HOME INVASION Niebezpieczni intruzi

Home Invasion Niebezpieczni intruzi recenzja Tennant Henstridge PatricHOME INVASION
Niebezpieczni intruzi
2016, USA
thriller, reż. David Tennant

Położony na uboczu dom staje się celem ataku grupy zamaskowanych bandytów. Matka z nastoletnim synem chowają się przed napastnikami, a wobec paraliżu policji ich jedyną szansą na ocalenie staje się Mike, dzięki systemowi kamer monitorujący sytuację specjalista od zabezpieczeń. To on przez telefon kieruje ruchami uwięzionych starając się bezpiecznie wyprowadzić ich z domu. Zadanie nie jest proste – napastnicy wiedzą, po co przyszli, są dobrze przygotowani do akcji, a przestraszona kobieta prędzej czy później musi popełnić jakiś błąd…
Piękna modelka Natasha Henstridge zasłynęła rolą Sil w filmie science-fiction Gatunek, ale to było 20 lat i wiele kilogramów temu. Miło ją znów zobaczyć na ekranie, bo gdyby nie ona i na dodatek specjalista od niskobudżetowego kina Jason Patric, to w ogóle nie byłoby o czym wspominać, ale w tego typu produkcjach bardziej liczy się adrenalina, emocje i napięcie. Jednym słowem – scenariusz (tu autorstwa Petera Sullivana). Niestety możliwości są dość ograniczone: zamknięta przestrzeń, bezlitośni gotowi na wszystko intruzi, nieporadni domownicy uwięzieni we własnych czterech ścianach, i jak uczy doświadczenie – jakimś cudem ostatecznie zwykle ci drudzy są górą. Zawsze spanikowana blondyna okaże się cwańsza niż grupa uzbrojonych, profesjonalnie przygotowanych przestępców. Pytanie, jak do tego dochodzimy. I tu leży pies pogrzebany. Jest mała szansa, by film zachował pozory realizmu, by można było obgryzać paznokcie z nerwów i trzymać kciuki za bohaterami. Zwykle schemat goni schemat, a poziom absurdu sięga zenitu. Podobnie jest u Davida Tennanta, który za kamerą nie ma żadnego doświadczenia, bo to jego pełnometrażowy debiut.
Nie chcę się pastwić nad tą produkcją, bo w sumie jest dość poprawnie zrobiona i do pewnego momentu nawet trzyma w napięciu. Potem następuje wyłączenie emocji przez nadmierne nagromadzenie idiotyzmów, lecz jeśli widz tego się spodziewa (a powinien wiedząc, z czym ma do czynienia), jest w stanie to przełknąć. Nie jest ani lepiej, ani gorzej niż w dziesiątkach podobnych filmów, tylko tam w obsadzie zwykle brakuje znanych (lub w miarę znanych) nazwisk. Henstridge ani Patric nie uratują całości, lecz uczynią ją bardziej strawną. To wciąż tylko pospolite, proste i przewidywalne kino klasy B ze wszystkimi jego typowymi wadami i zaletami. W sam raz na odprężający seans przy piwie w towarzystwie znajomych, którzy nie będą szczegółowo analizować zachowań bohaterów i zaakceptują, że bardzo trudno jest odnaleźć w domu kobietę z synem cały czas rozmawiającą przez telefon.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: