QUEENS OF THE STONE AGE
…Like Clockwork
2013
Josh Homme to jedna z najważniejszych postaci związanych z terminem stoner rock. To jego zespół Kyuss uważany jest za pioniera tego stylu. Po rozpadzie kapeli Josh w 1997 roku założył Queens Of The Stone Age, w której jest gitarzystą i wokalistą. Na najnowszym krążku wspomagają go takie znakomitości jak Trent Reznor, Mark Lanegan i Elton John. Większość partii perkusyjnych wykonuje Dave Grohl z Foo Fighters. Czy to gwarancja jakości? Niekoniecznie, jednak problemy zdrowotne lidera i 6 lat przerwy w nagrywaniu pozwoliły mu nabrać dystansu i odświeżyć spojrzenie na muzykę. Efekt jest zaskakujący.
„Jedyne, na czym nam zależało, to aby nie był to album podobny do poprzedniego. Nie staraliśmy się czegoś osiągnąć. To jest po prostu dokument. Jak wszystko szło źle, pojawiało się coś dobrego. Jednego dnia rozstajesz się z perkusistą, z którym grałeś od 10 lat, a następnego dnia zjawia się Elton John…”. Josh ma rację – …Like Clockwork nie przypomina słabiutkiej Era Vulgaris z 2007 roku. W ogóle nie bardzo przypomina Queens Of The Stone Age, i to jest wspomniane zaskoczenie. Grupa zaczęła śpiewać… piosenki. Nawet jeśli niektóre są wyjątkowo urokliwe, jak beatlesowska w klimacie The Vampyre Of Time And Memory czy tytułowa Like Clockwork, to pytanie o tożsamość aż ciśnie się na usta. Czy zespół ma prawo się zmienić? No niby tak. Pamiętacie metamorfozy Queen? U2? Genesis? Mnie akurat tamte nie przypadły do gustu, ale może akurat Queens Of The Stone Age lekka komercja wyjdzie na zdrowie? Zobaczymy. Na razie wypada krótko podsumować 6 krążek kapeli.
Przyznam, że bardzo brakuje mi czadu pierwszych albumów. Nie mam nic przeciwko hitom gdy brzmią jak No One Knows – można tego słuchać na okrągło. Na …Like Clockwork wszystko zaczyna się po staremu – Keep Your Eyes Peeled ma gęstą strukturę, ciężki bas i brudne, przesterowane gitary przytłaczają mocą, a wokalnie pomaga Jake Shears z Scissors Sisters. To jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Ale to tylko zmyłka, bo więcej takiej muzyki tu nie uświadczymy. Następny numer I Sat By The Ocean to już murowany hicior, okraszony świetną partią slide. Jeszcze nie zamknąłem ust ze zdziwienia, a już pojawia się wspomniany wcześniej The Vampyre Of Time And Memory – przepiękna piosenka, jaka mogłaby wyjść spod pióra spółki Lennon/McCartney w najlepszych latach The Beatles. Wszystko świetnie, tylko że to miał być album Queens Of The Stone Age! Po kolejnym kawałku wymiękłem do końca – If I Had A Tail to wypisz wymaluj Talking Heads. Przebojowy, rytmiczny, lecz znów jakże daleki od tego, co usłyszałem na początku płyty. I tak jest do samego końca. Singlowy My God Is The Sun jest już bardziej w stylu Queensów, ale jego bezpłciowa melodia w ogóle mnie nie rusza. Porażka. Podobnie jak Fairweather Friends, gdzie na pianinie gra Elton John. I co z tego? Czy ktoś to zauważy, skoro melodii brak? Pod koniec robi się lepiej dzięki I Appear Missing – to pełna napięcia kompozycja, z dobrymi solówkami, zmianami tempa, pauzami i wyrazistym refrenem. Pokręcona, jak cała ta płyta, lecz tym razem tylko w dobrym znaczeniu. Sam finał to już zupełnie inna liga – tytułowy numer Like Clockwork to stworzona z orkiestrowym rozmachem pompatyczna pieśń, przypominająca wielkich klasyków prog rocka. Co ona robi na płycie Królowych? Nie mam pojęcia, ale to ich najładniejsza piosenka.
Podsumuję przytaczając moją teorię ogórka i dżemu – lubię jedno i drugie, ale tym razem ewidentnie sięgnąwszy po ogórek znalazłem w słoiku dżem, i to cholernie słodki. Nie umiem jednoznacznie potępić zespołu, który nagrywa tak dobre piosenki jak niektóre wyżej wymienione. Jednak nie podoba mi się, że płyta jest tak rozbujana i różnorodna. Od sasa do lasa. Każdy coś dla siebie znajdzie, ale przecież nie o to chodzi. Dla kogo ma być ta muzyka? Z drugiej strony wolę takie granie niż to, co było na Era Vulgaris. W sumie …Like Clockwork to dziwny i wielobarwny krążek, z pewnością wart uwagi i przynajmniej kilku przesłuchań. Z każdym kolejnym wchodzi coraz głębiej. Mam nadzieję, że ten romans z popową piosenką to tylko chwilowy kaprys zasłużonego dla rocka rudzielca, a nie stała zmiana kierunku rozwoju tego muzyka. Gdy Genesis zaczęli klepać hity – magia odpłynęła raz na zawsze. Josh, nie idź tą drogą….
„Jedyne, na czym nam zależało, to aby nie był to album podobny do poprzedniego. Nie staraliśmy się czegoś osiągnąć. To jest po prostu dokument. Jak wszystko szło źle, pojawiało się coś dobrego. Jednego dnia rozstajesz się z perkusistą, z którym grałeś od 10 lat, a następnego dnia zjawia się Elton John…”. Josh ma rację – …Like Clockwork nie przypomina słabiutkiej Era Vulgaris z 2007 roku. W ogóle nie bardzo przypomina Queens Of The Stone Age, i to jest wspomniane zaskoczenie. Grupa zaczęła śpiewać… piosenki. Nawet jeśli niektóre są wyjątkowo urokliwe, jak beatlesowska w klimacie The Vampyre Of Time And Memory czy tytułowa Like Clockwork, to pytanie o tożsamość aż ciśnie się na usta. Czy zespół ma prawo się zmienić? No niby tak. Pamiętacie metamorfozy Queen? U2? Genesis? Mnie akurat tamte nie przypadły do gustu, ale może akurat Queens Of The Stone Age lekka komercja wyjdzie na zdrowie? Zobaczymy. Na razie wypada krótko podsumować 6 krążek kapeli.
Przyznam, że bardzo brakuje mi czadu pierwszych albumów. Nie mam nic przeciwko hitom gdy brzmią jak No One Knows – można tego słuchać na okrągło. Na …Like Clockwork wszystko zaczyna się po staremu – Keep Your Eyes Peeled ma gęstą strukturę, ciężki bas i brudne, przesterowane gitary przytłaczają mocą, a wokalnie pomaga Jake Shears z Scissors Sisters. To jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Ale to tylko zmyłka, bo więcej takiej muzyki tu nie uświadczymy. Następny numer I Sat By The Ocean to już murowany hicior, okraszony świetną partią slide. Jeszcze nie zamknąłem ust ze zdziwienia, a już pojawia się wspomniany wcześniej The Vampyre Of Time And Memory – przepiękna piosenka, jaka mogłaby wyjść spod pióra spółki Lennon/McCartney w najlepszych latach The Beatles. Wszystko świetnie, tylko że to miał być album Queens Of The Stone Age! Po kolejnym kawałku wymiękłem do końca – If I Had A Tail to wypisz wymaluj Talking Heads. Przebojowy, rytmiczny, lecz znów jakże daleki od tego, co usłyszałem na początku płyty. I tak jest do samego końca. Singlowy My God Is The Sun jest już bardziej w stylu Queensów, ale jego bezpłciowa melodia w ogóle mnie nie rusza. Porażka. Podobnie jak Fairweather Friends, gdzie na pianinie gra Elton John. I co z tego? Czy ktoś to zauważy, skoro melodii brak? Pod koniec robi się lepiej dzięki I Appear Missing – to pełna napięcia kompozycja, z dobrymi solówkami, zmianami tempa, pauzami i wyrazistym refrenem. Pokręcona, jak cała ta płyta, lecz tym razem tylko w dobrym znaczeniu. Sam finał to już zupełnie inna liga – tytułowy numer Like Clockwork to stworzona z orkiestrowym rozmachem pompatyczna pieśń, przypominająca wielkich klasyków prog rocka. Co ona robi na płycie Królowych? Nie mam pojęcia, ale to ich najładniejsza piosenka.
Podsumuję przytaczając moją teorię ogórka i dżemu – lubię jedno i drugie, ale tym razem ewidentnie sięgnąwszy po ogórek znalazłem w słoiku dżem, i to cholernie słodki. Nie umiem jednoznacznie potępić zespołu, który nagrywa tak dobre piosenki jak niektóre wyżej wymienione. Jednak nie podoba mi się, że płyta jest tak rozbujana i różnorodna. Od sasa do lasa. Każdy coś dla siebie znajdzie, ale przecież nie o to chodzi. Dla kogo ma być ta muzyka? Z drugiej strony wolę takie granie niż to, co było na Era Vulgaris. W sumie …Like Clockwork to dziwny i wielobarwny krążek, z pewnością wart uwagi i przynajmniej kilku przesłuchań. Z każdym kolejnym wchodzi coraz głębiej. Mam nadzieję, że ten romans z popową piosenką to tylko chwilowy kaprys zasłużonego dla rocka rudzielca, a nie stała zmiana kierunku rozwoju tego muzyka. Gdy Genesis zaczęli klepać hity – magia odpłynęła raz na zawsze. Josh, nie idź tą drogą….