RIDDICK
Riddick
2013, USA, Wielka Brytania
sci-fi, akcja, reż. David Twohy
Oglądanie 3 części przygód byłego więźnia Riddicka bez znajomości poprzednich nie ma najmniejszego sensu. Nie dlatego, że widz nie zrozumie, o co chodzi – fabuła jest bowiem do bólu prosta, jednak chodzi o sam klimat opowieści i samej postaci niezmiennie kreowanej przez Vina Diesela i niezmiennie w reżyserii Davida Twohy. Zresztą nie sądzę, że po film sięgną przypadkowi ludzie. To seria, która powoli zyskuje miano kultowej i jej kolejna odsłona nie zburzy tego mitu. Każdy będzie miał swoje zdanie w kwestii, czy Riddick to najlepsza część trylogii. Ja wolę Pitch Black sprzed 13 lat, do którego stylem najnowsza produkcja nawiązuje i to należy uznać za plus (bo 4 lata późniejsze Kroniki Riddicka powszechnie uznawane są za nieudaną kontynuację). Mimo skromnego budżetu efekty są znacznie lepsze, co zrozumiałe zważywszy na dzisiejszą technikę, i nawet cyfrowy pies daje radę, podobnie jak cała masa innych dziwnych stworów. Problemem jest raczej mocno przegięty scenariusz…
Zdradzony przez przyjaciół Riddick został pozostawiony na obcej, spalonej słońcem planecie. Aby przeżyć, musi stawić czoła jej mieszkańcom, dziwnym i niebezpiecznym stworzeniom. Aby się z niej wydostać, musi zwabić statki polujących na niego łowców nagród. Nie zdradzę wielkiej tajemnicy pisząc, że wyjdzie z tej batalii zwycięsko, jest teraz bowiem silniejszy niż kiedykolwiek. Stopień nagromadzenia absurdów i niemożliwości przekracza granice zdrowego rozsądku i nawet uznając, że taka konwencja, uważam to za dużą wadę filmu. Nie można mylić konwencji z głupotą. Niemniej mroczny klimat jest zachowany, a jeśli ktoś lubi opowieści o Riddicku i grę Diesela, powinien być zadowolony z seansu. Imponuje zwłaszcza pierwsza, survivalowa część opowieści, przed pojawieniem się łowców. Potem jest nieco gorzej, klimat się gdzieś ulatnia, ale akcja trzyma tempo i nie brakuje scen brutalnych czy ociekających seksem, aż po finałową rozwałkę, która akurat jest najsłabszym ogniwem całości.
Vin Diesel to jeden z moich ulubionych mięśniaków i cieszę się, że historia Riddicka miała swój dalszy ciąg. Wprawdzie trzeba było czekać aż 9 lat, ale było warto. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejna odsłona (będzie na 100%) nastąpi wcześniej niż w 2022 roku.
Zdradzony przez przyjaciół Riddick został pozostawiony na obcej, spalonej słońcem planecie. Aby przeżyć, musi stawić czoła jej mieszkańcom, dziwnym i niebezpiecznym stworzeniom. Aby się z niej wydostać, musi zwabić statki polujących na niego łowców nagród. Nie zdradzę wielkiej tajemnicy pisząc, że wyjdzie z tej batalii zwycięsko, jest teraz bowiem silniejszy niż kiedykolwiek. Stopień nagromadzenia absurdów i niemożliwości przekracza granice zdrowego rozsądku i nawet uznając, że taka konwencja, uważam to za dużą wadę filmu. Nie można mylić konwencji z głupotą. Niemniej mroczny klimat jest zachowany, a jeśli ktoś lubi opowieści o Riddicku i grę Diesela, powinien być zadowolony z seansu. Imponuje zwłaszcza pierwsza, survivalowa część opowieści, przed pojawieniem się łowców. Potem jest nieco gorzej, klimat się gdzieś ulatnia, ale akcja trzyma tempo i nie brakuje scen brutalnych czy ociekających seksem, aż po finałową rozwałkę, która akurat jest najsłabszym ogniwem całości.
Vin Diesel to jeden z moich ulubionych mięśniaków i cieszę się, że historia Riddicka miała swój dalszy ciąg. Wprawdzie trzeba było czekać aż 9 lat, ale było warto. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejna odsłona (będzie na 100%) nastąpi wcześniej niż w 2022 roku.