YELLO Toy

Yello Toy recenzjaYELLO
Toy
2016
altaltaltaltalt
Obok nowej płyty Yello nie potrafię przejść obojętnie ani zbyć jej krótkim wpisem. Ten szwajcarski duet (wokalista Dieter Meier i odpowiedzialny za wszelakie dźwięki Boris Blank) zbyt wiele znaczy dla historii muzyki rozrywkowej, by przegapić jego comeback i pierwszą trasę koncertową. Tak, to nie pomyłka – grupa istnieje już 37 lat, ale nigdy nie występowała na żywo. Aż do teraz, gdy w industrialnych wnętrzach hali Kraftwerk w Berlinie panowie dali pierwsze koncerty. Miejsce wręcz wymarzone, bo nawiązanie do Kraftwerk jest bardzo logiczne – Yello wraz z niemieckim zespołem o tej właśnie nazwie byli pionierami muzyki elektronicznej (każdy na swój sposób), inspirując późniejszych twórców synthpopu, electro czy techno – jak zwał, tak zwał. Chodzi o szeroko rozumiany pop bazujący na elektronice. To dadaistyczne kolaże i samplingi Borisa Blanka połączone z latynoskimi rytmami i głębokim głosem Dietera Meiera tworzyły charakterystyczne brzmienie Yello i zrewolucjonizowały muzykę elektroniczną lat 80. Ich wielkie hity (The Race, Oh Yeah, Vicious Games, I Love You) były niejako produktem ubocznym, chociaż to one są pamiętane do dzisiaj. Tyle historii, pora na teraźniejszość. „Wraz z decyzją, by zagrać pierwszy w dziejach grupy koncert, otworzyliśmy nową epokę Yello”.

Czasy się zmieniły, moda w muzyce też, Yello nie za bardzo. Nadal bawią się formą, eksperymentują, zaskakują pokręconą rytmiką oferując zarazem fajne, melodyjne piosenki. Trudno te rzeczy pogodzić, Szwajcarzy jednak potrafią. Może nie jest to jakieś wielkie granie i w kontekście obecnych czasów nieco trąci myszką, ale płyta zawiera wszystkie te elementy, za które podziwialiśmy Yello lata temu. Szukacie rytmicznych hitów do auta – proponuję Limbo lub 30,000 Days. Nie podchodzi Wam Meier i chcecie chwytliwych melodii z gościnnym udziałem utalentowanych wokalistek – pochodząca z Malawi jazzująca Malia urozmaica Cold FlameGive You The World oraz towarzyszy Dieterowi w kapitalnym Starlight Scene. Ma być romantycznie – zadowoli Was Kiss The Cloud z uroczym śpiewem Fifi Rong, artystki o chińskich korzeniach. Szukacie szalonych sampli Blanka, instrumentalnych wariacji i zabaw dźwiękiem w dawnym stylu? Znajdziecie je w Pacific AM, Frautonium, a przede wszystkim w utworze Magma. To idealny przykład kolażu, gdzie poza elektroniką słychać też trąbkę, gitarę, pianino, flet, nie wiem co tam jeszcze – wszystko oczywiście obsługiwane przez Borisa.

Płyta Toy to udany comeback po 7 latach ciszy i kwintesencja oryginalnego stylu Yello, swoisty „powrót do korzeni” – to tradycyjne stwierdzenie w takich sytuacjach. Co ważniejsze – grupa zyskała drugie życie. Już poprzednim albumem Touch Yello sygnalizowała zwyżkę formy po dwóch bezbarwnych dekadach, a teraz nagrała najlepszy krążek od pamiętnego Baby z 1991 roku. Jest szansa, że wraz z aktywnością koncertową panowie odzyskają wenę i częściej będą zaglądać do studia, by cieszyć nas nowymi utworami. Taka opcja bardzo mi odpowiada.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: