NERVE

Nerve recenzjaNERVE
Nerve
2016, USA
thriller
reż. Henry Joost, Ariel Schulman

Jesteś widzem czy graczem? – prowokacyjne pytanie z okładki intryguje i zachęca do obejrzenia filmu, który zdaje się być celną wizją niedalekiej przyszłości dzisiejszego świata. Świata generacji facebooka, młodych ludzi z przyklejonym do ręki smartfonem, dla których życie wirtualne jest równie ważne jak to rzeczywiste. Jaka to wizja? Przerażająca. Wizja świata totalnej inwigilacji, pełnego nieczułych ludzi wpatrzonych w małe ekrany, gdzie odbywają się współczesne igrzyska śmierci, gdyż inni gotowi są ryzykować życiem dla zyskania popularności wśród osób, których przecież nawet nie znają. Nerve to gra online polegająca na wypełnianiu zadań, które oceniają widzowie czyli wszyscy posiadacze komórek deklarujący chęć obserwowania rywalizacji i rzucania wyzwań. Wygrywa ten, kto zgromadzi najwięcej followersów, a wykonanie zadania zostaje nagrodzone określoną kwotą pieniędzy na wirtualnym koncie. Problem w tym, że gracz nie ma nad nimi żadnej kontroli – pieniądze są wirtualne, a zadania jak najbardziej rzeczywiste. Boleśnie przekonuje się o tym Vee (Emma Roberts), nieśmiała nastolatka pozostająca wiecznie w cieniu swej przebojowej koleżanki. Na skutek presji otoczenia chce wreszcie zrobić coś szalonego – pod wpływem impulsu przystępuje do gry i szybko staje się jej pierwszoplanową postacią. Wraz z poznanym przypadkowo Ianem (Dave Franco) realizuje coraz trudniejsze zadania, by wreszcie zauważyć, że stała się obiektem manipulacji. Pieniądze przepadają, jej konta zostają zhakowane, a opuszczenie gry nie jest możliwe.

Oczywiście nie mogę napisać więcej, by nikomu nie psuć frajdy z seansu, a frajda jest murowana, bo mimo pewnej naiwności scenariusza film trzyma tempo, jest niepokojąca atmosfera, mnóstwo akcji i trzymających w napięciu wyzwań, do tego kapitalnie dobrana muzyka i świetne zdjęcia Nowego Jorku nocą. Czy to wystarczy? Zależy jak komu. Nerve to film o młodzieży i dla młodzieży z jasnym przesłaniem, które niestety przedstawiono zbyt nachalnie. Niemniej wartość edukacyjna obrazu jest jednym z jego głównych atutów. To ostrzeżenie przed tym, co nadchodzi, bo świat się zmienia w zawrotnym tempie właśnie w tym kierunku, jaki przedstawili panowie Joost i Schulman. Sporo tu uproszczeń i schematów, także wizualnego efekciarstwa, a sama końcówka rozczarowuje od strony fabularnej, lecz to wszystko drobiazgi w kontekście pulsującej non stop adrenaliny i poruszanych tematów skłaniających do głębokich refleksji. Jeśli tylko widz wczuje się w klimat tej opowieści, która operuje internetową terminologią i jest stargetowana pod dzisiejszą młodzież zapatrzoną w media społecznościowe, a to nie każdemu przypadnie do gustu. To ich język, ich klimaty, bez akceptacji tego faktu będący na bakier z realizmem Nerve może wydać się niewciągający i mało emocjonujący, a jego przekaz zbyt banalny. Ja to kupiłem, chociaż daleko mi do młodzieży (wiekiem, nie duchem), a facebook traktuję bardziej jako źródło informacji a nie komunikator, bez którego nie można żyć. Podoba mi się energia obrazu, jego gatunkowy miszmasz, dynamiczny montaż i kolorowa struktura z ikonkami i zakładkami niczym na ekranie komputera. Idealne dopasowanie do docelowego widza, który w kinie szuka głównie rozrywki. W Nerve takową dostaje aż w nadmiarze.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: