CAPITAL
Żądza bankiera
2012, Francja
thriller, reż. Costa-Gavras





„Jestem waszym współczesnym Robin Hoodem, nadal będziemy zabierać biednym i dawać bogatym” – te słowa skierowane do ludzi zarządzających światową finansjerą doskonale oddają ducha filmu Żądza bankiera. Grecki Francuz Costa-Gavras z dużą lekkością i wyczuciem obnaża zakulisowe rozgrywki zarządu i rady nadzorczej wielkiego europejskiego banku inwestycyjnego Phenix, którego szefem zostaje ambitny finansista Marc Tourneuil. Początkowo zniesmaczony słabą pensją („jakoś będziemy musieli przeżyć za te 150.000 euro miesięcznie”, mówi z przekąsem żona), bo przecież poprzedni prezes zarabiał 2,4 mln rocznie, stopniowo wnika w machinę finansowych i politycznych intryg. Zmienia styl zarządzania firmą nie wahając się przeprowadzać masowych zwolnień i eliminując niewygodnych przeciwników. Stosuje wszelkie możliwe środki, łącznie z manewrami na pograniczu prawa, by obronić bank przed wrogim przejęciem przez amerykański kapitał. W efekcie akcje Phenixa idą w górę, a będący początkowo zaledwie częścią większej rozgrywki i skazany na pożarcie Marc zamierza wykorzystać sytuację na własną korzyść i umocnić swą pozycję.
Tematyka nie jest nowatorska, bo filmów o bezdusznych bankowcach zarabiających miliony na krzywdzie maluczkich było wiele, jednak te lepsze raczej nie pochodziły znad Loary. Tymczasem 80-letni Costa-Gavras nadał opowieści szybkie tempo i znakomicie oddał realia świata finansjery, w którym hasła typu ucziwość czy sumienie są pustymi sloganami, a kobiety jedynie atrakcyjnym i łatwo wymienialnym dodatkiem. Liczy się tylko władza mierzona ilością zer na koncie. Główny bohater wcale nie jest lepszy od pozostałych rekinów lecz potrafi zaskarbić sobie sympatię widza. Niby walczy o sprawę – w efekcie jednak walczy tylko o przetrwanie w okrutnym świecie bez zasad. I kolejne zera na koncie…
Fabularnie film może głowy nie urywa (reżyserowi nie udało się uniknąć zbyt moralizatorskiego tonu), postaci są jednowymiarowe i stereotypowe, ale i tak całość broni się jako nietuzinkowa, dająca do myślenia rozrywka opowiadająca o sprawach, które nas dotyczą, lecz na które nie mamy żadnego wpływu.
Tematyka nie jest nowatorska, bo filmów o bezdusznych bankowcach zarabiających miliony na krzywdzie maluczkich było wiele, jednak te lepsze raczej nie pochodziły znad Loary. Tymczasem 80-letni Costa-Gavras nadał opowieści szybkie tempo i znakomicie oddał realia świata finansjery, w którym hasła typu ucziwość czy sumienie są pustymi sloganami, a kobiety jedynie atrakcyjnym i łatwo wymienialnym dodatkiem. Liczy się tylko władza mierzona ilością zer na koncie. Główny bohater wcale nie jest lepszy od pozostałych rekinów lecz potrafi zaskarbić sobie sympatię widza. Niby walczy o sprawę – w efekcie jednak walczy tylko o przetrwanie w okrutnym świecie bez zasad. I kolejne zera na koncie…
Fabularnie film może głowy nie urywa (reżyserowi nie udało się uniknąć zbyt moralizatorskiego tonu), postaci są jednowymiarowe i stereotypowe, ale i tak całość broni się jako nietuzinkowa, dająca do myślenia rozrywka opowiadająca o sprawach, które nas dotyczą, lecz na które nie mamy żadnego wpływu.