MANIC STREET PREACHERS
Futurology
2014





Nigdy nie byłem fanem Manic Street Preachers i nie rozumiałem powodu popularności walijskiej kapeli. Nie mają na koncie ponadczasowych hitów (w ogóle trudno jakikolwiek wymienić), nie nagrali żadnego wielkiego, godnego zapamiętania albumu, a jednak od lat zbierają całkiem pozytywne recenzje i dorobili się sporej grupki fanów. Zanim przesłuchałem najnowsze dzieło grupy, sięgnąłem po ich starsze kawałki i nadal twierdzę, że kompletnie brak im wyrazistości. To bardzo bezpieczne granie, może stąd te pochwały? Tak czy inaczej Walijczykom należy się szacunek za prawie 30 lat na scenie i trzymanie poziomu (bo nawet jeśli mnie ich twórczość nie podchodzi, każdy album MSP ląduje w Top20 list sprzedaży). Z pewnością tak samo będzie z Futurology.
Przyznam, że pozytywnie zaskoczył mnie ten krążek. Ma specyficzny klimat i chociaż kompozycje znów są do siebie dość podobne i żadna nie wyrasta ponad inne, naprawdę dobrze się go słucha. To bez wątpienia jedna z najlepszych płyt zespołu i nie chodzi mi o wastwę liryczną, tylko o samą muzykę. O tekstach oczywiście też warto wspomnieć, bo Manic Street Preachers (jak przystało na kapelę o takiej nazwie) zawsze dbali o to, by śpiewać o czymś więcej niż „sex, love & rock’n’roll”. Koncertowali na Kubie, znają się z Fidelem Castro i chociaż ich socjalistyczne poglądy nie każdemu przypadną do gustu, przynajmniej są konkretne i czytelne. Na nowej płycie też znajdziemy wiele komentarzy do obecnej sytuacji politycznej, rozważań nad podzieloną Europą (Europa Geht Durch Mich) czy przyszłością człowieka (Futurology). Jednak ważniejsza jest warstwa muzyczna i tu obserwujemy prawdziwy wysyp nawiązań do przeszłości ubranych w typową dla Walijczyków stylistykę. Są więc progrockowe popisy w instrumentalach Dreaming A City (Hugheskova) i Mayakovsky, nawiązania do britpopu oraz hitów ery disco (The Next Jet To Leave Moscow, Let’s Go To War, Futurology) czy czasów krautrocka. Muzycy nie ukrywają niemieckich inspiracji (płytę nagrano w słynnym berlińskim Hansa Studio), a industrialny utwór Europa Geht Durch Mich z wokalem Niny Hoss należy do najlepszych w zestawie. Ta stylistyczna mieszanka nie umniejsza wartości ani komercyjnego potencjału albumu, którego dobrą próbką jest singlowy numer Walk Me To The Bridge.
Manic Street Preachers są w znakomitej formie i muszę to docenić nawet ja, który nie przepadam za ich stylistyką. Nadal uważam, że wszystkie te utwory są trochę nijakie – niby rytmiczne, ładne, ale nieco bezpłciowe. Jednak podtrzymuję zdanie, że słucha się tego całkiem przyjemnie i skoro aż tyle napisałem, to nie wypada dać mniej niż 3 gwiazdki.