[REC]4 APOCALIPSIS
[REC]4 Apokalipsa
2014, Hiszpania
horror, reż. Jaume Balagueró
Jaume Balagueró to jeden z najciekawszych hiszpańskich reżyserów kina grozy (Ciemność, Apartament, Słodkich snów), który zasłynął filmem [REC] stworzonym wspólnie z Paco Plazą. To jeden z lepszych horrorów dekady, oczywiste więc było, że doczeka się kontynuacji. Ta była już mniej spektakularna więc część nr 3 nakręcił już sam Plaza, a ponieważ oblał egzamin, przy kolejnej odsłonie do pracy wrócił Balagueró. Niestety z równie mizernym skutkiem. Tym razem akcję umieszczono na starym tankowcu, dokąd przetransportowano dziennikarkę ocalałą z masakry w barcelońskiej kamienicy. Jak widać scenarzysta (również Balagueró, a jakże!) pominął wydarzenia z poprzedniej części (którą nazwano genezą, ale żadną genezą nie była) i nawiązał do klasycznej fabuły filmu. Angela ma zostać poddana kwarantannie, lecz na statku nie ma do tego warunków. Nie odkryję Ameryki pisząc, że rozwijający się w jej organiźmie wirus dość szybko się uwolni i rozpocznie krwawą jatkę. Tyle na temat fabuły, bo tak naprawdę nie ma o czym pisać. Tak naprawdę tylko do miłośników taniego kina zombie kieruje Balagueró swą produkcję.
Pal licho, że zrezygnowano z konwencji found footage, której nie jestem fanem, lecz była ona elementem charakterystycznym tej serii. Pal licho, że nadano patetyczny, oderwany od treści tytuł – potocznie słowo apokalipsa oznacza koniec świata przepowiedziany w Biblii, tymczasem reżyser proponuje bezładną bieganinę grupki ludzi po niewielkim frachtowcu i nie ma mowy o masowej skali wydarzenia. Problemem jest cała reszta – [REC]4 to przeciętny film o żywych trupach powielający wszelkie wady tego typu pozycji: chaotyczny i wtórny do bólu scenariusz nie trzyma się kupy, ludzie zachowują się idiotycznie, aktorzy są drewniani, a stwory zamiast grozy budzą zażenowanie i salwy śmiechu. Jak ktoś szuka dynamicznego i widowiskowego filmu o zombie – może sięgnąć choćby po niedawny World War Z z Bradem Pittem. Jaume Balagueró niepotrzebnie spłycił serię [REC] odzierając ją z całej magii. Nie ma tu klimatu, nie ma grozy, nie ma konsekwencji (skoro zarażeni bali się krzyża, dlaczego na staku brak księdza?), nie ma napięcia. A bez tego wszystkiego trudno wskazać powód, by obejrzeć ten film i bezpowrotnie zmarnować godzinę życia. Chyba że chcecie zabawić się w wyszukiwanie nielogiczności i błędów reżyserskich, ale chyba nie o to chodzi w filmie klasyfikowanym jako horror.
[REC] był świetny – to prawdziwy powiew świeżości w straszeniu widza i graniu na jego emocjach. Mam ciarki na samo wspomnienie tamtego seansu. Jego kontynucja już nie szokowała, ale jeszcze jako tako dawała radę (próbowano wyjaśnić przyczyny opętania). Wszystkie kolejne odsłony to tylko irytujące próby żerowania na dobrym tytule niewarte czasu i pieniędzy.