LOVELACE
Królowa XXX
2013, USA
biograficzny, reż. Jeffrey Friedman, Rob Epstein
Filmy biograficzne rzadko są wybitne (jak np. Amadeusz Formana), zwykle w prosty sposób przedstawiają historię życia danej postaci, akcentując pewne fakty i całkowicie pomijając inne. Nie inaczej jest w opowieści o Lindzie Lovelace, aktorce pornograficznej, która zasłynęła rolą w filmie Głębokie gardło. To dzisiaj nie tylko wielki klasyk różowego ekranu, ale też pierwszy tego typu film dopuszczony do dystrybucji publicznej. Zarobił w sumie 600 mln dolarów, a jego bohaterka zainkasowała… 1250. Rolę Lovelace w masowej popularyzacji tej formy miłości trudno przecenić (nie muszę tłumaczyć, co w tym gardle siedziało), a jej historię z pewnością warto poznać. Aktorkę do gry zmusił mąż, który ją maltretował i wykorzystywał. Gdy udało jej się wreszcie uwolnić od tyrana, rozpoczęła walkę o odzyskanie dawnego życia stając się rzeczniczką ofiar przemocy domowej i działaczką antypornograficzną.
Film jest bardzo poprawny od strony formalnej. Jak na opowieść o życiu gwiazdy przemysłu pornograficznego niewiele w nim scen brutalnych czy łóżkowych, a jeśli są to dość oszczędne. Podobnie władcy biznesu są tu przedstawieni w miły sposób, nie ma całej brudnej otoczki, która mu towarzyszy. Słabo nakreślono wątek wyniosłej i nieczułej na krzywdę dziecka matki (Sharon Stone), skupiając się na Lindzie (w tej roli urocza Amanda Seyfried), która za sprawą męża przeistacza się z nieśmiałej nastolatki w gwiazdę bardzo śmiałego przemysłu. Swą pornograficzną przygodę traktuje jako wstęp do wielkiej kariery aktorskiej. To jest wersja oficjalna, tylko na pokaz. Twórcy zastosowali ciekawy zabieg opowiadając tę samą historię ponownie, lecz w drugiej części filmu już bez ogródek. Ta wersja jest mocna i brutalna, pokazująca prawdziwe zagubienie i dramat Lindy u boku niewyżytego prostaka i nieudacznika. Kobieta daremnie szuka pomocy u matki, która nie może jej darować wcześniejszego postępowania i niejako pcha córkę w ramiona oprawcy.
Królową XXX dobrze się ogląda, Amanda Seyfried wczuła się w rolę i wypadła naprawdę nieźle. Ponieważ jednak jest to tylko chronologiczny i mocno polukrowany zapis niektórych wydarzeń, trudno wystawić wysoką ocenę. To nie jest wielkie kino, ale może taki był zamysł? Może nie wypada robić ambitnego filmu o sukcesie „takiej” kobiety w „takiej” branży? Zresztą tego sukcesu za bardzo nie widać na ekranie, a szkoda, bo sukces był bezdyskusyjny. Za mało też widać metamorfozę bohaterki z ikony seksbiznesu we wroga pornografii. Jak w większości biografii – do pewnego momentu jest nieźle, a potem po łebkach. Jednak mimo iż wiele tematów pominięto lub spłycono, warto obejrzeć tę historię.
Film jest bardzo poprawny od strony formalnej. Jak na opowieść o życiu gwiazdy przemysłu pornograficznego niewiele w nim scen brutalnych czy łóżkowych, a jeśli są to dość oszczędne. Podobnie władcy biznesu są tu przedstawieni w miły sposób, nie ma całej brudnej otoczki, która mu towarzyszy. Słabo nakreślono wątek wyniosłej i nieczułej na krzywdę dziecka matki (Sharon Stone), skupiając się na Lindzie (w tej roli urocza Amanda Seyfried), która za sprawą męża przeistacza się z nieśmiałej nastolatki w gwiazdę bardzo śmiałego przemysłu. Swą pornograficzną przygodę traktuje jako wstęp do wielkiej kariery aktorskiej. To jest wersja oficjalna, tylko na pokaz. Twórcy zastosowali ciekawy zabieg opowiadając tę samą historię ponownie, lecz w drugiej części filmu już bez ogródek. Ta wersja jest mocna i brutalna, pokazująca prawdziwe zagubienie i dramat Lindy u boku niewyżytego prostaka i nieudacznika. Kobieta daremnie szuka pomocy u matki, która nie może jej darować wcześniejszego postępowania i niejako pcha córkę w ramiona oprawcy.
Królową XXX dobrze się ogląda, Amanda Seyfried wczuła się w rolę i wypadła naprawdę nieźle. Ponieważ jednak jest to tylko chronologiczny i mocno polukrowany zapis niektórych wydarzeń, trudno wystawić wysoką ocenę. To nie jest wielkie kino, ale może taki był zamysł? Może nie wypada robić ambitnego filmu o sukcesie „takiej” kobiety w „takiej” branży? Zresztą tego sukcesu za bardzo nie widać na ekranie, a szkoda, bo sukces był bezdyskusyjny. Za mało też widać metamorfozę bohaterki z ikony seksbiznesu we wroga pornografii. Jak w większości biografii – do pewnego momentu jest nieźle, a potem po łebkach. Jednak mimo iż wiele tematów pominięto lub spłycono, warto obejrzeć tę historię.