PASSION
Passion
2012, Francja, Niemcy, USA
thriller, reż. Brian De Palma
Brian De Palma nakręcił Carrie, jeden z najlepszych horrorów wszech czasów. Co z tego, że prawie 40 lat temu? Dla mnie mógłby na tym poprzestać, a i tak byłby wielki. Potem bywało różnie, a w obecnym stuleciu zupełnie nijako. Miło więc zobaczyć, że reżyser powoli wraca do formy. Passion to może nie dzieło wybitne na miarę produkcji z lat 70/80, ale całkiem udane, zawierające charakterystyczne elementy warsztatu reżysera, z dzieleniem ekranu i równoległą akcją włącznie.
Historia nie jest nowa (francuski oryginał z 2010 nosi tytuł Crime d’Amour) ale opowiedziana w sposób ciekawy i wciągający. Christine (Rachel McAdams), efektowna szefowa w wielkiej korporacji, która lubi dominować i mieć pełną kontrolę, bezpardonowo wykorzystuje swoją pracownicę Isabelle (Noomi Rapace). Jej pomysły przedstawia jako własne, co musi doprowadzić do ostrego konfliktu. Tym bardziej, że obie panie utrzymują intymne kontakty z tym samym mężczyzną. Napięcie w biurze narasta, zaś gdy Christine publicznie upokarza podwładną, ta poprzysięga srogą zemstę.
Walka o władzę między dwiema ambitnymi kobietami to nic nowego, jednak scenariusz jest logiczny i spójny, akcja dobrze poprowadzona i opatrzona pasującą muzyką – to wystarczy, by miło spędzić półtorej godziny. Obie aktorki tworzą wyraziste kreacje, zwłaszcza Rapace ma tutaj pole do popisu i wypada całkiem nieźle (chociaż McAdams jest lepsza). Przeszkadza brak chemii na ekranie – to raczej wina zachowawczej mimiki Noomi, jednak nie trzeba z tego robić wielkiego problemu. Bardziej razi niezwykle wolne tempo akcji i wydumana, naiwna do bólu końcówka, która mocno obniża ostateczną notę. Ale i tak De Palma stanął na wysokości zadania – to jego najlepszy film w tym stuleciu.
Historia nie jest nowa (francuski oryginał z 2010 nosi tytuł Crime d’Amour) ale opowiedziana w sposób ciekawy i wciągający. Christine (Rachel McAdams), efektowna szefowa w wielkiej korporacji, która lubi dominować i mieć pełną kontrolę, bezpardonowo wykorzystuje swoją pracownicę Isabelle (Noomi Rapace). Jej pomysły przedstawia jako własne, co musi doprowadzić do ostrego konfliktu. Tym bardziej, że obie panie utrzymują intymne kontakty z tym samym mężczyzną. Napięcie w biurze narasta, zaś gdy Christine publicznie upokarza podwładną, ta poprzysięga srogą zemstę.
Walka o władzę między dwiema ambitnymi kobietami to nic nowego, jednak scenariusz jest logiczny i spójny, akcja dobrze poprowadzona i opatrzona pasującą muzyką – to wystarczy, by miło spędzić półtorej godziny. Obie aktorki tworzą wyraziste kreacje, zwłaszcza Rapace ma tutaj pole do popisu i wypada całkiem nieźle (chociaż McAdams jest lepsza). Przeszkadza brak chemii na ekranie – to raczej wina zachowawczej mimiki Noomi, jednak nie trzeba z tego robić wielkiego problemu. Bardziej razi niezwykle wolne tempo akcji i wydumana, naiwna do bólu końcówka, która mocno obniża ostateczną notę. Ale i tak De Palma stanął na wysokości zadania – to jego najlepszy film w tym stuleciu.