DIVERGENT Niezgodna

Divergent Niezgodna recenzja Burger Judd Winslet WoodleyDIVERGENT
Niezgodna

2014, USA
sci-fi, reż. Neil Burger

Wybierając się z rodziną do kina na ekranizację pierwszej części trylogii Veroniki Roth (dalszych – Zbuntowana i Wierna, możemy się pewnie spodziewać w kolejnych latach) nawet nie wiedziałem, że to film kręcony na podstawie książki 25-letniej kobiety. Nie będę się więc odnosił do literackiego pierwowzoru, a jedynie przekażę kilka uwag na temat tego, co widziałem. Rodzina była zachwycona, ja przeciwnie. Nie bardzo mogę napisać dlaczego nie zdradzając przy okazji części fabuły, dlatego proszę o wybaczenie, jeśli pojawi się drobny spojler. Spróbuję rzeczowo i jak najkrócej – choć to akurat trudne zadanie.
   Niezgodna to książka dla młodzieży (film w kategorii wiekowej PG13), a taka literatura rządzi się swoimi prawami. Musi więc być łamiący stereotypy nastoletni bohater i ckliwy romans w tle, a także niezbyt skomplikowany scenariusz z niewielką ilością przemocy na ekranie. Bohaterką jest tu 16-letnia Beatrice, zwana później Tris (Shailene Woodley), jej Romeo znany jest jako Cztery (Theo James), a fabuła rozgrywa się w wyimaginowanym, urządzonym na nowo świecie przyszłości, jaki znamy z wielu podobnych produkcji (Igrzyska śmierci, Wyścig z czasem, Equilibrium, Aeon Flux, Sędzia Dredd). Tutaj postapokaliptyczne, otoczone potężnym murem Chicago podzielone jest na 5 dystryktów (przepraszam: federacji, ale ciągłe skojarzenia z Igrzyskami śmierci są nieuniknione). O przynależności decydują cechy charakteru ujawniane w tzw. teście predyspozycji obowiązkowym dla każdego 16-latka. Osoby szczere wybierają Prawość, bezinteresowne Altruizm, odważne utrzymującą porządek Nieustraszoność, pokojowe zajmującą się uprawą roli i hodowlą zwierząt Serdeczność, a szczególnie inteligentne i poszukujące wiedzy Erudycję. Osoby niesterowalne, przejawiające więcej cech kluczowych, tzw. Niezgodne, są eliminowane. Taka jest właśnie Tris, która wspólnie z Czwartym rzuca wyzwanie systemowi. Więcej nie wypada pisać, chociaż to i tak dopiero pierwsza odsłona przygód młodej bohaterki.
   Podobieństwo do Igrzysk śmierci aż kłuje w oczy. Nie chodzi tylko o samą tematykę, podział społeczeństwa na wyizolowane grupy, zakulisowe rozgrywki rządzących, ale i nastoletnią buntowniczkę, która sama chce zmienić system. Notabene Shailene Woodley może nie gra na miarę Jennifer Lawrence, lecz w roli Tris spisuje się naprawdę znakomicie. W obsadzie Igrzysk był Lenny Kravitz, w Niezgodnej dla odmiany znajdziemy jego córkę Zoë, itd. Film Neila Burgera nie ma wprawdzie rozmachu ekranizacji książek Suzanne Collins, ale jest skierowany do tego samego widza. Brak spektakularnych efektów nie przeszkadza (poza świetnie zrobionym zjazdem z wieżowca) – bardziej razi schematyzm opowieści i cała masa idiotyzmów w scenariuszu, które uniemożliwiają wystawienie dobrej oceny. Przykłady? W federacji Nieustraszoność sformowanej na wzór wojska (z tępymi osiłkami w roli dowódców) zawodnik wypada z gry, zostaje o tym poinformowany, ma się spakować i opuścić jednostkę, po czym jakby nigdy nic idzie na kolejną akcję, i – co oczywiste, odgrywa w niej kluczową rolę. Gdy w ferworze walki ginie jeden z bohaterów, drugi ma dużo czasu na opłakanie go – przeciwnicy przestają strzelać, cierpliwie czekają, po czym walą na oślep w ścianę, by zasygnalizować, że pora iść dalej z akcją. Skierowani do federacji odważnych rekruci już na starcie muszą ryzykować życie skacząc z pędzącego pociągu – bez szkolenia i treningu przyszli obrońcy porządku mogą zginąć zaraz po podjęciu wiążącej decyzji (to tak jakby uczyć pływania wrzuceniem delikwenta na głęboką wodę). Osoba mogąca pokrzyżować wielki plan eliminacji jednej z frakcji (która notabene realizowana jest wyjątkowo powolnie), którą każdy złoczyńca zabiłby jednym strzałem – szybko i bez mrugnięcia okiem, aby nie mogła zepsuć misternie przygotowanej akcji, zostaje oddana we władanie zahipnotyzowanego przyjaciela, więc z góry wiadomo, co nastąpi. O postrzałach czy innych urazach odnoszonych podczas walk nie wspomnę – rany goją się szybko, a rekruci zdają się nie odczuwać bólu. Takich naiwności jest cała masa. Może to nie przeszkadza młodzieży, ale mnie już jak najbardziej tak. To wszystko dałoby się zrobić znacznie lepiej, bez prymitywnych i nielogicznych rozwiązań. Za to duży minus, bo chociaż generalnie lubię postapokaliptyczne wizje, to właśnie taką dbałością o drobiazgi różni się dobre kino od bajeczek dla małych dzieci. Neil Burger powinien to wiedzieć, przecież zrobił niedawno znakomity Jestem Bogiem. Na usprawiedliwienie dodam, że w pewnych kwestiach ograniczał go scenariusz, bo skoro autorka powieści tak to wymyśliła…
   Jeśli komuś nie przeszkadza to, co wyżej opisałem, może mieć sporo frajdy z seansu, bo cała reszta jest w miarę przyzwoita. Swobodna narracja, niezłe zdjęcia (choć wygląd zniszczonego Chicago zbyt elegancki), dynamiczna praca kamery, sprawny montaż, doskonała i bardzo naturalna gra Woodley (która praktycznie dźwiga ciężar całego filmu, a role Ashley Judd czy Kate Winslet są raczej śladowe), wszystko to spore walory obrazu. Razi nieco mdły wątek miłosny, lecz na szczęście nie stanowi on głównej osi fabuły (na razie przynajmniej). Po sukcesie słabiutkich w drugiej odsłonie Igrzysk śmierci nie mam wątpliwości, że i film pana Burgera pozwoli wypełnić sale kinowe. Młode buntowniczki to wdzięczny temat, młodzież zwykle nie przejmuje się lukami w scenariuszu, a historia jest mimo wszystko ciekawa. Reszta to tylko marketing – ludziom da się wmówić wszystko, to tylko kwestia pieniędzy przeznaczonych na kampanię reklamową. Moda na trylogie trwa w najlepsze i przypuszczam, że w kolejce czekają już kolejne książki o młodych bohater(k)ach.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: