ABIGAIL’S GHOST Black Plastic Sun

Abigail's Ghost Black Plastic Sun recenzjaABIGAIL’S GHOST
Black Plastic Sun
2015

Kilka lat temu w pogoni za nowymi progresywnymi brzmieniami trafiłem na amerykańską kapelę Abigail’s Ghost, której debiutancki album Selling Insincerity przywoływał skojarzenia z Porcupine Tree i pozostawiał nadzieję na obiecującą karierę. Dwa lata później jego bezbarwny następca brutalnie sprowadził mnie na ziemię i gdy oczekiwałem szybkiego przełamania w postaci kolejnego, tym razem przekonującego krążka, zespół zamilkł na całe 6 lat. Może panowie mieli sporo do przemyślenia? Tak czy inaczej to szmat czasu i zdążyłem zapomnieć o tej formacji. Nic więc dziwnego, że wiadomość o nowej muzyce kwintetu z Luizjany nie wywołała we mnie entuzjazmu, pojawienie się płyty Black Plastic Sun należy jednak odnotować. Co się zmieniło? Niewiele. Jest nieco lepiej niż na D_Letion, ale zachwycać się nie ma czym. Muzycy uwolnili się od wpływu Stevena Wilsona (nie do końca, bo jeden z dwóch najlepszych kawałków w zestawie, dynamiczny Protist mocno zalatuje Porcupine Tree), pozostało jedynie wspólne nazwisko (grupę stworzyli wokalista i gitarzysta Joshua Theriot i basista Kenneth Wilson) i świadomość, że obaj Wilsonowie grają rock progresywny. Chociaż to też pojęcie względne, gatunki muzyczne mieszają się i nieraz trudno je jednoznacznie zdefiniować. O ile taki 9-minutowy Smotherbox ze zmianami tempa i intrygującymi klawiszami to progrock w czystej postaci, o tyle King Of All to już prosta popowa piosenka, zaś kilka nijakich ballad w ogóle nie zasługuje na to, by je wymieniać. I tu dochodzimy do sedna – panowie z Abigail’s Ghost mieli 6 lat na stworzenie kilku dobrych utworów i podjęcie decyzji, w którą stronę chcą podążać. Po wysłuchaniu Black Plastic Sun nadal tego nie wiem. Dwa niezłe rockowe kawałki to stanowczo za mało, reszta nagrań się niemiłosiernie ciągnie i wystawia cierpliwość słuchacza na dużą próbę. Oczywiście są tu niezłe momenty – tu lepszy refren, tam ciekawa solówka, ale trzeba ich ze świecą szukać. Do licha, nie o to chodzi. Zero wyrazistości, kompletny brak stylu i za mało konkretów jak na kilka lat pracy. Ja już zapomniałem o tym krążku i wcale nie czekam na kolejny.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: