PAY THE GHOST
Wrota zaświatów
2015, Kanada
horror, reż. Uli Edel





Przyznam, że od zawsze lubię horrory więc nie mogłem sobie odmówić obejrzenia Wrót zaświatów – tak przetłumaczono u nas tytuł Pay The Ghost. Nie przepadam za produkcjami z Kraju Klonowego Liścia, podobnie jak udział w filmie Nicolasa Cage’a ostatnio nie wzbudza we mnie żadnych emocji gdyż po romansie z hazardem i źle ulokowanymi inwestycjami aktor fatalnie dobiera scenariusze i równie nijako gra. Innymi słowy – stara się jak najwięcej zarobić więc bierze wszystko i marnuje swój talent, z kolei producenci są szczęśliwi mogąc znanym nazwiskiem firmować marne produkcje. Tym razem jednak bratanek Coppoli gra całkiem przyzwoicie, co zresztą wcale nie pomaga w dobrej ocenie filmu. Ale po kolei.
Sama historia wydaje się znajoma – ojciec zabiera syna na halloweenową paradę i w pewnym momencie dziecko znika. Nie pomagają desperackie poszukiwania – syn jakby zapadł się pod ziemię, na domiar złego zrozpaczona żona zostawiła nieszczęśnika samego ze swoim poczuciem winy. To taki niemiły standard – wiadomo, że gdy w rodzinie pojawia się dziecko, dla kobiety mężczyzna przestaje być ważny. Gdy jednak po roku, przed kolejnym Halloween, Mike zaczyna doświadczać przerażających wizji, które wydają się mieć jakiś związek z zaginięciem syna, pojawia się nowa nadzieja. Żona wraca i wspiera męża w podróży w zaświaty, gdzie ten ma nadzieję odnaleźć utraconego potomka.
Sensu w tym za grosz lecz film nie jest tak zły, jak świadczyłby o tym ten lichy scenariusz. Początek intryguje, zawiązanie akcji jak najbardziej wciąga, do pewnego momentu obrazu broni aura tajemnicy i mroczny klimat opowieści. Z czasem jednak ponura atmosfera gdzieś ulatuje, a samo rozwinięcie historii i typowo hollywoodzka końcówka psują dobre wrażenie. Nie od dziś wiemy, że dziecko w amerykańskim filmie nie może ucierpieć i niezbędny jest happy end, jednak we Wrotach efekty wizualne są na niskim poziomie, a sama możliwość przejścia do zaświatów wzbudza raczej śmiech niż strach. Przez to poziom napięcia spada do zera, chociaż trzeba przyznać, że niektóre momenty robią wrażenie (scena z tłumem porwanych dzieciaków uwięzionych w przepastnej piwnicy). Całościowo jednak to trochę za mało na dobrą ocenę. Aktorsko bez rewelacji, ale Cage w filmach, gdzie może się obnosić z cierpiętniczą miną, czuje się jak ryba w wodzie i tutaj wypada przekonująco. Natomiast fakt, że horror mający budzić grozę stopniowo zamienia się w baśń dla starszych dzieci, to już nie jego wina. Obejrzeć i szybko zapomnieć.