VINTAGE CARAVAN
Voyage
2014
Z czym muzycznie kojarzy się Islandia? Björk Guðmundsdóttir, Sigur Rós i inne podobne, melancholijne klimaty. Ktoś może jeszcze wymieni radośniejszą kapelę Of Monsters And Men, lecz z pewnością nikt nie kojarzy tej zimnej krainy z renesansem hard rocka w klimacie lat 70. To domena zespołów brytyjskich, rzadziej amerykańskich, czasem też tych ze Skandynawii czy Niemiec. Dlatego też miło mi donieść, że i na Islandii grają rocka z klasycznymi korzeniami, a najlepszym przykładem jest drugi album zespołu Vintage Caravan. Już 3 lata temu swoim debiutem muzycy zwrócili moją uwagę, ale potem nastała długa cisza i trudno było zgadnąć, jak potoczą się losy kapeli. Na szczęście panowie nagrywają dalej…
Wydaniu Voyage towarzyszy totalnie odjechany wideoklip do utworu Expand Your Mind, a jego obejrzenie powie o Islandczykach więcej niż jakakolwiek recenzja. Ciężka, hardrockowa jazda ubarwiona psychodelicznymi odlotami, czyli dokładnie to, co na przełomie lat 60./70. oferowały grupy Cream czy Led Zeppelin. Brzmienie surowe, bez zbędnych produkcyjnych sztuczek, do tego niezły wokal i klasycznie skonstruowane kompozycje, z rozbudowanymi gitarowymi partiami, solidnym basem i mocnymi bębnami. Wszystko na swoim miejscu, zagrane stylowo i na poziomie, a dla wielbicieli analogowych czasów na samym końcu jest nawet szum i trzaski starej, winylowej płyty. Czy trzeba pisać więcej? Może nie każdy utwór porywa – podobnie jak na debiucie niektóre nagrania są mało wyraziste, ale w drugiej części nowego albumu trudno znaleźć słabe punkty. Dynamiczny, nasycony basem M.A.R.S.W.A.T.T., pełen improwizacji, wspomniany już Expand Your Mind, rock’n’rollowy Midnight Meditation, przepiękna ballada Winterland, która ożywa i nabiera tempa w środkowej części, i wreszcie prawdziwe magnum opus kapeli – wieńcząca całość 12-minutowa kompozycja The King’s Voyage, w której klimat Sabbathów czy Zeppelinów przeplata się z elementami space rocka w stylu Hawkwind czy psychodelicznymi odjazdami wczesnego Pink Floyd. Duże brawa za to nagranie, jak również za cały krążek, który całkowicie zmienia spojrzenie na muzykę z okolic Reykjavíku.
Wydaniu Voyage towarzyszy totalnie odjechany wideoklip do utworu Expand Your Mind, a jego obejrzenie powie o Islandczykach więcej niż jakakolwiek recenzja. Ciężka, hardrockowa jazda ubarwiona psychodelicznymi odlotami, czyli dokładnie to, co na przełomie lat 60./70. oferowały grupy Cream czy Led Zeppelin. Brzmienie surowe, bez zbędnych produkcyjnych sztuczek, do tego niezły wokal i klasycznie skonstruowane kompozycje, z rozbudowanymi gitarowymi partiami, solidnym basem i mocnymi bębnami. Wszystko na swoim miejscu, zagrane stylowo i na poziomie, a dla wielbicieli analogowych czasów na samym końcu jest nawet szum i trzaski starej, winylowej płyty. Czy trzeba pisać więcej? Może nie każdy utwór porywa – podobnie jak na debiucie niektóre nagrania są mało wyraziste, ale w drugiej części nowego albumu trudno znaleźć słabe punkty. Dynamiczny, nasycony basem M.A.R.S.W.A.T.T., pełen improwizacji, wspomniany już Expand Your Mind, rock’n’rollowy Midnight Meditation, przepiękna ballada Winterland, która ożywa i nabiera tempa w środkowej części, i wreszcie prawdziwe magnum opus kapeli – wieńcząca całość 12-minutowa kompozycja The King’s Voyage, w której klimat Sabbathów czy Zeppelinów przeplata się z elementami space rocka w stylu Hawkwind czy psychodelicznymi odjazdami wczesnego Pink Floyd. Duże brawa za to nagranie, jak również za cały krążek, który całkowicie zmienia spojrzenie na muzykę z okolic Reykjavíku.