GETAWAY
Wyścig po życie
2013, USA, Bułgaria
akcja, reż. Courtney Solomon, Yaron Levy
Przed obejrzeniem Wyścigu po życie warto zadać sobie pytanie: czego oczekuję od kina? Jeśli samej adrenaliny, wyścigów rodem z gier komputerowych i totalnej rozwałki na ulicach, to warto sięgnąć po omawiany film. Jeśli odrobiny sensu, realizmu, dobrej gry aktorskiej i wciągającej akcji – seans można śmiało odpuścić. Fabuła prosta jak budowa cepa, scenariusz dziurawy niczym ser szwajcarski, a w rolach głównych Ethan Hawke i Selena Gomez, która aktorką nie jest. Taka teraz moda, że wystarczy coś tam zaśpiewać w dzieciństwie, a przy odpowiednich układach zrobią z ciebie gwiazdę. Gomez podąża drogą Justina Biebera, Miley Cyrus i innych podobnych koszmarków, a po kilku teledyskach próbuje swoich sił na dużym ekranie. Dzięki takim zabiegom film obejrzy kilka osób więcej. Inna powszechna moda to przenoszenie produkcji do tańszych krajów, w tym przypadku do Bułgarii. To właśnie tutaj były rajdowiec Brent (Hawke) wypasionym Mustangiem Shelby GT500 demoluje policyjne radiowozy w szaleńczym wyścigu, którego stawką jest życie jego żony. Tajemniczy porywacz (Jon Voight – głównie głos zza kadru) wydaje kolejne polecenia, komunikacja działa bez zarzutu (złoczyńca wszystko widzi i słyszy, w ogóle organizacja godna niemal CTU z serialu Przez 24 godziny), a w brawurowej akcji pomaga mu młoda hakerka (Gomez), która nagle pojawia się na drodze twierdząc, że jest właścicielką skradzionego samochodu. Bzdura goni bzdurę, z minuty na minutę rośnie liczba rozbitych pojazdów, lecz cała policja Sofii (tak, tak, policja – Bułgarzy mają na radiowozach napis POLICE!) nie jest w stanie zatrzymać jednego auta, które notabene pozostaje niemal niedraśnięte. Żeby było śmieszniej, stuningowanego Shleby prowadzonego przez rajdowca co chwilę doganiają zwykłe Ople Astry prowadzone przez dzielnych stróżów prawa. Dalej nie opisuję, bo naprawdę szkoda czasu. Dialogi są na podobnym poziomie, co scenariusz, a jedyne, co można pochwalić, to niezłe zdjęcia. Nie przesadzono z efektami cyfrowymi, dlatego całość wygląda dość naturalnie i pasuje jak ulał do obskurnej Sofii. Tyle, że po kilkunastu minutach totalnej rozwałki nawet to może się znudzić. Z palcem na przewijaniu dotrwałem do końca, który jest jeszcze głupszy niż wcześniejsze wydarzenia.
Szybcy i wściekli dla ubogich? Dla bardzo, bardzo ubogich…
Szybcy i wściekli dla ubogich? Dla bardzo, bardzo ubogich…