AYREON Theory Of Everything

Ayreon Theory Everything recenzja Arjen LucassenAYREON
Theory Of Everything
2013

Za nazwą Ayreon stoi właściwie jeden człowiek – Arjen Lucassen, prawdziwy wizjoner progresywnego rocka. Od niemal 20 lat tworzy wielobarwne, urozmaicone muzycznie dzieła, łączące heavy metal, elektronikę i patos muzyki klasycznej, dryfujące niekiedy w kierunku rock opery. Holenderski artysta często zaprasza do nagrań innych znanych muzyków, lecz tak naprawdę on sam jest duszą i mózgiem całego projektu. Również i najnowszy krążek jest pełen wielkich nazwisk (śpiewa m.in. John Wetton, grają Steve Hackett, Keith Emerson, Rick Wakeman czy Jordan Rudess z Dream Theater), ale gości jest tak wielu, że słuchając nagrań najlepiej o nich zpomnieć i skupić się na muzyce. Próbowałem to zrobić 3 razy i stwierdziłem, że wystarczy. Nie jestem w stanie zaakceptować nowej wizji Lucassena. Nigdy nie byłem wielkim fanem jego twórczości ale doceniałem niektóre albumy (Universal Migrator stoi na mojej półce płytowej), lecz szacunek to jedno, a rozkoszowanie się muzyką drugie.
   Dwupłytowy album Theory Of Everything zawiera tylko 4 kompozycje, jednak każdą podzielono na 10 lub 11 części. W efekcie otrzymujemy półtorej godziny muzyki złożonej z króciutkich fragmentów i motywów. Niektóre bardzo ładne, inne kompletnie nudne, jednak żaden nie jest w pełni rozwinięty i nie zapada w pamięć. Lucassen zaproponował rock operę, gdzie ważne są teksty (wyśpiewane przez bodajże 7 wokalistów), a muzyka zeszła na dalszy plan. „Te piosenki są naprawdę epickie, wypełnione po brzegi instrumentalnymi pasażami, które sprawiają, że to prawdopodobnie moje najbardziej progresywne dzieło”. Gratuluję dobrego samopoczucia. To zupełnie nie moje klimaty. Holender miewał już tego typu inklinacje, jednak przyzwyczaił mnie do tego, że obok dziwacznych miniatur oferował też wyraziste, klasyczne artrockowe kompozycje. Na Theory Of Everything takowych nie ma. Sa tylko chwilowe przebłyski geniuszu, które gasną, zanim dany motyw przybierze konkretną formę. Szkoda, bo znam Ayreon od lat i wiem doskonale, że holenderskiego wirtuoza stać na znacznie więcej. Może następnym razem….
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: