PYRAMID
Piramida
2014, USA
horror, reż. Grégory Levasseur
Nie słabnie moda na podziemne straszenie filmowane metodą found footage – raz wychodzi to lepiej, raz gorzej, trudno jednak doszukać się w tym oryginalności. A skoro wiemy, czego się spodziewać, bo lista tricków jest tu dość wąska, trudno o efekt zaskoczenia napędzający horrory. W przypadku debiutu reżyserskiego Grégory’ego Levasseura z pomocą nie idzie także fabuła, która przy lepszej wyobraźni twórców mogłaby uratować tę przeciętną produkcję. Niestety tylko początek opowieści jest udany – oto grupa archeologów odkrywa zakopaną głęboko w piasku trójścienną piramidę sprzed kilku tysięcy lat. Mimo rządowego nakazu przerwania prac i odwrotu badacze zapuszczają się do jej wnętrza, a tam czekają na nich już tradycyjne pułapki, jakie znamy z innych filmów o podobnej tematyce (ruchome ściany pełne złowieszczych hieroglifów, zstępujący sufit, zasypujący bohaterów piasek, najeżona kolcami podłoga). I to wszystko mogłoby się jakoś obronić – jest bowiem wywołujący dreszcze klaustrofobiczny klimat oraz dość dobrze i realistycznie wyglądające wnętrze piramidy. Jednak zamiast rozwinąć ten pomysł i oprzeć film na tajemniczych zagadkach i zasadzkach kryjących się w egipskich budowlach, scenarzyści postanowili ubarwić historię komputerowymi stworami – są więc też krwiożercze koty i mający budzić grozę Anubis, którego rola jest nie do końca zgodna z mitologią (to Ammut był potworem znanym jako „pożeracz umarłych”, zjadającym grzeszne dusze). O ile jednak podobny zamysł kapitalnie wygrano w przyprawiającym o ciarki filmie Zejście, o tyle tutaj jest zupełnie inaczej. Strachu i dramaturgii niewiele, napięcie rozmywa się w egipskich ciemnościach, więź z bohaterami zerowa, sztucznie wyglądające potwory wyskakują w dziwnych momentach, a sama końcówka swoją naiwnością i wręcz idiotyzmem woła o pomstę do nieba. Twórcom po prostu zabrakło dobrego pomysłu i starali się nadrobić to ubogim arsenałem środków grozy, chwilami rezygnowali nawet z formy paradokumentu, co jest kolejną niekonsekwencją. W efekcie całość wypada blado i zadowolić może tylko mało wybrednych widzów.