
Nawiązując do tytułu artykułu chciałem opisać sprawę, dotyczącą nie tyle posła Hofmana, ile jego żony. Przez media temat przeszedł bez echa, bo te ostatnio są wyczulone wyłącznie na PO, a PiSu boją się tknąć. No więc ja krótko przypomnę historię tej pani. Za rządów PiS w 2007 roku dzięki wstawiennictwu ustawionego męża Joanna Hofman otrzymała dobrze płatną posadę w KGHM. Oczywiście wtedy nikt z partii Jarosława nie miał problemów z załatwianiem posad rodzinie – to stało się złe dopiero wtedy, gdy robili to ludzie z PO lub PSL. Nie napracowała się długo. Po kilku miesiącach, gdy PiS przegrał wybory, pani Joanna wzięła chorobowe (2 dni przed informacją o odwołaniu pisowskiego prezesa KGHM – przypadek?), niedługo później jej fikcyjne stanowisko zlikwidowano. Zaszła w ciążę i przez 2 lata wykorzystała urlop macierzyński, wychowawczy, wypoczynkowy, a w 2009 roku wróciła do pracy tylko po to, by przynieść kolejne zwolnienie lekarskie. Gdy ZUS ją skontrolował (co oczywiście poseł Hofman uznał za szykanowanie) i stwierdził, że jest zdrowa – przyniosła kolejne L4, tym razem od psychiatry. Innymi słowy, przez 2 lata żyła sobie wygodnie na koszt podatnika, wzorcowo ilustrując dwie typowe polskie patologie: wykorzystywanie politycznych znajomości dla osiągania korzyści finansowych i wyciąganie z ZUS pieniędzy na nienależne zwolnienia lekarskie. Wiem, wielu Polaków tak robi, ale mówimy tu o żonie dobrze opłacanego polityka, który bez pardonu wytyka wszystkim innym najdrobniejsze uchybienia, nepotyzm także. Widzi go u innych, nie zauważa u siebie. Wprawdzie moralność Kalego od dawien dawna jest stale obecna w PiS, lecz przykład Hofmana jest nadto wymowny.
To jednak nie koniec medialnej kariery i gorszących zachowań pani Joanny Hofman. Niedawno zapłaciła kartą poselską 12,80 zł za prywatny kurs taksówką. Mąż zbagatelizował sprawę twierdząc, że „tak jest po prostu wygodniej”, a on sam pod koniec roku podsumuje prywatne wydatki i pieniądze odda. Rzecznik partii Kaczyńskiego ewidentnie troszczy się o rodzinę, lecz chyba dość osobliwie pojmuje politykę prorodzinną PiS. Jednak sprawa miała ciąg dalszy – taksówkarz, który o marnotrawieniu publicznych pieniędzy zawiadomił redakcję jednego z pism, został zwolniony z pracy! I to zaocznie, bo prezes korporacji nie miał odwagi z nim porozmawiać – zwolnienie wręczył przez asystentkę. Hofman się zemścił. „Zostałem zwolniony za prawdę. Zdenerwowałem się jak zobaczyłem, że żona posła rozlicza kurs na biuro poselskie. Nie chciałem się z nią kłócić. Ale postanowiłem to ujawnić. Teraz ja jestem ukarany.” Czy ktoś nadal uważa, że Polska to normalny kraj? Czy poseł Hofman naprawdę jest nietykalny? Jak daleko musi się jeszcze posunąć w swej bezczelności i cyniźmie pupilek prezesa, by ten uderzył pięścią w stół? Chyba nie ma takiej granicy, bo sam jest podobny, a obłuda w Prawie i Sprawiedliwości już dawno przekroczyła dopuszczalne normy. Platforma miała Palikota, PiS ma Hofmana. Nie chodzi o te nieszczęsne 13 zł, na które nie było stać żony posła. Ona po prostu nawet nie pomyślała, by płacić sama, bo niby dlaczego? Z taką mentalnością trzeba walczyć bez względu na to, której partii sprawa dotyczy. A pan Hofman, zanim zacznie znów umoralniać innych, niech zacznie od własnego podwórka.