MEGADETH Dystopia

Megadeth Dystopia recenzjaMEGADETH
Dystopia
2016

Dystopia oznacza utwór fabularny z dziedziny literatury fantastyczno-naukowej, przedstawiający czarną wizję przyszłości. Idealny tytuł dla nowej płyty kapeli, nad którą czarne chmury gromadzą się od dawna, a ich apogeum stanowił ostatni album Super Collider. Pisałem wtedy, że choć Megadeth ma gorszy okres, to może wena powróci już za 2 lata? Amerykanie, którzy z godną podziwu regularnością serwują fanom kolejne krążki, i tym razem nie zawiedli, aczkolwiek premierę Dystopii przesunęli na styczeń 2016. Może dłużej dopracowywali kawałki, by zabrzmiały lepiej i przełamały złą sławę poprzednika? Tak czy inaczej udało się. Świetne wrażenie robi postapokaliptyczna okładka, zaś kapela w nowym składzie (częste zmiany personalne to norma w tej formacji, tym razem obok Dave’a Mustaine’a pozostał tylko basista, zmieniono gitarzystę i perkusistę) i z nową energią prezentuje się zacnie. Może nowa muzyka nie rzuca na kolana (chwilami nawet rzuca!), ale to z pewnością powrót na właściwe tory.
Już sam początek robi wrażenie i wiele obiecuje: zarówno ubarwiony orientalizmami czadowy opener The Threat Is Real pełen pojedynków gitarowych Dave’a z nowym nabytkiem Brazylijczykiem Kiko Loureiro, jak i tytułowa Dystopia – też mocna, choć znacznie bardziej melodyjna i przebojowa, należą do najlepszych fragmentów płyty. Tak ciężko Megadeth dawno nie grał. Potem jest już różnie – są fragmenty szybkie i charakterystyczne dla dawnej stylistyki (zgromadzone w nudnawej końcówce płyty Lying In State, The Emperor Foreign Policy), kawałki bliższe estetyce metalu czy wręcz hard rocka (posępny Post American World czy patetyczny Poisonous Shadows, w którym imponuje aranżacyjne bogactwo – orkiestra, żeńskie chóry i zagrana na pianinie końcówka), jest wreszcie nieco jednostajny wirtuozerski instrumental Conquer Or Die. Ogólnie mówiąc więcej tu melodii i chwytliwych solówek niż thrashowych popisów, co nie każdego zadowoli, lecz mnie akurat chłopaki tym kupują. Amerykańscy weterani ciężkiego grania należący do wielkiej czwórki thrashu poszli tym razem w stronę heavy metalu, z dobrym zresztą skutkiem. Dystopii dobrze się słucha, jest zróżnicowana, nie nudzi monotonią brzmienia częściej oferując średnie tempa niż pędzące na oślep riffy, lecz i tych tu nie brakuje. Jednym słowem solidna robota. Kawałki oparte na patentach już wielokrotnie wykorzystanych, ale co z tego? Nikt tu nie każe na nowo wymyślać prochu. Można narzekać, że panowie się nie rozwijają, że powielają pomysły, boją się podjąć ryzyko – to wszystko prawda, lecz skoro brzmi to dobrze, to lepiej szukać pozytywów niż biadolić. A pozytyw jest taki, że Dystopia to jeden z lepszych krążków w tej dekadzie, czy nawet całym stuleciu. Do starych klasyków mu sporo brakuje, ale wzrost formy słychać i to cieszy. Może za 2 lata będzie jeszcze lepiej?

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: