Powszechnie mówiono, że Real miał duże szczęście trafiając na Juventus w półfinale Ligi Mistrzów. Chyba piłkarze również w to uwierzyli, bo wyszli na boisko w Turynie rozkojarzeni i od początku prezentowali się bardzo mizernie. Już w 1 minucie nonszalanckim zagraniem Casillas sprokurował groźną sytuację, potem podobnie mylili się Ramos (jego podania w tym meczu to kompletna tragedia) czy Carvajal. O grze obronnej Marcelo w ogóle nie warto wspominać, zaś jego wysiłki z przodu były jeszcze gorsze. Zamiast przemyślanych wrzutek oglądaliśmy podania do Buffona. Madrytczycy zostawili sporo miejsca gospodarzom, a ci korzystali z zaproszenia. W 8 minucie zostawiony bez opieki Tevez mocno uderzył, a wybitą przez Casillasa piłkę dobił Morata i zrobiło się 1-0. Real odpowiedział niezłym uderzeniem Kroosa w 12 minucie i długo było to jedyne zagrożenie bramki Buffona. Środek pola Los Blancos nie istniał – Ramos gubił piłki grając w stylu Illarry (czyli do najbliższego lub do tyłu) bez żadnej kreatywności, Isco dryblował i dryblował i… jeszcze dryblował, zaś Bale… trudno było dostrzec, czy w ogóle jest na boisku. Tempo gry przypominało polską ligę i aż żal było patrzeć na tę grupę stojących w miejscu leniwych emerytów na tle zmotywowanych, pełnych energii Włochów, którzy kilkoma podaniami przedostawali się pod bramkę Ikera. Jednak stopniowo i Juventus zaczął uspokajać grę zapraszając Królewskich pod własne pole karne. To się zemściło w 27 minucie, gdy Real wreszcie rozegrał akcję w dobrym tempie i na jeden kontakt. Główną pracę wykonał James, dograł do Ronaldo, a ten głową dopełnił formalności. Po tym golu mecz stał się wyrównany, a w 41 minucie drugą szybką akcję madrytczyków zakończył James strzałem w poprzeczkę. Remis nie krzywdził żadnej ze stron, niemniej Real nie może tych 45 minut zaliczyć do udanych. Zbyt wolno, zbyt apatycznie, za mało ruchu z przodu, zero gry bez piłki, za dużo miejsca dla gospodarzy w środku pola. Zupełnie inny poziom motywacji niż na meczu z Atlético, a mecz sam się nie wygra.
Po zmianie stron zaczęła się powtórka z rozrywki. Znów Juventus więcej biegał i rozpoczął od bramki na 2-1. Tym razem po kapitalnej kontrze (kiedyś za Mourinho to Real tak grał zanim Ancelotti popsuł tę drużynę) szybkiego Teveza idiotycznie sfaulował Carvajal, a w 57 minucie rzut karny wykorzystał sam poszkodowany. Jeśli ktoś myślał, że madrytczycy coś zmienią, przyspieszą grę, rzucą się do ataku, musiał się bardzo zdziwić widząc ich kompletną bezradność. Po raz kolejny (który to już?) widać było, że ta drużyna nie jest dobrze przygotowana do sezonu. Znów wyszły braki kondycyjne i braki w motywacji – Real grał koszmarnie źle i nie potrafił stworzyć żadnego zagrożenia pod bramką Buffona, za to co chwila byliśmy świadkami zamieszania po drugiej stronie. W 63 minucie Carlo zareagował zdejmując bezproduktywnego Isco i wpuszczając Chicharito, który już w pierwszej akcji wystawił piłkę Ronaldo, ten był o włos od wyrównania. Ale poza żywotnością Meksykanina, który w kilka minut zdziałał więcej niż pozostawiony na boisku Bale przez cały mecz, niewiele się zmieniło. Optyczna przewaga gości w ogóle nie przekładała się na sytuacje bramkowe. Juventus potrafi się bronić, a Real to nie Barcelona i w ataku pozycyjnym nie ma pomysłu (ani umiejętności) i nie jest zbyt groźny. Wystarczy napisać, że w drugiej połowie Los Blancos nie oddali ani jednego celnego strzalu – to mówi wszystko o ich formie. Oczywiście dzisiejsza porażka nie kończy rywalizacji – za tydzień rewanż w Madrycie, jednak z taką grą nie ma co marzyć o awansie. Na razie król jest nagi – Real Ancelottiego (który notabene dostał od klubu zapewnienie, że niezależnie od wyników zostaje na kolejny sezon!) nadal nie daje żadnej pewności, potrafi zagrać kapitalnie, a zaraz potem żenująco źle. Prawdziwy doktor Jekyll i pan Hyde. Nawet jeśli wygrywa, to po niemiłosiernych mękach, bez luzu i swobody, jakiej mamy prawo wymagać po tak dobrych zawodnikach. I z tym trenerem chyba inaczej nie będzie. Fanom pozostaje nadzieja, że na Bernabéu Królewscy pokażą zupełnie inną twarz. Ta dzisiejsza była wstydliwie słaba.
Minus meczu: Marcelo, Ramos, Bale
Komentarze pomeczowe:
Nigdy więcej Ramosa na defensywnym pomocniku!!! Nie dość że żenada w odbiorach, 0 walki to jeszcze milion strat. Zawiódł. Trzeba szukać innej opcji na rewanż. Dlaczego nie dać Isco do środka? Czemu Ancelotti popełnia kardynalne błędy, dlaczego znowu wywalił Chicharito na ławę jak tylko ktoś z tercetu BBC wrócił? To Carlo przegrał ten mecz. Irytujący Marcelo bez formy od miesiąca.. Coentr?o jak tylko gra to nie zawodzi. Carvajal też porażka, dobrze że przyjdzie Danilo bo Hiszpan jest myślami w innym miejscu. 2-1 niby źle nie jest ale z taką grą to nawet Bernabéu nie pomoże…
Jeśli chodzi o cały przebieg spotkania, to zastanawiam się jak można było dopuścić do tego, żeby wszystkie długie piłki na napastników Juventusu trafiały do adresatów. Zdecydowanie za duże odstępy między formacjami doprowadziły do tego, że naprawdę kilkukrotnie mogliśmy zostać ukarani dużo bardziej.
Ten mecz pokazał również, że opcja Ramos w pomocy to może i jest przydatna na Atlético , kiedy trzeba walczyć o każdy metr boiska ale w przypadku, gdy Real ma prowadzić grę i dusić Juventus jest bezużyteczna. Koszmarny mecz Sergio. Wszystkiego jego przerzuty były fatalne, a do tego mnóstwo strat.
Atak również pokazał się z bardzo słabej strony. Całkowicie niewidoczny Bale, który powinien być pierwszy do zmiany. Ciężko mi stwierdzić, co się dzieje z tym gościem, bo patrząc przez pryzmat poprzedniego sezonu mamy do czynienia z kompletnym zjazdem formy. Rozumiem, że na przestrzeni całego sezonu każdy może wpaść w większy lub mniejszy dołek. Ale dołować praktycznie cały czas? Bale od dłuższego czasu ratują tylko i wyłącznie pojedyncze zagrania, a oczekiwania wobec niego są zdecydowanie większe.
Na koniec zostawiam sobie analizę drugiej bramki gdzie po prostu zobaczyliśmy całkowity pokaz frajerstwa. Przede wszystkim Marcelo nie może sobie strzelać na wiwat będąc z tego co widziałem przedostatnim obrońcą. Byle rykoszet i robi się z tego kontra 2 na 2. Warto popatrzeć na jakieś archiwalne spotkania, aby zobaczyć co w takich sytuacjach robił np. Modrić, który albo wrzucał długie piłki w pole karne albo rozgrywał akcje do bocznych sektorów boiska.
Drugim winowajcą jest Carvajal, który z niewiadomych mi przyczyn zdecydował się na atak na Teveza po tym jak bardzo mądrze wypchnął go do boku, umożliwiając praktycznie czyste uderzenie na bramkę Ikera. Obu panom na pewno nie można odmówić gry do przodu ale nie może ona przyćmić juniorskich błędów w obronie.
Nie oczekuję od nich wygrania ligi mistrzów bo to się jeszcze nikomu nie udało dwa razy z rzędu, ale oczekuję poświęcenia, walki i ogólnie kur….wa jakiejś składnej gry. Piłkarze po kilkadziesiąt milionów robią 3 składne akcje przez cały mecz! Bale pokazuje dno przez cały sezon, ale jak jest zdrowy to gra w pierwszym składzie chociaż Chicharito pokazał więcej przez 5 minut niż Bale przez cały mecz. Ogólnie cały zespół grał megafatalnie. Z taką grą jak dziś to wstyd się światu pokazywać. Mam nadzieję, że dotrze do piłkarzy, że się ośmieszyli (łatwiejszego rywala nie mogli już mieć) i zepną się na rewanż jak z Atletico.
Szczerze to Real nie zasługuje na Finał LM, dzisiaj to pokazali.
Bardzo ciekawi mnie, jak Ancelotti zmotywował zespół na ten mecz i jak zadbał o jego koncentrację. Casillas na samym początku podaje do rywala, Ramos przez cały mecz kopie w aut, za plecy albo do graczy Juve, Pepe w drugiej połowie pod naszą bramką w prostej sytuacji podaje wzorem Casillasa pod nogi rywala, nawet Varane dołożył pustaka do gola Moraty. Marcelo i Carvajal to od paru gier porażka, ale to też oddzielna historia, której można było łatwo uniknąć, gdyby trener włączył myślenie po meczu z Sevillą.
I te głupie zmiany – schodzi Isco, zostaje Bale. Hiszpan zawsze jest w stanie zrobić coś z niczego, a Walijczyk jak stanie w meczu, to już przechodzi obok gry. Poza tym dopiero wraca po kontuzji, litości. Isco jest w stanie robić grę, Bale jest w stanie tylko zrobić zryw. Ale w końcu Carlo ma już 2 z BBC, wiec wałkuje ich niezależnie od formy. I Jesé na 5 minut… Już lepiej było wcześniej dać Coentr?o za Marcelo. Więcej pożytku w obronie, w ataku i w grze zespołowej.
Mimo wszystko wynik jest znacznie lepszy niż gra. Zrobi się problem, gdy Juve strzeli na Bernabéu, ale najpierw Valencia. Z taką grą i z takimi decyzjami kadrowymi w sobotę koniec marzeń o Lidze, a w środę koniec sezonu.
Dzisiaj graliśmy w 9 bo to, co robili Bale i Ramos, to zwykły sabotaż. Trudno się gra w 9 przeciw dobrze zmotywowanej drużynie. A do tego Marcelo czy Carvajal nie byli wiele lepsi. Jedyne rozwiązanie dla Realu to Carlo out razem z Balem i w pakiecie jeszcze Benzema. Carlo jest 2 sezon, a robi ciągle te same błędy. Widać, że już brak mu koncepcji na cokolwiek, nie ma w nim takiego powiewu świeżości taktycznej. Potrzeba trenera z jakąś wizją, bo od Carlo to my się pięknej piłki nie doczekamy. Zawsze będą męczarnie albo totalna zlewka i gra na stojąco.
Bale to jest nieporozumienie, nie wiem czy on jest tak słaby czy źle ustawiony, zblokowany, czy co? Nie jestem w stanie pojąć, ile razy można zagrać taki piach w meczu, a trener i tk go wystawia. Ma Groszka w superformie, ale woli Bale’a. Benzema też powinien odejść, to nie jest napastnik na Real, ile można czekać, że Karim nagle eksploduje formą, kolejny sezon mija a Karim jak zwykle – 1 mecz dobry i 10 do d*py . Jak w rewanżu zagra Bale z Benzemą to zaczynamy mecz w 9.