DIANA

Diana recenzja Hirschbiegel Naomi WattsDIANA
Diana

2013, Wielka Brytania, Francja, Szwecja, Belgia
dramat, romans, reż. Oliver Hirschbiegel

Czy potrzebny był kolejny film o księżnej Dianie? Niemiecki reżyser Oliver Hirschbiegel uznał, że tak, zatrudnił do głównej roli popularną Naomi Watts i przedstawił swoją wersję wybranych zdarzeń z ostatnich lat życia Królowej Ludzkich Serc. Wersję bardzo tendencyjną, opartą na licznych plotkach i pomówieniach, odległą od gloryfikowania Diany i stawiania jej pomnika. Wręcz przeciwnie. Nie jest to żadna biografia, a jedynie fabularyzowana wersja romansu z pakistańskim kardiochirurgiem, przedstawiająca małżonkę następcy brytyjskiego tronu jako kochliwą, prostą dziewczynę szukającą ucieczki ze świata, który jej narzucono.
   Nie ma sensu szczegółowo przypominać historii Diany Spencer i jej nieszczęśliwego małżeństwa z księciem Karolem. Charakter księżnej tak bardzo kontrastował z tym wyniosłym i chłodnym arystokratą, że ich związek nie miał szans przetrwać, a to właśnie jej szczerość i naturalność zyskiwała sympatię tłumów. Jej pojawienie się zawsze wywoływało entuzjazm lecz dzisiaj wiemy, jak bardzo była samotna u boku mężczyzny, który kochał inną. Odnalazła się w akcjach charytatywnych i pomocy potrzebującym, a po 4-letniej separacji i ogłoszonym w 1996 roku rozwodzie mogła rozpocząć nowe życie. Nie trwało ono długo. Diana i jej nowy partner Dodi Al-Fayed uciekając przed fotoreporterami zginęli w wypadku samochodowym 31 sierpnia 1997 w paryskim tunelu nieopodal Sekwany. Księżna miała 36 lat. Mówiono potem o niej „uwielbiana przez miliony, kochana przez jednego”. Film Hirschbiegela pokazuje, że było inaczej, i to nie Dodi był pierwszym wybrankiem jej serca. To doktor Hasnat Khan był jej wielką miłością. To przy nim mogła przestać być księżną i wieść życie normalnej osoby. Poważnie myślała o małżeństwie, odwiedziła nawet jego matkę w Pakistanie i rozważała przejście na islam. Khan jednak zakończył znajomość. Nie był w stanie żyć wświetle kamer, pod nieustannym obstrzałem paparazzich.
   Ta historia nie jest nowa, choć może nie wszyscy znali ten epizod życia Lady Di. Problem z filmem Niemca polega na tym, że jest płaski i jednowymiarowy. Nie ma tu ani dramatyzmu zdarzeń, ani wielkiej namiętności, jakiej spodziewalibyśmy się po tego typu historii. Nawet Naomi Watts wypada przeciętnie. Nie ma szansy błyszczeć, bo słaby scenariusz na to nie pozwala. Kiepskie dialogi, naiwne do bólu, kompletnie odrealnione sytuacje, brak głębi, próby chociaż szczątkowego ukazania relacji z dworem czy dziećmi, do których Diana była tak bardzo przywiązana. O depresji bohaterki nawet nie wspomnę, bo ta mogłaby zburzyć konsekwentnie budowany obraz prostej, zakochanej blondynki. Nie dowiemy się więc, jak smutną i samotną, wręcz tragiczną postacią była Diana. Nie ma żadnego elementu, który mógłby stanowić o wielkości filmu i sile przekazu. Czułem się, jakbym oglądał kiepski brazylijski (albo polski) serial. Może taki był zamysł reżysera, by odbrązowić Dianę, odrzeć ją z wielkości. Myślę jednak, że księżna zasłużyła na lepszego reżysera i lepszy film, nawet jeśli miałby dotyczyć tylko tej części jej życia. Kompletnie zmarnowany potencjał.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: