CALIFORNICATION
Californication
2007, USA
serial, 7 sezonów
David Duchovny nie grał wielkich ról w znanych filmach. Nie szkodzi – jako agent Mulder w serialu Z archiwum X zyskał wystarczającą popularność. Gdy świat zaczął o nim zapominać, pojawił się Californication – serial, którego został jedyną gwiazdą. Reszta obsady (mimo znakomitej gry) to tylko tło, chociaż w pamięci na pewno pozostają wyraziste oczy i zniewalający uśmiech Nataschy McElhone, grającej jego byłą żonę Karen. Fabułę można streścić krótko – pisarz Hank Moody po napisaniu książki Bóg nienawidzi nas wszystkich przeżywa kryzys twórczy, co nie przeszkadza mu dobrze się bawić i wyrywać wszystkie atrakcyjne laski w słonecznej Kalifornii. Oglądamy jego poplątane życie przez kilka lat, lecz każdy kolejny dzień jest w zasadzie taki sam. Innymi słowy – serial o niczym, który naprawdę trudno jednoznacznie ocenić. Pomijając urok i świetną grę Duchovny’ego oraz urodę występujących tu pań (i bez zahamowań prezentujących swe wdzięki), niełatwo znaleźć coś więcej. Dużo erotyki, jakby cały świat kręcił się wyłącznie wokół seksu (może w zdeprawowanej Kalifornii tak jest?); niedojrzały emocjonalnie bohater, który nie potrafi odmówić żadnej kobiecie; jego była żona, która wciąż tylko odchodzi i wraca tylko po to, by ponownie odejść; wreszcie nastoletnia córka, chyba najbardziej sensowna w tym całym zdziwaczałym towarzystwie. Serial, który początkowo intryguje i wciąga, lecz z czasem nudzi swą powtarzalnością i brakiem pomysłu. Powinien się skończyć po 4 sezonie (a już wtedy byłby ciut za długi), pozostałe 3 dokręcono na siłę i zupełnie niepotrzebnie. Ma swoje wielkie momenty jak 8 odcinek 3 serii, gdy pętla mocno zaciska się na szyi głównego bohatera, lecz bez obawy – ten nie wynosi z tego żadnej nauki, nadal pozostaje bezrozumnym dzieckiem przebranym za dorosłego rodzica. Celowo trochę to spłyciłem, bo nie ma potrzeby szukać głębi tam, gdzie jej nie ma. Przekaz jest jasny – wieczna zabawa, zero odpowiedzialności, igranie z uczuciami tych, których kochamy. Coś akurat dla niedorozwiniętych popraprańców, których na świecie nie brakuje. Idealna pozycja w erze Internetu i upadku tradycyjnych wartości.
Californication to z założenia serial komediowy, jednak więcej tu elementów dramatycznych lub takich, które dramatycznymi miały być, lecz to nie do końca się udało. Mimo pustki emocjonalnej obraz Kapinosa uzależnia i widzowi trudno się oderwać od ekranu. Może to kwestia przełamywania pewnych granic i balansowania na granicy dobrego smaku? A może wyczekiwania, że wszystko w końcu jakoś się rozwiąże, Hank nabierze rozumu, odzyska stabilizację i rodzinę? Przy tak pokręconej osobowości i w tak niesprzyjającym środowisku nie ma na to szans. Wiadomo, że każdy powrót i tak skończy się rozstaniem. Więc o czym jest Californication? To tylko pełne pikantnych dialogów wycinki z życia seksoholika i jego równie odjechanego przyjaciela „masturbatora”. Bez początku, bez końca, bez nadrzędnej idei. Niby facet chce odzyskać kobietę, którą rzekomo kocha, ale robi wszystko na opak. Ona niby ma go dosyć, ale wciąż wraca. I tak w koło Macieju. W tzw. normalnym życiu tak się nie dzieje, i może dlatego ludzie lubią oglądać taką fikcję. Bo co jak co, ale życie Hanka na pewno nie jest nudne. Jest tylko puste i pozbawione sensu. Jedno nie ulega wątpliwości – wyrazistą i rewelacyjnie zagraną postacią Hanką Moody’ego David Duchovny wymazał z pamięci widzów postać Foxa Muldera i na nowo zdobył ich serca.