MY DYING BRIDE
Feel The Misery
2015





Chyba muszę przestać słuchać My Dying Bride. Nie rozumiem już tej kapeli. Albo oni tak bardzo się zmienili, albo mój gust uległ ewolucji. Narzekałem już na poprzedni krążek klasyków doom metalu A Map Of All Failures – że monotonny, że na jedno kopyto, że nic się nie dzieje, i w zasadzie wiele z tego mógłbym powtórzyć opsiując Feel The Misery. Ja wiem, że ciężkie, walcowate brzmienie to stały element tego gatunku, ale przecież można to grać w bardziej porywający sposób. Można wycinać zbędne dłużyzny, jeśli one nie służą niczemu innemu, jak tylko rozwleczeniu kompozycji do 9 czy 10 minut, a takowych jest na płycie kilka. My Dying Bride tym razem zaproponował jeden godzinny utwór dla zasady podzielony na 8 części. Konia z rzędem temu, kto je rozróżni. Oczywiście pod względem klimatycznym jest jak zawsze: nisko nastrojone gitary tworzą ponury nastrój, z którym współgra wolne, marszowe tempo nagrań i melorecytacja albo growling, a czasem po prostu czysty śpiew wokalisty. Jednak brak tu elementu zaskoczenia, czegoś bardziej chwytliwego, pozwalającego wyrwać z drzemki znudzonego jednym riffem słuchacza. Wiem, trochę przesadzam, ale takie jest pierwsze wrażenie. Przy kolejnym odsłuchu można już coś więcej wyłowić, ot choćby piękne partie skrzypiec i klawiszy, które pojawiają się głównie w tych krótszych kawałkach i wspaniale wzbogacają brzmienie. Chociażby w promującej płytę, opatrzonej niezłym wideoklipem kapitalnej kompozycji tytułowej, w A Thorn Of Wisdom czy w najpiękniejszej części wydawnictwa – balladzie I Almost Loved You, której urokowi nawet ja się nie oparłem. I Almost Loved It. To trochę przeczy mojemu stwierdzeniu o jednym godzinnym utworze, ale mam nadzieję, że czytelnicy zrozumieli, iż był to żart obrazujący monotonię omawianego dzieła. Aż tak źle nie jest – to lepszy krążek od poprzednika, może równie depresyjny i posępny, ale chwilami potrafi oczarować (o czym już pisałem), oferuje też zmiany tempa (wow!), jak w otwierającym zestaw And My Father Left Forever. To utwór udostępniony jeszcze przed premierą albumu, a sam tytuł okazał się proroczy – ten pełen wszechogarniającej atmosfery żalu kawałek został napisany przez Aarona Stainthorpe’a w grudniu 2014, tuż przed śmiercią ojca wokalisty.
Zacząłem od narzekania, skończyłem na pochwałach – takie życie. Raczej nie jestem docelowym targetem doomowych wydawnictw, bo jednak wyżej cenię melodię i pewną różnorodność grania – tę oferują tylko te krótsze nagrania na płycie i za to gotów jestem My Dying Bride docenić. Z kolei ciężkie, przygniatające, monotonne, rozciągnięte poza granice wytrzymałości kawałki (jakie tu niestety dominują) to już nie moja bajka. Mimo wszystko Feel The Misery to swego rodzaju kwintesencja dotychczasowej twórczości formacji z Bradford i zapewne fani wystawią albumowi wysokie noty. Ja poprzestanę na dwóch mocnych gwiazdkach.