PLAYING FOR KEEPS
Trener bardzo osobisty
2012, USA
dramat, obyczajowy, reż. Gabriele Muccino
Za obsadę 5 gwiazdek, za treść już niekoniecznie. Trener bardzo osobisty to miły, sympatyczny film do rodzinnego obejrzenia po obiedzie. Ten gatunek ma swoją nazwę: kino familijne. Jednak nie piszę tego w znaczeniu sarkastycznym, bo takie obrazy tez są potrzebne. Owszem, większość filmów familijnych to mdłe historyjki dla małych dzieci, jednak zdarzają się dzieła bardzo dobre (jak choćby Giganci ze stali) i takie, które określamy mianem miłych i sympatycznych. Film włoskiego reżysera Gabriele Muccino jest właśnie taki: ciepły, pozytywny, refleksyjny, a do tego w doborowej obsadzie.
George (Gerald Butler) to były piłkarz, który kiedyś wygrał sławę, ale przegrał życie. Roztrwonił majątek, stracił żonę (Jessica Biel), która odeszła zabierając 9-letniego syna. Chcąc uporządkować rodzinne stosunki i odzyskać zaufanie byłej żony i dziecka George wyrusza do USA, gdzie podejmuje pracę trenera piłki nożnej (w kraju dziwaków zwanej soccer) w szkole syna. Młody i atrakcyjny szybko odnosi nie tylko sukces sportowy, ale staje się obiektem pożądania znudzonych i bogatych mamusiek (Catherine Zeta-Jones, Uma Thurman, Judy Greer). Angażując się w drobne romanse George z pewnością nie przekona byłej żony (która szykuje się do ślubu z ustatkowanym nudziarzem), że wydoroślał i stał się odpowiedzialnym ojcem. Czy uda mu się odzyskac miłość syna?
Właściwie nie mogę napisać więcej, lecz w tego typu filmach nie ma wielu tajemnic. Można się domyślić, jak się potoczy historia. Plusem jest jednak to, w jaki sposób do tego finału zmierzamy. Są tu elementy humorystyczne, ale trudno określić film jako komedię. To raczej obyczajówka skłaniająca do refleksji nad życiem, losem, pieniędzmi, wartościami. Bohater dopiero po latach dostrzega, że liczy się miłość, a cała reszta to tylko dodatki, bez których można się być. Blichtr i sława są krótkie, dobrze zainwestowane uczucie trwa wiecznie. Dlatego ze wszystkich sił stara się odzyskać zaufanie syna i miłość żony. Robi to w sposób delikatny i wyważony – to własnie jest siłą obrazu Muccino. Nie ma tu przesady, napinania mięśni i udawania czegokolwiek. Jest samo życie w tylko lekko skrzywionym zwierciadle, prosta historia opowiedziana z wdziękiem i klasą. Tylko tyle i aż tyle. Bonusem są znane nazwiska i lubiane twarze. Chociaż nie grają wybitnie – wystarczy, że są obecne na ekranie. Gorąco polecam seans zaraz po niedzielnym obiadku.
George (Gerald Butler) to były piłkarz, który kiedyś wygrał sławę, ale przegrał życie. Roztrwonił majątek, stracił żonę (Jessica Biel), która odeszła zabierając 9-letniego syna. Chcąc uporządkować rodzinne stosunki i odzyskać zaufanie byłej żony i dziecka George wyrusza do USA, gdzie podejmuje pracę trenera piłki nożnej (w kraju dziwaków zwanej soccer) w szkole syna. Młody i atrakcyjny szybko odnosi nie tylko sukces sportowy, ale staje się obiektem pożądania znudzonych i bogatych mamusiek (Catherine Zeta-Jones, Uma Thurman, Judy Greer). Angażując się w drobne romanse George z pewnością nie przekona byłej żony (która szykuje się do ślubu z ustatkowanym nudziarzem), że wydoroślał i stał się odpowiedzialnym ojcem. Czy uda mu się odzyskac miłość syna?
Właściwie nie mogę napisać więcej, lecz w tego typu filmach nie ma wielu tajemnic. Można się domyślić, jak się potoczy historia. Plusem jest jednak to, w jaki sposób do tego finału zmierzamy. Są tu elementy humorystyczne, ale trudno określić film jako komedię. To raczej obyczajówka skłaniająca do refleksji nad życiem, losem, pieniędzmi, wartościami. Bohater dopiero po latach dostrzega, że liczy się miłość, a cała reszta to tylko dodatki, bez których można się być. Blichtr i sława są krótkie, dobrze zainwestowane uczucie trwa wiecznie. Dlatego ze wszystkich sił stara się odzyskać zaufanie syna i miłość żony. Robi to w sposób delikatny i wyważony – to własnie jest siłą obrazu Muccino. Nie ma tu przesady, napinania mięśni i udawania czegokolwiek. Jest samo życie w tylko lekko skrzywionym zwierciadle, prosta historia opowiedziana z wdziękiem i klasą. Tylko tyle i aż tyle. Bonusem są znane nazwiska i lubiane twarze. Chociaż nie grają wybitnie – wystarczy, że są obecne na ekranie. Gorąco polecam seans zaraz po niedzielnym obiadku.