HORNS
Rogi
2013, USA
thriller, horror, reż. Alexandre Aja
Po Harrym Potterze i świetnej Kobiecie w czerni Daniel Radcliffe wystąpił w kolejnej ekranizacji, tym razem powieści Joe’ego Hilla (syna Stephen Kinga) Rogi, i znów jest tu najważniejszą postacią. Książki nie czytałem (i to chyba dobrze, bo zwykle literacki pierwowzór jest znacznie lepszy od jego filmowej adaptacji) więc mogę bez uprzedzeń skupić się na pracy francuskiego reżysera. Alexandre Aja popełnił kilka niezłych horrorów, z Bladym strachem na czele, jednak jego ostatnia produkcja Pirania 3D to tylko jakiś niesmczny żart. Z kolei stanowiące gatunkowy miszmasz Rogi są nieco lepsze, lecz zdecydowanie wymykają się jednoznacznej ocenie.
Narratorem opowieści jest jej główny bohater Ig Perrish (Radcliffe). W niewielkim górskim miasteczku nikt go nie lubi, jest bowiem głównym podejrzanym o morderstwo swojej dziewczyny Merrin (Juno Temple). Wprawdzie na jego winę nie ma twardych dowodów, ale lokalna społeczność już wydała wyrok. Chłopak pragnie za wszelką cenę odnaleźć sprawcę lecz w swych staraniach nie może liczyć nawet na wsparcie rodziców. Z pomocą przychodzą mu moce piekielne – po suto zakrapianej nocy zauważa, że wyrosły mu czerwone rogi, a z czasem odkrywa ich magiczne właściwości. Diabelskie rogi zmuszają rozmówców do mówienia prawdy, do wyjawiania swych mrocznych grzechów i najskrytszych pragnień, a Igowi dają możliwość manipulowania ludźmi i obnażania ich zakłamania. Jeśli myślicie, że wiecie, co dalej, możecie się mocno zdziwić. Film niczym kameleon wielokrotnie zmienia swe oblicze, co jest jego główną wadą.
Alexandre Aja chyba nie do końca wiedział, co chce nakręcić. Jak na horror za mało tu grozy i za dużo elementów komediowych, które z kolei mogłyby zwiastować czarną komedię – na tę jednak jest ich za mało. Przyznam jednak, że niektóre są naprawdę kapitalne. Mógłby to być niezły thriller, ale interesujący wątek kryminalny psują tytułowe rogi. Od pewnego momentu trudno dobrze zapowiadającą się historię traktować poważnie, a idiotyczna końcówka całkowicie wypacza jej sens. Radcliffe gra nawet nieźle lecz nawet on przy takim scenariuszu nie ma szans uratować filmu. O efektach specjalnych nawet nie chcę wspominać (są dość przeciętne), bo to tylko dopełnienie fabuły i ich jakość nie podnosi ani specjalnie nie obniża oceny całości. A ta niestety nie może być wysoka. Rogi to balansujące na granicy kiczu pokręcone kino z fajnymi momentami, których jest jednak za mało jak na rozbudzone intrygującym początkiem apetyty, zaś przejście od celnej groteski do kiepskiej farsy w finale psuje nie najgorsze mimo wszystko wrażenie. Seans polecam tylko ludziom o bardzo otwartych umysłach.