ANNIE LENNOX Nostalgia

Annie Lennox Nostalgia recenzjaANNIE LENNOX
Nostalgia
2014

To ona ma już 60 lat? Nie do wiary, prawda? Sweet Dreams duetu Eurythmics wciąż brzmi tak świeżo, iż trudno uwierzyć, że to przebój sprzed ponad 30 lat. Jednak w przypadku głosu Annie Lennox wiek nie ma żadnego znaczenia. Artystka nagrywa rzadko (poprzedni krążek wydała 7 lat temu), a jej solowa kariera nie jest porównywalna z pasmem sukcesów u boku Dave’a Stewarta, ale śpiewa wciąż doskonale i jej najnowsza płyta jest tego najlepszym świadectwem. Zgodnie z najnowszą modą Lennox poszła w ślady Bryana Adamsa, Roda Stewarta, Barbry Streisand czy Lady Gagi z Tonym Bennettem, i postanowiła przypomnieć stare, sprawdzone kawałki. Płyta z coverami to zawsze dość bezpieczny wybór. Ludzie chętnie kupią piosenki, które znają, a nowe interpretacje tylko zaostrzą apetyt. W zasadzie recenzje takich krążków można pisać w ciemno, nawet nie znając całości materiału. Lennox ma dobry głos, śpiewa dostojnie, wybrała same spokojne kompozycje (standardy z lat 30-tych i 40-tych XX wieku, wcześniej spopularyzowane przez Louisa Armstronga, Ninę Simone czy Billie Holiday) i w tym materiale sprawdza się znakomicie. Ja wprawdzie pod koniec byłem bliski zaśnięcia, lecz to wina monotonnego zestawu, a nie złego wykonania.
   W przypadku Annie Lennox o sukcesie jej interpretacji (nie ukrywajmy – dość bliskich oryginałom) decyduje charyzma artystki. Podkłady są minimalistyczne (smyczki, klawisze, fortepian, czasem trąbka lub chórek), dominuje jej rozpoznawalny głos o bardzo szerokiej skali. Lennox śpiewa bardzo nauralnie, bez wysiłku, znacznie lepiej niż chociażby wspomniana Lady Gaga, ale to chyba nikogo nie dziwi. Nie przesadza, nie nadinterpretuje, a aranżacyjna asceza to w tym przypadku zaleta produkcji. Takie perły jak Georgia On My Mind, Summertime, I Put A Spell On You czy Strange Fruit, znane z wielu kapitalnych wykonań, dostają tutaj nowe życie. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wspomniana monotonia. Brak jakiegoś żywszego kawałka, czegoś innego, co na chwilę podniesie ciśnienie u zasypiającego słuchacza. Za to drobny minus (gwiazdeczka w dół), ale i tak to najlepszy krążek z coverami z tzw. Wielkiego Amerykańskiego Śpiewnika. Dobrze, że artystkę dopadła nostalgia.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: