RUNNER RUNNER
Ślepy traf
2013, USA
thriller, reż. Brad Furman
To nie tak miało być. Brad Furman do swojego filmu zatrudnił wielkie gwiazdy (Ben Affleck, Justin Timberlake), zaproponował współczesną tematykę (oszukańcze praktyki kasyn internetowych) i miał osiągnąć sukces. Po raz kolejny jednak okazało się, że nawet znani aktorzy nie są w stanie wiele wycisnąć z marnego scenariusza. Gdyby jeszcze się starali… Tym razem jednak ewidentnie znudzony rolą Affleck przebija nawet drewnianego jak kołek Timberlake’a. Obaj grają słabo, podobnie jak słaba jest reżyseria, zdjęcia i sama historia. Prosta, schematyczna, do tego czarno-biali bohaterowie i spłycone, pozbawione głębszej analizy środowisko biznesowe. Reżyser nawet nie stara się zgłębić problemu, od razu przechodząc do sedna.
Utalentowany, ale mocno spłukany student ekonomii Richie (Timberlake) zarabia na czasne grając online w kasynach internetowych. Oczywiście przegrywa co do grosza całą kasę, co nie przeszkadza mu zachować dobre samopoczucie i wyjechać do San Jose, gdzie mieści się siedziba właściciela kasyna. Za co pojechał i z czego tam żyje – nie wiadomo, ale kto by się takimi drobiazgami zajmował. Richie zamierza upomnieć się o stracone pieniądze twierdząc, że padł ofiarą oszustwa. Bez problemu (a jakże!) dociera do organizatora rozgrywek Ivana (Affleck), który w ramach rekompensaty oferuje mu posadę. Od teraz Richie nagania klientów do biznesu, którego stał się ofiarą. Podwójna moralność? Czego się nie zrobi dla kasy. I tak oto inteligentny student daje się wodzić za nos załatwiając lewe interesy swojego szefa. Chyba nie muszę pisać, co dalej, bo wrażenie deja vu towarzyszy seansowi od pierwszej do ostatniej minuty i z góry wiadomo, jak się wszystko skończy. Razi nie tylko wtórność scenariusza, ale jego odrealnienie i prymitywizm. Zachowania bohaterów są często idiotyczne, rozterki niewiarygodne, przemiany naiwne, a totalny luz właściciela trefnej witryny równie sztuczny jak uczucie jego kobiety (Gemma Arterton). Budżet 30 mln $ wystarczył na zatrudnienie 2 znanych twarzy, jednak nie wystarczył na stworzenie interesującego, trzymającego w napięciu filmu. Trochę szkoda zmarnowanej szansy.
Utalentowany, ale mocno spłukany student ekonomii Richie (Timberlake) zarabia na czasne grając online w kasynach internetowych. Oczywiście przegrywa co do grosza całą kasę, co nie przeszkadza mu zachować dobre samopoczucie i wyjechać do San Jose, gdzie mieści się siedziba właściciela kasyna. Za co pojechał i z czego tam żyje – nie wiadomo, ale kto by się takimi drobiazgami zajmował. Richie zamierza upomnieć się o stracone pieniądze twierdząc, że padł ofiarą oszustwa. Bez problemu (a jakże!) dociera do organizatora rozgrywek Ivana (Affleck), który w ramach rekompensaty oferuje mu posadę. Od teraz Richie nagania klientów do biznesu, którego stał się ofiarą. Podwójna moralność? Czego się nie zrobi dla kasy. I tak oto inteligentny student daje się wodzić za nos załatwiając lewe interesy swojego szefa. Chyba nie muszę pisać, co dalej, bo wrażenie deja vu towarzyszy seansowi od pierwszej do ostatniej minuty i z góry wiadomo, jak się wszystko skończy. Razi nie tylko wtórność scenariusza, ale jego odrealnienie i prymitywizm. Zachowania bohaterów są często idiotyczne, rozterki niewiarygodne, przemiany naiwne, a totalny luz właściciela trefnej witryny równie sztuczny jak uczucie jego kobiety (Gemma Arterton). Budżet 30 mln $ wystarczył na zatrudnienie 2 znanych twarzy, jednak nie wystarczył na stworzenie interesującego, trzymającego w napięciu filmu. Trochę szkoda zmarnowanej szansy.