Początek czerwca to idealny moment na podsumowanie minionego sezonu w wykonaniu Realu Madryt. Sezonu tak dziwnego i zmiennego, jak zmienne są ostatnimi czasy nastroje madridistas oglądających występy swego ukochanego klubu. Długo można by pisać o chimerycznej formie piłkarzy, lecz przecież robię to w każdym tygodniu opisując mecze lub snując refleksje na temat gry Królewskich i możliwości jej poprawy. Tak zrobiłem choćby 31 grudnia podsumowując rok 2015, który był jednym wielkim koszmarem. Kto by się wtedy spodziewał, że 5 miesięcy później będziemy świętować zdobycie Undécimy – jedenastego Pucharu Europy. I to w sezonie, który zaczął się naprawdę fatalnie i nic nie zwiastowało dobrego zakończenia. Oczywiście nadal szkoda szans straconych na innych frontach, ale to jedno trofeum, najważniejsze ze wszystkich, znacząco zmienia ocenę tego, co za nami. Ale po kolei…
TRANSFERY 2015
Najważniejszym, i niestety kompletnie nietrafionym transferem lata, był nowy trener Rafa Benítez. Nie ma co się długo rozpisywać – madridista z krwi i kości miał być lekiem na rozpasanie gwiazd i bezbarwną grę pod wodzą Carlo Ancelottiego. Wielki taktyk, który miał przywrócić magię, nie znalazł zrozumienia u rozkapryszonych piłkarzy, otwarcie wyrażających tęsknotę za miłym i mało wymagającym Ancelottim. Niestety nie potrafił dotrzeć do zawodników, którym brakowało zaangażowania, co szybko przełożyło się na wyniki.
Jeśli chodzi o transfery zawodników (po szczegóły odsyłam tutaj), najwięcej mówiono o tym, który nie doszedł do skutku. Całe lato dyskutowano nad sprowadzeniem z Manchesteru United Davida de Gei – bramkarza na lata, który miał zastąpić Casillasa. Sprawę finalizowano w ostatnich chwilach, a w efekcie kilkuminutowego spóźnienia faksu transakcja nie doszła do skutku. Śmiał się cały świat, ale sportowo Real na tym wygrał, bo po odejściu nietykalnego Ikera szansę dostał Keylor Navas, absolutna rewelacja i najlepszy zawodnik sezonu.
Poza tym okienko transferowe 2015 było wyjątkowo spokojne. Żadnych wielkich, medialnych nazwisk, jedynie delikatne wzmocnienie ławki rezerwowych, która tak kulała za poprzednika. W zasadzie warto tu wymienić tylko trzy nazwiska: z Porto kupiono Danilo, obiecującego obrońcę do rywalizacji z Carvajalem; z wypożyczenia powrócił defensywny pomocnik Casemiro oraz aktywowano klauzulę wykupu wychowanka Lucasa Vázqueza z Espanyolu. Danilo nie do końca zachwycił, ale był przydatny podczas kontuzji kolegi i na pewno w przyszłości będzie grał lepiej. Casemiro u Beníteza grał niewiele, jednak Zidane go dostrzegł i zrobił podstawowym graczem. Brazylijczyk daje równowagę w defensywie i dzisiaj bez niego nikt sobie nie wyobraża składu. Jedno z odkryć sezonu. Na miejsce pierwsze zasługuje jednak skromny Lucas Vázquez, który wrócił po roku gry w Espanyolu i od razu stał się ulubieńcem madridismo. Przez swą pracę, zaangażowanie i wielkie serducho zyskał szacunek kibiców i zaufanie trenerów. Te trzy transfery wypaliły, ale ten najważniejszy zawiódł – trener Rafa Benítez został zwolniony 4 stycznia 2016 i raczej nikt za nim nie będzie tęsknił.
PRIMERA DIVISIÓN – LIGA HISZPAŃSKA
Wygranie ligi hiszpańskiej to był główny cel Realu Madryt. Zaledwie jeden tytuł w ostatnich 7 latach to wynik wstydliwy dla tak dumnego klubu, w który wpompowano setki milionów twardej waluty. Niestety gra i wyniki pod wodzą Beníteza były dalekie od oczekiwań i nadzieje mistrzowskie prysnęły już zimą. Zaczęło się od remisu ze Sportingiem, potem były straty punktów z Malagą i Atlético, a gdy w 12 kolejce Barcelona na Bernabéu upokorzyła Real wygrywając 4-0, praktycznie było pozamiatane. Katalończycy znowu okazali się lepsi. W pewnym momencie mieli w tabeli aż 12 punktów przewagi i chociaż potem dostali zadyszki przegrywając 3 kolejne mecze, nie oddali prowadzenia już do końca. Wprawdzie po kolejnej, trzeciej z rzędu porażce na Bernabéu z Atlético Real pod wodzą Zidane’a zmienił się nie do poznania i wygrał wszystkie pozostałe 12 meczów, ale i tak skończył punkt za Blaugraną. Trzeba oddać Barcelonie, że wygrała zasłużenie – grała najefektowniej i najrówniej, zdobyła najwięcej bramek (112, z czego 90 było dziełem tercetu Messi, Suárez, Neymar), do tego Suárez został królem strzelców (40 goli) wyprzedzając na samym finiszu Cristiano Ronaldo. Może uda się za rok…
La Liga 2015/2016 | Pichichi – król strzelców | Gole | Mecze | Średnia/mecz | ||||||||
Z | R | P | Punkty | Bramki | 1. | Luis Suárez | 40 | 35 | 1,14 | |||
1. | Barcelona | 29 | 4 | 5 | 91 | 112-29 | 2. | Cristiano Ronaldo | 35 | 36 | 0,97 | |
2. | Real | 28 | 6 | 4 | 90 | 110-34 | 3. | Lionel Messi | 26 | 33 | 0,79 | |
3. | Atletico | 28 | 4 | 6 | 88 | 63-18 | 4. | Karim Benzema | 24 | 27 | 0,89 | |
4. | Villarreal | 18 | 10 | 10 | 64 | 44-35 | 5. | Neymar | 24 | 34 | 0,71 | |
5. | Athletic | 18 | 8 | 12 | 62 | 58-45 | 6. | Antoine Griezmann | 22 | 38 | 0,58 | |
6. | Celta | 17 | 9 | 12 | 60 | 51-59 | 7. | Aritz Aduriz | 20 | 34 | 0,59 | |
7. | Sevilla | 14 | 10 | 14 | 52 | 51-50 | 8. | Gareth Bale | 19 | 23 | 0,83 | |
8. | Malaga | 12 | 12 | 14 | 48 | 38-35 | 9. | Rubén Castro | 19 | 38 | 0,50 | |
9. | Sociedad | 13 | 9 | 16 | 48 | 45-48 | 10. | Borja Bastón | 18 | 36 | 0,50 | |
10. | Betis | 11 | 12 | 15 | 45 | 34-52 | Asysty | |||||
11. | Valencia | 11 | 11 | 16 | 44 | 46-48 | 1. | Lionel Messi | 16 | 33 | 0,48 | |
12. | Las Palmas | 12 | 8 | 18 | 44 | 45-53 | 2. | Luis Suárez | 16 | 35 | 0,46 | |
13. | Eibar | 11 | 10 | 17 | 43 | 49-61 | 3. | Koke | 14 | 35 | 0,40 | |
14. | Espanyol | 12 | 7 | 19 | 43 | 40-74 | 4. | Neymar | 12 | 34 | 0,35 | |
15. | Deportivo | 8 | 18 | 12 | 42 | 45-61 | 5. | Cristiano Ronaldo | 11 | 36 | 0,31 | |
16. | Sporting | 10 | 9 | 19 | 39 | 40-62 | 6. | Gareth Bale | 10 | 23 | 0,43 | |
17. | Granada | 10 | 9 | 19 | 39 | 46-69 | 7. | Roberto Soldado | 10 | 28 | 0,36 | |
18. | Rayo | 9 | 11 | 18 | 38 | 52-73 | 8. | Toni Kroos | 10 | 32 | 0,31 | |
19. | Getafe | 9 | 9 | 20 | 36 | 37-67 | 9. | Marco Asensio | 10 | 34 | 0,29 | |
20. | Levante | 8 | 8 | 22 | 32 | 37-70 | 10. | Jonathan Viera | 9 | 36 | 0,25 |
COPA DEL REY – PUCHAR KRÓLA
Tutaj krótka piłka – Puchar też wygrała Barcelona, a Real zakończył swą przygodę już po pierwszym meczu z trzecioligowym Cádiz. Królewscy wprawdzie wygrali w Kadyksie, ale zostali wyrzuceni z rozgrywek za wystawienie nieuprawnionego zawodnika – czyli przez głupotę zarządu i niedopatrzenia ludzi pracujących w administracji. Tym pechowcem był Denis Czeryszew. W ubiegłym sezonie Rosjanin występował w barwach Villarrealu i w ostatnim swoim występie przeciwko Barcelonie otrzymał trzecią żółtą kartkę, która oznaczała zawieszenie w następnym meczu. Kara przeszła na obecny sezon. W Madrycie o tym zapomniano, sam biedaczek też nie umie liczyć do trzech. Bez względu na tłumaczenia władz przy Concha Espina, po kompromitacji z DeGeą, aferze z Benzemą i zagrożeniu rocznym banem transferowym, Real musiał przełknąć kolejną gorzką pigułkę.
CHAMPIONS LEAGUE – LIGA MISTRZÓW
Jak twierdzi prezes Florentino Pérez (i nie tylko on), Liga Mistrzów to rozgrywki, które są w DNA Realu. Po kilku latach posuchy i klątwy 1/8, przyszedł José Mourinho i przywrócił właściwy porządek rzeczy. Od tego czasu madrytczycy grali w 6 kolejnych półfinałach raz wygrywając te rozgrywki. Również i w tym sezonie mierzyli wysoko. Fazę grupową zakończyli bez porażki raz tylko remisując w Paryżu z PSG. Później były dwa zwycięstwa z Romą, niespodziewana porażka 0-2 w Wolfsburgu i wspaniała remontada w Madrycie, gdy hat-trickiem popisał się Ronaldo, zdobywca 16 bramek w tej edycji Ligi Mistrzów. W półfinale na drodze zmęczonego Realu stanął Manchester City i choć Blancos nie zachwycili w tym dwumeczu, i tak byli znacznie lepsi od rywala awansując do finału. Tutaj czekało już żądne rewanżu za Lizbonę sprzed 2 lat Atlético. Znów Madryt został europejską stolicą piłki nożnej i znów wygrał Real. Z trudem, po rzutach karnych, ale jakie to ma znaczenie? Wygrał i wstawił do gabloty jedenasty Puchar Mistrzów.
ROZCZAROWANIE (Minus sezonu)
W rubryce rozczarowanie sezonu można wymienić bardzo wiele punktów. Rafa Benítez – trener, który sobie kompletnie nie poradził. Florentino Pérez – prezes, który go zatrudnił wykazując się zupełnym brakiem wyczucia, a potem zwolnił w mało elegancki sposób. Postawa piłkarzy w pierwszej połowie sezonu – może i nie akceptowali trenera, ale to ich olewanctwo i brak zaangażowania kosztowały Real tytuły, taka postawa jest absolutnie niedopuszczalna. Plaga kontuzji i kompletna nieporadność doktora Jesúsa Olmo. Telenowela z de Geą i jej żałosny finał. Niedopilnowanie żółtych kartek Czeryszewa i usunięcie z Copa del Rey. Roczny ban transferowy nałożony na klub w związku z rzekomymi nieprawidłowościami przy rejestracji młodych graczy. Skandal z oskarżeniem Benzemy o udział w szantażu kolegi. Wymieniać dalej?
Tutaj jednak z założenia skupiam się na samych zawodnikach i ich grze. W tym aspekcie antybohater jest tylko jeden – James Rodríguez. Czy ktoś pamięta, co o nim pisałem rok temu? „Znakomicie odnalazł się na nowej pozycji, ujął fanów wielką skromnością i uśmiechem, zaś jego statystyki mówią same za siebie: młody Kolumbijczyk zdobył aż 17 bramek i zanotował 18 asyst. To spektakularny wynik, ale jeszcze lepiej wyglądała gra młodego piłkarza.'” Po tej laurce niewiele pozostało. James zaczął nieźle, potem kontuzja wykluczyła go z gry, a po powrocie w niczym nie przypominał walczaka sprzed roku. Powolny, zagubiony, snujący się po boisku, bez werwy, bez ikry, jakby nie zależało mu, by udowodnić swą wartość. Do tego doszły narzekania, że nie jest pierwszym wyborem trenera. Ano nie jest, bo to miejsce trzeba sobie wywalczyć. Nikt nie gra za samo nazwisko czy wysokość transferu. Czekamy na lepszą wersję Jamesa. Rok temu zagubił się Bale, ale wrócił silniejszy i lepszy niż kiedykolwiek.
BOHATER (Plus sezonu)
Wybierając piłkarza sezonu trzeba wspomnieć o dwóch graczach. Lucas Vázquez – najaktywniejszy z wychowanków i Keylor Navas – wreszcie prawdziwy kocur w madryckiej bramce. Tytuł należy się jednemu i bezsprzecznie największy udział w sukcesach Realu miał Navas, który wielokrotnie ratował drużynę w sytuacjach wręcz niemożliwych, ale tego można było oczekiwać, natomiast postawa Lucasa Vázqueza to już wielkie zaskoczenie. Prawdziwe odkrycie sezonu, a na jego transfer naciskał Benítez i za samo to należy się trenerowi szacunek.
PODSUMOWANIE
Real Madryt zawsze aspiruje do wszystkich tytułów, ale nie da się wciąż wygrywać. Zważywszy na oczekiwania jeden puchar to niewiele. Zważywszy na realia i turbulencje w trakcie sezonu – bardzo wiele. Wygranie Ligi Mistrzów osłodziło kibicom upokorzenia (0-4) i ciągłe huśtawki nastrojów. Warto było cierpieć, by móc się na końcu cieszyć. Real powrócił z niebytu i nawet jeśli styl gry nie powalał, to osiągnięto wspaniały wynik. A co jeszcze bardziej istotne – Zidane dał podstawy, by z optymizmem patrzyć w przyszłość. Teraz potrzebne są zrównoważone ale i odważne zakupy (może wreszcie prawdziwy napastnik?), zwłaszcza w kontekście wiszącego nad Blancos bana transferowego, i od sierpnia znów jedziemy po wszystko. Hala Madrid!