SAVING MR. BANKS Ratując pana Banksa

Saving Banks Ratując recenzja Hancock Hanks Farrell ThompsonSAVING MR. BANKS
Ratując pana Banksa

2013, Australia, USA, Wielka Brytania
dramat, komedia, reż. John Lee Hancock

Mary Poppins, obdarzona magicznymi umiejętnościami niania w rodzinie Banksów, to główna bohaterka serii powieści dla dzieci napisanych przez Pamelę L. Travers w I połowie XX wieku. Obietnicę sfilmowania książki Mary Poppins złożył swoim córkom sam Walt Disney. Nie przewidział jednak, że uzyskanie zgody autorki na ekranizację zajmie ponad 20 lat. W filmie Johna Lee Hancocka cofamy się do roku 1961, gdy pogrążona w długach ekscentryczna pisarka decyduje się na podróż do Los Angeles, by ustalić warunki umowy. Zmanierowana Brytyjka nie akceptuje wizji Disneya i wyszukuje coraz to nowe powody, dla których powinna odmówić podpisania kontraktu. Nie godzi się na sugerowane animacje ani formę musicalu, złości ją przekształcenie gburowatej niani w śpiewającą ulubienicę dzieciaków. Jest mocno związana z wymyśloną przez siebie postacią i nie chce wpuszczać jej w tryby bezdusznej hollywoodzkiej machiny do robienia kasy.
   Jednocześnie obserwujemy w filmie liczne reminiscencje z dzieciństwa PL Travers, poznajemy jej ojca alkoholika (pierwowzór pana Banksa, ojca Michasia i Janeczki), w którego na ekranie wcielił się Colin Farrell, obserwujemy jego uzależnienie i przedwczesną śmierć, powoli rozumiejąc przyczyny dziwactw i irytujących zachowań bohaterki. Film Johna Lee Hancocka pokazuje, jak trauma z dzieciństwa potrafi wpłynąć na dorosłe życie człowieka, jak relacje z najbliższymi kształtują osobowość dziecka. To wbrew trailerom bardzo poważna i smutna w wymowie historia. Mimo że również doskonale bawi i zawiera elementy komedii.
   Długi opis był niezbędny do zrozumienia całości przekazu reżysera. Jest to bowiem film zrealizowany przez studio Disneya o samym Disneyu, czyli swego rodzaju autoreklama, ale ma niewiele wspólnego z tym, do czego nas ta firma przyzwyczaiła. To raczej poważny, pełen goryczy film dla dorosłych niż kolejna bajeczka dla dzieciaków. Jak większość biografii (nawet tych fragmentarycznych, jak tutaj) opowieść jest trochę mdła i momentami się dłuży, ale nie na tyle, by przesłonić jej zalety, do których obok znakomitego scenariusza i dobrze dopasowanej muzyki Thomasa Newmana należą też piękne, baśniowe zdjęcia z dzieciństwa bohaterki i oryginalne starcie dwóch silnych osobowości. Znakomity Tom Hanks w roli Walta Disneya musi uznać wyższość genialnej i wyjątkowo wyrazistej kreacji Emmy Thompson. Brak nominacji do Oscara za rolę PL Travers dobitnie świadczy o krótkowzroczności decydentów z USA. Jeśli Cate Blanchett w Blue Jasmine była lepsza, to naprawdę tylko o włos. Trochę denerwuje łopatologiczne wyłożenie przesłania w końcówce obrazu (inaczej mało inteligentny widz nie zrozumie?), jednak to tylko drobiazg, który nie przeszkadza rozkoszować się tym wzruszającym widowiskiem. To wprawdzie nie do końca moje klimaty, ale szczerze polecam seans prawdziwym kinomanom.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: