WILD
Dzika droga
2014, USA
biograficzny, dramat, reż. Jean-Marc Vallée
Kino drogi. Hasło potęga. Dla jednych już z założenia oznacza, że film będzie świetny. Innych od razu odrzuca od nudnego seansu. Obie grupy trudno pogodzić, a każda z nich ma trochę racji. Pewne jest jedno – stonowany, refleksyjny obraz stawia widzowi pewne wymagania. Nie każdy jest na to gotowy. Jeśli w kinie szuka jedynie niewymagającej rozrywki, to nie dla niego. W tym kontekście Dzika droga to film wzorzec. Już sam opis fabuły wiele wyjaśnia: młoda kobieta chcąc odnaleźć sens życia po śmierci matki i rozpadzie małżeństwa wyrusza w pieszą wędrówkę przez Stany Zjednoczone. To ekranizacja bestsellerowej, autobiograficznej książki dziennikarki Cheryl Strayed, zaś w roli głównej wystąpiła świetna Reese Witherspoon, której wróżono Oscara, lecz ostatecznie skończyło się na nominacji (nagrodę zgarnęła Julianne Moore).
Jaka więc jest Dzika droga? Znajdziemy tu piękne zdjęcia i fantastyczne krajobrazy, równie dobrą pracę kamery i kapitalną kreację głównej bohaterki. Nie ma wartkiej, wciągającej akcji ani fabularnych twistów. Jest samo życie, a skoro tak to musi też być trochę nudno i trochę zwyczajnie. Po prostu są osoby, które z osobistą tragedią i brakiem widoku na przyszłość radzą sobie inaczej niż większość. Taka wędrówka, takie wyzwanie to samoistna terapia. Obserwujemy więc, jak Cheryl radzi sobie z przeciwnościami, zaś monotonną wędrówkę kobiety po przejściach ubarwiają liczne reminiscencje. Trzeba przyznać, że kanadyjski reżyser Jean-Marc Vallée, który rok wcześniej pozytywnie zaskoczył filmem Witaj w klubie, i tym razem spisał się całkiem nieźle. Wycisnął z tej opowieści tyle, ile mógł, stopniowo odkrywając karty, zgrabnie wplatając obrazki z burzliwej przeszłości bohaterki, wreszcie serwując krajobrazy niczym z widokówki dał widzowi prawdziwą ucztę wizualną. To całkiem sporo jak na niemal dokumentalny film o pokonywaniu 1800-kilometrowej trasy przez Pacific Crest Trial.
Dzika droga to nie jest film dla wszystkich. To coś dla tych, którzy lubią takie senne klimaty bądź sami uwielbiają wyprawy poza miasto i samotne wędrówki po górach, gdzie można nabrać dystansu do rzeczywistości i zmierzyć się z własnymi myślami. Nie jestem fanem kina drogi (i mimo wszystko trochę się wynudziłem podczas seansu, który niespecjalnie wciąga) lecz tym razem muszę oddać szacunek twórcom. Można mieć różne spojrzenie na motywy bohaterki, różnie oceniać jej zachowanie, ale to nie zmienia faktu, że jest tu wszystko to, co być powinno. Dla miłośników kina drogi pozycja obowiązkowa. Pozostałych nie przekona.