JACKIE
Jackie
2016, USA
biograficzny, dramat
reż. Pablo Larraín
O filmie Jackie jest głośno z wielu powodów. Zabójstwo JFK – Johna F. Kennedy’ego w 1963 roku i mocno kontrowersyjne okoliczności wyjaśniania jego okoliczności nadal rozpalają umysły, natomiast Pablo Larraín postanowił pokazać te wydarzenia oczami żony prezydenta Jacqueline, odsłonić osobisty dramat rozgrywający się w cieniu narodowej tragedii. Temat nośny, do tego możliwość bliższego poznania niezwykle popularnej wtedy pierwszej damy, ówczesnej ikony mody, którą na ekranie brawurowo odegrała Natalie Portman. Powszechnie mówi się o oscarowej roli. Tak, jest wiele powodów, by obejrzeć ten film. Film stworzony głównie dla Amerykanów rozkochanych we własnej historii, uwielbiających swoich bohaterów, pamiętających słynną Jackie, która w latach 60. stała się wzorem klasy i elegancji.
Chilijski reżyser zrobił całkiem dobry obraz od strony technicznej (kostiumy, scenografia, montaż) z wyrazistą postacią głównej bohaterki (Portman aktorsko naprawdę znakomita, poważna, wyniosła, chwilami bezpośrednia, czasem jednak nieco przerysowana, wręcz karykaturalna), ale od strony fabularnej to jedna wielka katastrofa. Napisać, że film jest nudny, to jak nic nie napisać. Jest zimny, wyprany z emocji, nie ma żadnego scenariusza (a ponoć napisał go Noah Oppenheim), a jedynym pomysłem na realizację jest pokazywanie twarzy aktorki i jej sztywne dialogi z dziennikarzem. To jedna z moich krótszych recenzji, bo zwyczajnie nie ma o czym pisać. Jak można było tak płytko przedstawić tak złożoną i wielowymiarową postać, jaką przecież była Jacqueline Kennedy? Trailer sporo obiecywał, nawet sam początek filmu zapowiadał bardzo intensywne kino, a potem wszystko się rozeszło w szwach. Zabrakło pomysłu, by dłużej utrzymać zainteresowanie widza. Zrobiono wokół filmu sporą kampanię reklamową, tymczasem okazało się, że to wiele hałasu o nic.