SALVATION
Salvation
2014, Dania
western, reż. Kristian Levring
Western to w pewnym sensie gatunek wymarły. W zasadzie wszystko w tym temacie już powiedziano (i to dawno temu), więc mało kto dzisiaj kręci tego typu filmy. Gdy w latach 50. powstawały największe klasyki kina, Kristiana Levringa jeszcze nie było na świecie. Co zresztą w typowo amerykańskim gatunku może mieć do powiedzenia Duńczyk? Okazało się, że jednak może i choć jego Salvation nie przyniesie zbawienia dla westernu jako takiego, dostarcza przyzwoitej rozrywki w starym stylu. Oczywiście tylko dla wielbicieli westernów, bo cała reszta nawet niech nie próbuje zasiąść przed ekranem.
Levring dobrze odrobił lekcję (co w tym przypadku akurat nie jest zbyt trudne) – zawarł w swoim filmie całą masę cytatów i wszystkie potrzebne cechy klasycznego westernu. Akcja się toczy w XIX wieku, amerykański osadnik sprowadza do USA żonę z dzieckiem. Gdy ci zostają brutalnie zamordowani, w ramach zemsty zabija sprawców, czym ściąga na siebie gniew terroryzującego okolicę lokalnego gangu i jej bezwzględnego szefa. Jest więc typowy czarny charakter i nieskazitelny bohater, który teraz sam będzie musiał stanąć do nierównej walki. Jest zbrodnia i motyw zemsty, który wyzwala w ludziach nadprzyrodzone moce. Jest zastraszona ludność z niezdarnym szeryfem na czele, jest też właściwy klimat opowieści (również dzięki dopasowanej kolorystyce obrazu). Brakuje tylko Indian, ale są dobrze reprezentowani przez zniewoloną kobietę herszta bandy (w tej roli Eva Green). To jednak tyle plusów, bo gdyby tak się właściwie przyjrzeć, to wszystko w tym filmie jest średnie – fabuła, aktorstwo czy tempo narracji. Nie ma wybitnych kreacji ani porywającej akcji, chociaż grzechem byłoby tylko narzekać, bo jest dość solidnie i jeśli akceptujemy konwencję, to nie będziemy się nudzić. Jednak sama solidność nie wzbudza emocji, a Levring niczym nie zaskakuje. Z góry wiadomo, jak całość się skończy, a nieporadność bandziorów tylko irytuje widza. Z tego powodu trudno o identyfikację z bohaterem i chociaż Salvation to całkiem poprawnie (czytaj: w amerykańskim stylu) zrobiony niskobudżetowy western, zachwycać się nie bardzo jest czym.