DZIEŃ KOBIET

Dzień kobiet recenzja Maria Sadowska Kwiatkowska LubosDZIEŃ KOBIET
2013, Polska
dramat, obyczajowy, reż. Maria Sadowska
wyst. Katarzyna Kwiatkowska, Eryk Lubos
altaltaltaltalt

Pełnometrażowy debiut Marii Sadowskiej to kino zaangażowane pokazujące aktualne problemy społeczne, znane doskonale z różnego rodzaju programów wyświetlanych w Polsacie czy TVN. Portretuje bezduszność korporacji na przykładzie sieci handlowej Motylek, ale wszyscy wiedzą, że inspiracją była Biedronka i stosowane w niej nieludzkie praktyki. Zresztą, we wszystkich sieciach jest dokładnie tak samo.
   Bohaterką filmu jest skromna kasjerka Halina (znakomita rola Katarzyny Kwiatkowskiej), która niespodziewanie awansuje na kierownicze stanowisko i stopniowo uczy się korporacyjnego abecadła. Wyższe zarobki idą w parze z oszustwami i wykorzystywaniem pracowników. Problemy natury etycznej stopniowo zanikają wobec możliwości utraty przywilejów i pozycji. Halina zatraca się w pracy, zaniedbuje nastoletnią córkę, wdaje się w romans z żonatym kierownikiem, a gdy staje się niepotrzebna – zostaje z dnia na dzień zwolniona w trybie dyscyplinarnym. Nie może znaleźć pracy, traci dom i szacunek córki. Postanawia jednak walczyć o to, co jej pozostało – resztki godności. Wynajmuje prawnika i rzuca wyzwanie wielkiej korporacji.
   Wszystko to brzmi pięknie, samo życie można by powiedzieć. Problem w tym, że film jest prosty jak budowa cepa i gdyby nie kreacja Kwiatkowskiej, nie byłoby o czym pisać. Walorów artystycznych praktycznie brak. Tu nie chodzi o to, że ludzi traktuje się jak przedmiot i tak się dzieje w wielu firmach. Owszem, i co z tego? Przecież można to było przedstawić w ciekawy sposób zamiast serwować pełne absurdalnych rozwiązań schematyczne, przewidywalne i dość naiwne widowisko. Czarno-białe postacie, irracjonalne zachowania, niewiarygodne nagromadzenie nieszczęść – nic tylko usiąść i płakać. Zabrakło tylko gradobicia i trąby powietrznej. Do tego pani kierownik jeździ dogorywającym maluchem, a jej przełożony, wielki dyrektor – rozklekotaną astrą. Prawnik żąda wielkiej kasy za byle poradę, ale nagle zmienia front i staje się filantropem – pracuje za darmo. Kwoty, o jaką toczy się walka, nawet nie wymienię, bo to śmiech na sali. To tyle jeśli chodzi o realizm opowieści. Gdyby jednak zaakceptować fakt, że to tylko proste kino dla prostych ludzi, to właściwie nie ma się do czego przyczepić. Zapędzona w kozi róg kobieta nagle odzyskuje siły i staje do walki z bezdusznym systemem. Postać godna naśladowania. Podziwiać, bić brawo i naśladować.
   Dla mnie Dzień kobiet to mimo wszystko zmarnowany potencjał. Nośny temat, praktycznie samograj, a przedstawiono go w tak banalnej formie. Trochę szkoda, lecz w końcu nie każdy musi być od razu Coppolą czy Bergmanem. Notabene tych panów oglądają tylko koneserzy, zaś filmy dla ludu – całe masy. Dlatego trzeba zobaczyć historię sieci Motylek. Tak ku przestrodze.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: