FORGER Fałszerz

Forger Fałszerz recenzja Travolta PlummerFORGER
Fałszerz
2014, USA
obyczajowy, dramat, reż. Philip Martin

Philip Martin, reżyser znany głównie z seriali i filmów telewizyjnych, tym razem proponuje pełnometrażową produkcję, która wprawdzie w polskich kinach nie doczekała się premiery, ale to akurat chyba nikogo nie dziwi. Zresztą strata niewielka, bo tego typu filmy (dramay obyczajowe z doczepionym wątkiem kryminalnym) nie przyciągają tłumów, a sama obecność Johna Travolty już dawno nie jest wystarczającym powodem do kupienia biletu. Chociaż aktor wzorem kilku równie znanych kolegów nie rozmienia sławy na drobne, nie grywa w czym popadnie i nie zalicza po kilka filmów w roku, to jednak jego ostatnie występy nie zapadają w pamięć. Myślę, że podobny los czeka Fałszerza. Film dobrze się ogląda i równie łatwo zapomina.
Raymond J. Cutter (Travolta) to wybitny fałszerz dzieł sztuki. Ta umiejętność zaprowadziła go za kratki, lecz po przedterminowym wyjściu na wolność będzie zmuszony ponownie wykorzystać swe umiejętności. W ramach zapłaty za usługi mafii musi podrobić drogi obraz Moneta i podmienić go z oryginałem w muzeum. Do tego zadania potrzebuje wsparcia ojca (Christopher Plummer), który podczas odsiadki opiekował się jego synem. Tymczasem młody Cutter jest chory na raka, i ta wiadomość jest ważniejsza od całego poplątanego wątku kryminalnego. Raymond nie bacząc na koszty skrócił odsiadkę, by jak najdłużej nacieszyć się synem, i właśnie ta chęć naprawienia błędów, nadrobienia straconego czasu przez ojca recydywistę jest osią opowieści. Ta dwoistość przekazu może wydać się nieco myląca, bo z jednej strony powrót na drogę przestępstwa nie jest najlepszym pomysłem, by na dłużej rozkoszować się ledwo odzyskaną wolnością, z drugiej zaś wątek wielkiego skoku i tropienia rodzinki przez policję nie został potraktowany w filmie zbyt poważnie. Dostaliśmy więc kino stojące na rozdrożu gatunkowym. Niby zrobione poprawnie, ale bez fabularno-aktorskich fajerwerków. Niby przyjemne w odbiorze, ale pozostawiające wrażenie niedosytu. Niby dobre, ale głównie w sferze rodzinno-obyczajowej.
Pod względem aktorskim show kradnie nie sztywny John Travolta, którego nabotoksowana, pozbawiona emocji twarz przypomina raczej woskową maskę, lecz Christopher Plummer. Nie szarżuje, a w roli starego ojca zmęczonego postępowaniem syna wypada wiarygodnie i przekonująco. I to dla jego występu warto sięgnąć po tę pozycję. Film dla miłośników kina obyczajowego. Jeśli gdzieś wyczytacie, że Fałszerz Philipa Martina to kryminał i thriller – nie dajcie się nabrać.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: