STATE URGE Confrontation

State Urge Confrontation recenzjaSTATE URGE
Confrontation
2015

Niedawno zachwycałem się debiutem State Urge – wyjątkowej kapeli na rodzimym, jakże bogatym podwórku progresywnego rocka. W styczniu 2015 mieliśmy możliwość poznania drugiej płyty muzyków z Trójmiasta, która z pewnością ugruntuje ich pozycję na polskiej scenie. Jest wprawdzie nieco inna, mniej przystępna od White Rock Experience, lecz to wciąż kawał solidnej artrockowej szkoły grania na poziomie osiągalnym tylko dla wybranych. Confrontation to album koncepcyjny i wymaga od słuchacza skupienia, bez tego trudno go w pełni docenić. Nawet nie chodzi o warstwę liryczną – opowieść o poszukiwaniu wewnętrznej równowagi, o konfrontacji człowieka z otoczeniem i własną osobowością, lecz także o wielobarwną stronę muzyczną. Ta jest rozwinięciem pomysłów z debiutu, jednak więcej tu zmian tempa, łamańców, a nawet jazzujących wstawek (jak choćby klawisze w Revival). Oczywiście trzon muzyki pozostał ten sam, inspiracje również – pisałem o tym poprzednio. Nie wymieniłem tylko grupy Pendragon, ale ta z kolei inspiruje się innymi klasykami, więc można tak w kółko. To nie jest aż tak istotne, podobnie jak nazwa muzyki granej przez State Urge – dla mnie to art rock w czystej postaci, oni nazywają ją white rock i niech tak pozostanie.
   Rozkładanie poszczególnych utworów na czynniki pierwsze mija się z celem. Nawet jeśli nie mogę odmówić uroku niektórym kompozycjom krótszym (tym trwającym w okolicy 5 minut) – tu na pierwszy plan wysuwa się ballada Cold As A Lie, to jednak zespół najlepiej wypada w nagraniach rozbudowanych, gdzie muzycy mają szansę bardziej się wykazać. Są na albumie trzy takie utwory. O ile poprzedzony organowym intro Midnight Mistress w dalszej partii nieco rozczarowuje swa monotonią i brakiem pomysłu na ciekawe rozwinięcie (z wyjątkiem niezłej solówki gitarowej, ale to standard w takiej muzyce), o tyle Liquid Disease już może się podobać jeśli chodzi o konstrukcję. Po delikatnym wstępie następuje część dynamiczna trwająca aż do rozpędzonego finału. Ale to wszystko i tak blednie przy zamykającej album kompozycji. 10-minutowy More to prawdziwe magnum opus State Urge. Zestawienie tytułu z płytą Pink Floyd przypadkowe, ale już skojarzenie budowy utworu ze suitą Echoes jest jak najbardziej na miejscu. Zwłaszcza klawiszowe przełamanie Michała Tarkowskiego i gilmourowski gitarowy finał Marcina Cieślika. Utwór na poziomie debiutu, a może nawet lepszy niż debiut. Prawdziwa wizytówka zespołu. Jest koncepcja, kapitalna melodia, rozwinięcie, klimat. Dzieło doskonałe. Szkoda, że tylko jedno takie na całym krążku. Pod tym względem na White Rock Experience było znacznie lepiej. Ale nie ma co narzekać – Confrontation to kolejny udany album tej młodej formacji. Muzycy pokazali, że nie tkwią w miejscu, że nadal poszukują bogatszych form muzycznych i nowych rozwiązań. Trzymam kciuki, by utrzymali tę formę.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: