MELODY GARDOT
Currency Of Man
2015





Zmysłowa. Takim terminem zwykło się określać muzykę, jaką na swojej drugiej płycie proponuje Melody Gardot. Cokolwiek ten termin znaczy, wydaje się idealnie pasować, bo na pewno pani Gardot porusza zmysły. Ta śpiewająca po angielsku i francusku autorka piosenek, pianistka i gitarzystka z Filadelfii początkowo kojarzona była z jazzem, lecz stopniowo wzbogacała swą twórczość o inne elementy. Po wyciszonym i nieco monotonnym krążku The Absence przyszła pora na kolejną rewoltę stylistyczną. Currency Of Man oferuje gospel, odrobinę soulu, bluesa czy nawet rocka, a przede wszystkim bogatsze instrumentacje, jakich brakowało poprzednikowi. Jest też absolutnie unikalny klimat, jaki wytwarzają nowe piosenki. To porcja niezwykle dojrzałego, wysmakowanego popu, zresztą mniejsza tu o nazwę. Wystarczy przygasić światło, może zapalić świece, i zanurzyć się w mroczny świat pani Gardot. Mroczny nie tylko pod względem nastroju muzyki, lecz także samej tematyki utworów. Jak mówi artystka: „Każdy album jest podróżą, a ta płyta pod wieloma względami jest skokiem w nieznane. Spędziłam ostatnio sporo czasu w Los Angeles i wszystkie piosenki mówią o ludziach, których tam spotkałam: o ludziach, którzy prowadzą życie na krawędzi”.
Rzadko kiedy potrafią zauroczyć mnie płyty, z których trudno wyłowić jakieś wyraziste perełki, tu jednak tak się właśnie stało. Nie przeszkadzają mi nawet dęciaki, za którymi nie przepadam – na albumie użyto je ze smakiem i w odpowiedniej dawce. O pozytywnej ocenie zadecydował wspomniany klimat, bowiem kompozycje są dość podobne za sprawą najważniejszego instrumentu – głosu wokalistki. To on jest tu najważniejszy, lecz paradoksalnie najbardziej przekonały mnie rozbudowane kawałki, gdzie towarzyszący jej muzycy mogli trochę poszaleć. Choćby piękne bluesisko Preacherman, 7-minutowy hipnotyzujący If Ever I Recall Your Face czy jeszcze dłuższy Burying My Troubles. Jednak i te krótsze utwory chwytają za serce, jak np. Bad News, do złudzenia przypominający klasyk lat 50. Fever, czy oszczędne aranżacyjnie She Don’t Know. Zresztą już sam opener Don’t Misunderstand w zasadzie mówi wszystko – jeśli kupujecie takie granie, reszta jest dla Was.
Currency Of Man to niezwykle emocjonalna podróż. Stylistycznie album cofa słuchacza o kilka dekad lecz zarazem brzmi bardzo współcześnie. To dojrzała muzyka wrażliwej artystki, której przesłanie jest proste: to nie pieniądz jest najważniejszą „ludzką walutą”. Jest nią miłość do drugiego człowieka.