IQ
The Road Of Bones
2014





Lata mijają, a muzycy z IQ – brytyjscy klasycy progresywnego rocka, mimo sporych roszad personalnych dalej grają swoje. Nie ulegają modom, nie zdradzają wpracowanej formuły i choć wydają płyty niezbyt często (ostatnio co 5 lat), każda z nich jest sporym wydarzeniem. Ta najnowsza również, chociaż zadowoli głównie starych sympatyków istniejącej ponad 30 lat kapeli. Może właśnie na tym polega fenomen IQ, że dawkują swoją muzykę i nawet jeśli powielają patenty ze starej progresywnej szkoły, robią to na tyle rzadko, że zawsze zbierają pozytywne recenzje.
Nowy krążek w wersji podstawowej zawiera zaledwie 5 kompozycji (najdłuższa trwa 19 minut), lecz dla fanów obowiązkowa jest wyjątkowo wypasiona edycja specjalna. Na drugim krążku 6 znakomitych nagrań (kolejne 50 minut), które teoretycznie są odrzutami, a tak naprawdę wcale nie ustępują głównemu materiałowi. Może są mniej zwarte, bardziej różnorodne stylistycznie, ale naprawdę zachwycają.
The Road Of Bones to trudna do oceny płyta. Bardziej mroczna od poprzedniczki, z dominującymi klawiszami i niewielką ilością gitarowych solówek, które ograniczono na rzecz riffów (szkoda), jednak każda z kompozycji trzyma wysoki poziom, a jednocześnie żadna nie powala na kolana. Może poza tytułową – The Road Of Bones zaczyna się delikatnie, fantastycznie się rozwija aż do niemal metalowej końcówki. Oczywiście apogeum krążka stanowi najbardziej rozbudowany utwór, 19-minutowa suita Without Walls z pięknymi partiami wokalnymi Petera Nichollsa, który podobnie jak wieńczący całość, trwający 12 minut Until The End, nieco się ciągnie. Innymi słowy – to świetne, wielowarstwowe kompozycje, ale gdyby były nieco krótsze, wyszłoby im to na zdrowie. A i lepsza melodia, bardziej wyrazisty motyw główny, też by nie zaszkodziły. Trochę się czepiam, bo to przecież udany album, a czego brakuje na krążku pierwszym, można znaleźć na drugim, i choć trudno go rozpatrywać jako integralną część The Road Of Bones, to trudno o nim nie wspomnieć. Dynamiczny opener 1312 Overture, subtelna, kameralna kompozycja Fall And Rise czy zamykający go przepiękny Hardcore (wreszcie jest gitarowa solówka) to nagrania godne najwyższej uwagi. To ostatnie to mój numer jeden całego wydawnictwa (obok kompozycji tytułowej) i aż żal serce ściska, gdy po 11 minutach się wycisza.
Klasycy nie zawiedli. Może nie stworzyli dzieła wybitnego, ale The Road Of Bones to najlepsza z solidnych płyt 2014 roku. Solidnych czyli takich, które serca nie porywają, lecz trudno im coś konkretnego zarzucić.
Nowy krążek w wersji podstawowej zawiera zaledwie 5 kompozycji (najdłuższa trwa 19 minut), lecz dla fanów obowiązkowa jest wyjątkowo wypasiona edycja specjalna. Na drugim krążku 6 znakomitych nagrań (kolejne 50 minut), które teoretycznie są odrzutami, a tak naprawdę wcale nie ustępują głównemu materiałowi. Może są mniej zwarte, bardziej różnorodne stylistycznie, ale naprawdę zachwycają.
The Road Of Bones to trudna do oceny płyta. Bardziej mroczna od poprzedniczki, z dominującymi klawiszami i niewielką ilością gitarowych solówek, które ograniczono na rzecz riffów (szkoda), jednak każda z kompozycji trzyma wysoki poziom, a jednocześnie żadna nie powala na kolana. Może poza tytułową – The Road Of Bones zaczyna się delikatnie, fantastycznie się rozwija aż do niemal metalowej końcówki. Oczywiście apogeum krążka stanowi najbardziej rozbudowany utwór, 19-minutowa suita Without Walls z pięknymi partiami wokalnymi Petera Nichollsa, który podobnie jak wieńczący całość, trwający 12 minut Until The End, nieco się ciągnie. Innymi słowy – to świetne, wielowarstwowe kompozycje, ale gdyby były nieco krótsze, wyszłoby im to na zdrowie. A i lepsza melodia, bardziej wyrazisty motyw główny, też by nie zaszkodziły. Trochę się czepiam, bo to przecież udany album, a czego brakuje na krążku pierwszym, można znaleźć na drugim, i choć trudno go rozpatrywać jako integralną część The Road Of Bones, to trudno o nim nie wspomnieć. Dynamiczny opener 1312 Overture, subtelna, kameralna kompozycja Fall And Rise czy zamykający go przepiękny Hardcore (wreszcie jest gitarowa solówka) to nagrania godne najwyższej uwagi. To ostatnie to mój numer jeden całego wydawnictwa (obok kompozycji tytułowej) i aż żal serce ściska, gdy po 11 minutach się wycisza.
Klasycy nie zawiedli. Może nie stworzyli dzieła wybitnego, ale The Road Of Bones to najlepsza z solidnych płyt 2014 roku. Solidnych czyli takich, które serca nie porywają, lecz trudno im coś konkretnego zarzucić.