DON’T BLINK Ani drgnij

Don't Blink Ani drgnij recenzja SuvariDON’T BLINK
Ani drgnij
2014, USA
thriller, reż. Travis Oates

Gdy w opisie amerykańskiego filmu czytam, iż niewielka grupa znajomych wybiera się do chatki w leśnej dziczy, od razu przed oczami stają mi setki podobnych do siebie niskobudżetowych produkcji. Zaraz pojawi się zakapturzony morderca i bohaterowie będą potulnie ginąć. A jednak debiutancki film Travisa Oatesa zrywa z takimi schematami. Jest nietuzinkowy, ma tajemniczy klimat i trzyma w napięciu do samego końca. Inna sprawa, że zamiast udzielać choćby częściowych odpowiedzi, zostawia widza z pytaniami i dużą swobodą interpretacji wydarzeń. Osobiście nie przepadam za takim finałem, gdzie scenarzyście ewidentnie zabrakło pomysłu na rozwiązanie intrygi, ale jak na produkt klasy B Ani drgnij naprawdę daje radę.
Gdy grupka przyjaciół dociera do domku letniskowego na szczycie gór Nowego Meksyku, okazuje się, że nikt tam na nich nie czeka. Chociaż na miejscu są wyraźne ślady niedawnej bytności ludzi, chatka jest opuszczona, a okolica kompletnie wymarła. Na domiar złego młodzi ludzie na dojazd zużyli cały zapas benzyny, nie mogą więc odjechać, zaś niepokojąca cisza i anomalie pogodowe wprowadzają między nimi bardzo napiętą atmosferę. Ta się jeszcze zagęszcza gdy niektórzy zaczynają znikać bez śladu. Dzieje się to nagle, dosłownie w mgnieniu oka – stąd tytuł oryginału sugeruje, by nie mrugać, bo za każdym mrugnięciem można opuścić świat doczesny (polskie tłumaczenie „Ani drgnij” nie jest najszczęśliwsze). Obserwujemy rosnące przerażenie bohaterów i wojnę charakterów, bo jak to zwykle bywa – w sytuacji zagrożenia życia z ludzi wychodzą prawdziwe demony. Znamy to z innych filmów, tutaj nie ma wielkiego nowatorstwa, ale też nikt chyba tego nie oczekuje. To w sumie prosty, lecz zarazem bardzo dobrze skonstruowany thriller, a aura tajemniczości tylko dodaje mu smaczku. Finał rozczarowuje, bo zostawia masę niedopowiedzeń, ale można na to spojrzeć inaczej: nie dostaliśmy głupawego zakończenia, jakie jest udziałem podobnych produkcji. Reżyser (i scenarzysta w jednej osobie) zostawił otwartą furtkę. Pokazał, że życie tak naprawdę trwa chwilę i mija w mgnieniu oka. Zanim się obejrzymy, to nie ma już wokół nas tych, których kochamy, a i my sami nie znamy dnia ani godziny. Zawsze musimy być gotowi. Dość skomplikowane przesłanie jak na tak banalny, momentami infantylny film, ale właśnie ta wieloznaczność jest jego sporym atutem. Szału może nie ma lecz mimo wszystko warto zobaczyć.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: