INSURGENT
Zbuntowana
2015, USA
sci-fi, reż. Robert Schwentke





Druga część trylogii nakręconej na podstawie powieści Veroniki Roth przeznaczona jest wyłącznie dla widzów, którzy oglądali ekranizację pierwszej książki. Reszta nie ma szans odnaleźć się w zawiłościach scenariusza i zrozumieć, o co chodzi bohaterom. Historię Tris przedstawiłem szerzej w recenzji filmu Niezgodna, tam też obszernie napisałem, co mi się w tym filmie nie podoba. W zasadzie wiele z tego mogę powtórzyć opisując wrażenia z obejrzenia Zbuntowanej. Zasadnicza różnica jest taka, że tutaj mamy znacznie więcej odstępstw od literackiego pierwowzoru oraz bardziej spektakularne efekty specjalne, które zdominowały kulejący scenariusz. Oba zabiegi doskonale rozumiem, bo kino rządzi się swoimi prawami, o ile jednak dzięki bogato serwowanym CGI dzieciarnia dostaje przyzwoitą wizualną rozrywkę, o tyle spłycenie fabuły i rezygnacja z wielu wątków (np. serum dobroci i śmierci) nie wychodzi produkcji na dobre. Twórcy tak wszystko pogmatwali, że będą się musieli sporo nabiedzić, by to sensownie poskładać i w miarę trzymać się zamysłu pani Roth.
Uczciwie przyznam, że film Roberta Schwentke nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Brakuje tu napięcia, cały ten wykreowany na ekranie świat razi sztucznością i nie chodzi o nadmierne podobieństwo do Igrzysk śmierci, bo tam chociaż był inscenizacyjny rozmach i jakiś konkretny pomysł, tutaj zaś mamy bieganie buntowników bez ładu i składu, bez jasnej wizji, co dalej robić i jak rozwiązać problem. Tym problemem wydaje się być bezwzględnie dyrygująca społecznością Jeanine (Kate Winslet), która wprowadziła stan wojenny i zarządziła ściganie osób niesterowalnych, niepasujących do żadnej z pięciu federacji, tzw. niezgodnych, uznając ich za zagrożenie dla stabilności istniejącego świata. Wydawałoby się, że nadrzędnym celem będzie więc likwidacja dyktatorki, lecz gdy wreszcie dochodzi do konfrontacji, Tris wcale nie zamierza jej zabić. Co więcej, sama dobrowolnie oddaje się w jej ręce. Jeanine z kolei potrzebuje Tris, bo tylko osoba niezgodna może otworzyć mystery box – tajemnicze pudełko zawierające przekaz od ojców założycieli (to element spoza książki wprowadzony do filmu). Po co więc ją tak zawzięcie ścigała? Łowcy wielokrotnie mogli ją zabić i wtedy nie byłoby komu odczytać wiadomości. Takich pozbawionych logiki wydarzeń jest tu więcej. Można to oczywiście skwitować stwierdzeniem, że to literatura science-fiction dla młodzieży i nikt tu nie szuka sensu, ale wtedy damy sobie wcisnąć każdą ciemnotę.
Zbuntowana nie jest złym filmem. Jest do bólu przeciętnym. Niezłym pod względem wizualnym (efekty są dobre, jednak trochę w nadmiarze), zaledwie znośnym aktorsko (paniom brakuje charyzmy, ani Shailene Woodley nie wygląda na buntowniczkę, ani Kate Winslet na bezduszną tyrankę, a Naomi Watts nie porywa jako liderka rewolucyjnej opozycji, i chyba tylko zdystansowany Miles Teller zasługuje na drobne wyróżnienie) i jeszcze gorszym od strony fabularnej (trzeba znać jedynkę, a i tak trudno zrozumieć pewne zachowania bohaterów). Na szczęście trzyma tempo, unika dłużyzn (są, ale niewiele) lecz brak tu najważniejszego – prawdziwych emocji! Już więcej było ich w pierwszej odsłonie, gdy dopiero poznawaliśmy świat Tris, a przecież to też nie był wybitny obraz. Naciągane perypetie młodej bohaterki oglądałem z kompletną obojętnością, dlatego trudno mi wystawić filmowi dobrą notę i szczerze go polecić. Chyba tylko większym dzieciakom.