GIVER
Dawca pamięci
2014, USA
sci-fi, reż. Phillip Noyce
Oparty na bestsellerowej powieści Lois Lowry Dawca pamięci przedstawia wizję fikcyjnego świata przyszłości, w którym wyciszono emocje, ludzi zamieniono w bezwolne maszyny do wykonywania poleceń, pozbawiono uczuć i wspomnień. Jedynym, który ma do nich dostęp, jest tytułowy Dawca (Jeff Bridges). Ma obowiązek przekazać je Jonasowi – Odbiorcy pamięci wybranemu przez przewodniczącą Rady Starszych (Meryl Streep). W czasie kolejnych sesji chłopak odkrywa, w jakim zakłamaniu dotychczas żył, i postanawia się zbuntować. Czy ta historia nie wygląda znajomo? Widzieliśmy już dziesiątki podobnych. Szkoda, że ekranizacji nie podjęto się 20 lat temu, zaraz po wydaniu książki. Wtedy byłaby świeża i mogła odnieść sukces. Dzisiaj trąci myszką, a paradoksalnie największym atutem tej bajeczki dla młodzieży są role starych wyjadaczy ekranu. Jednak nawet brawurowo grający Streep i Bridges nie są w stanie uratować tak marniutkiego filmu. Zawiódł nie tylko scenarzysta, ale przede wszystkim reżyser.
Futurystyczna wizja przyszłości przedstawiona przez Phillipa Noyce’a zupełnie mnie nie przekonała. Schematycznemu do bólu obrazowi kompletnie brak dynamizmu, postacie są tak samo sztuczne jak ich zachowania i cała ta intantylna historyjka, a skok motocyklem w przepaść, jak i ucieczka głównego bohatera z noworodkiem w ręku w tak zaawansowanym technologicznie społeczeństwie (sprawność policji gorsza niż milicji w PRL-u) zakrawa na niesmaczny żart. Pominę już ich dalsze losy i wycieńczającą wędrówkę przez strefy klimatyczne bez żadnego uszczerbku dla zdrowia dziecka, bo to tylko następstwo (i zarazem apogeum) idiotyzmów pokazanych wcześniej. Zresztą kpina z intelektu widza jest stale obecna na ekranie (sanki w środku lasu, „nieśmiertelne” niemowlę, przekroczenie granicy zamkniętego świata w ułamku sekundy uaktywni wszystkim ludziom wspomnienia, a co jeszcze ciekawsze – oni w tym ułamku sekundy zrozumieją to, do czego nasz bohater dochodził miesiącami, itd.), podobnie jak całkowity brak konsekwencji (emocje ludzi wyciszone, ale zazdrość jest obecna; cisza nocna, wszyscy potulnie siedzą w domach, a tu nagle na drodze uciekającego bohatera staje dawny przyjaciel, itd.), a na koniec brak pomysłu, jak z tego nagromadzenia bzdur wybrnąć. W efekcie zakończenia brak – opowieść się po prostu urywa…
Temat był nośny, można było z tego zrobić porządny film, a wyszło pozbawione sensu kino familijne dla bezmózgiej dzieciarni. Jak kogoś interesuje podobna tematyka, polecam Equilibrium – wszystko to samo, ale nakręcone z głową i na poważnie. Niedawno był też na ekranach film Niezgodna, który choć również był daleki od ideału, to jednak wszystko było pokazane o niebo lepiej i bardziej realistycznie niż w Dawcy pamięci. Jedyne, co tutaj zrobiono dobrze, to dynamicznie zmontowany trailer, który zachęcał do seansu i pokazywał wszystko, co najważniejsze. I na trailerze radzę poprzestać.