
Rola Jose Mourinho w Realu Madryt to temat rzeka, ale spróbuję podsumować go jak najkrócej (chociaż zbyt krótko się pewnie nie uda). Trudno przecenić, w jak wielkim stopniu Portugalczyk uporządkował organizację pracy w tej wielkiej instytucji, i nie chcę się nad tym rozwodzić, bo interesuje nas wyłącznie
aspekt sportowy. Izolując drużynę od wścibskiej prasy zapewnił jej pracę w ciszy i spokoju, sam zaś przyjął na siebie rolę zderzaka. Pewnie nie przypuszczał, że te zderzenia będą tak ciężkie i częste. W żadnym kraju nie spotkał się z taką sytuacją. Jego opanowanie i spokój tylko rozjuszały żądnych sensacji dziennikarzy i tym większe bzdury wypisywali. Ponieważ jednak w każdej plotce jest ziarnko prawdy, trzeba uznać za pewnik, że chemia, jaka istniała między nim a zawodnikami w poprzednich sezonach, gdzieś się ulotniła. Gracze gotowi wcześniej umierać za niego na murawie, zaczęli grymasić i narzekać zapominając, że reprezentują Real i to za tę instytucję powinni umierać. To dzięki niej są wielcy i bogaci. Mourinho ma osobowość i jest właściwym człowiekiem, by zarządzać rozkapryszonymi gwiazdorami. To trener ma rządzić i decydować, a nie piłkarze, o czym ci ostatni często zapomniają. We wszelkich konfliktach na linii zawodnicy-trener, jestem po stronie tego ostatniego. Real potrzebuje charyzmatycznego przywódcy i Portugalczyk jest takim właśnie człowiekiem. Brak odpowiednich trenerów spowodował, że wielki, „galaktyczny” Real, mający w swoim składzie większe gwiazdy niż obecnie, niczego nie wygrał. Bo nikt nie umiał utemperować gwiazdorów. Pisałem o tym w podsumowaniu roku 2012. Dlatego Real potrzebuje Mourinho i doceni go chyba dopiero wtedy, gdy go zabraknie. Te wszystkie dyskusje o nietykalności Casillasa, kwestionowanie decyzji Portugalczyka, mają za zadanie zdekoncentrować piłkarzy, skłócić ich z trenerem, zepsuć atmosferę w szatni, i poniekąd to się udało. Jednak to Real się liczy. Tu nie ma świętych krów. Jeśli piłkarz tego nie akceptuje – powinien odejść. Piłkarz nie jest ponad trenerem i jeśli jest bez formy – siada na ławce. Casillas jest wielkim bramkarzem i żywą legendą madryckiego klubu, ale rozegrał wyjątkowo słaby sezon i trener ma prawo stawiać na kogoś innego. Kwestionowanie tego jest śmieszne i żałosne. Wynoszenia z szatni spraw, które tam powinny pozostać, nie będę nawet komentował (nie ma dowodów, że kretem jest Casillas, ale faktem pozostaje, że kabluje jego narzeczona). Atmosfera się zagęściła i pytanie, co dalej, wydaje się zasadne. Minął ten wielki entuzjazm, który pchał drużynę do wygrania z Barceloną Pucharu Króla w pierwszym sezonie i spektakularnego, pełnego wspaniałych rekordów zwycięstwa w lidze hiszpańskiej w drugim. Czy więc nie lepiej się rozstać?
Zdecydowanie jestem za pozostaniem Jose Mourinho na stanowisku trenera Realu Madryt. Wiadomo jednak, że wtedy drużynę czekałaby rewolucja kadrowa. Powinni odejść piłkarze, którym z Portugalczykiem nie po drodze, a kilku takich by się znalazło. Czy Florentino Pérez zdecyduje się na taki ruch? Wątpię. Wprawdzie wygraną w kolejnych wyborach na prezesa Realu i tak ma w kieszeni (bo nie ma kto mu zagrozić), ale pożegnanie kilku lubianych graczy nie przysporzyłoby mu popularności. Łatwiej poświęcić jedną osobę – trenera właśnie. Jeśli jednak przypomni sobie, gdzie był Real przed przyjściem Mourinho, powinien się dobrze zstanowić. Jeśli komuś nie wystarczy przełamanie hegemonii Barcelony, która – nie oszukujmy się, za Guardioli była drużyną z innej planety, i żadne 0-7 z Bayernem tego nie zmienia, to teraz krótko przypomnę ostatnie lata Realu:
? Liga hiszpańska – trzy lata z rzędu w imponującym stylu triumfowała Barcelona, Mourinho przerwał ten cykl – wygrał ligę w sposób, jaki nie zdarzył się nigdy żadnej drużynie w żadnej znaczącej lidze europejskiej;
? El Clásico – w erze Guardioli Real przegrał z Barceloną 5 kolejnych meczów ligowych, potem padł remis i znów porażka. 7 meczów bez wygranej! Były jeszcze porażki w Lidze Mistrzów i Superpucharze. Mourinho znalazł sposób na Barcelonę. Wygrał z nią Puchar Króla (2011) i Superpuchar (2012). Ostatnie (z obecnego sezonu) mecze z Barceloną, świeżo upieczonym mistrzem Hiszpanii, wyglądają następująco: 6 meczów, 1 porażka, 2 remisy i 3 zwycięstwa. Real wygrał Superpuchar, wyeliminował Katalończyków z Pucharu Króla wygrywając 3-1 na Camp Nou, wreszcie ograł przeciwnika w lidze.
? Puchar Króla – Real nie zdobył tego torfeum od 1993 roku. Wygrał je Mourinho w swoim pierwszym sezonie, w najbliższy piątek ma szansę powtórzyć to osiągnięcie.
? Liga Mistrzów – przed przyjściem Mourinho Real 6 razy z rzędu (!) odpadał w 1/8 finału, tracąc międzynarodowy prestiż i ostatecznie będąc losowanym z drugiego koszyka (!). Za Mourinho były 3 kolejne półfinały, i chociaż to nie spełnia ambicji trenera ani drużyny, to jednak Real powrócił na należne mu miejsce w hierarchii europejskiego futbolu. W ciągu ostatnich 21 lat przed Mourinho Real z 18 trenerami tylko 5 razy osiągnął półfinał. Teraz zrobił to 3 razy z rzędu z jednym trenerem.
Jeśli te dane kogoś nie przekonują, to posądzę go o czystą złośliwość. Czy przekonają prezesa? Zobaczymy. Oczywiście drużyna jest perspektywiczna i z innym trenerem też da sobie radę. Może nawet poprawi styl, bo jego brak to jedyny, ale poważny mankament obecnego Realu i mój główny zarzut do Mourinho. Real nie prowadzi gry, nie dyktuje tempa, nie potrafi narzucić przeciwnikowi własnego stylu, bo go po prostu nie ma. Gra z kontry nie jest stylem, lecz to zostało u Portugalczyka doprowadzone do perfekcji. Nie oczekuję klepania w stylu Barcelony, ale ich opanowanie piłki jest godne podziwu i diabli mnie biorą, gdy zawodnicy z Madrytu nie potrafią wymienić kilku podań. Przydałoby się lepsze wyszkolenie, poprawa gry bez piłki, ustawiania się na boisku, i koniecznie więcej wyobraźni i kreatywności w ataku, bo schematyczność gry Królewskich aż kłuje w oczy. Nie wiem, czy Mourinho to poprawi, bo miał na to 3 lata i Real nadal gra brzydko. Jest skuteczny (ostatnio niezbyt, ale ogólnie tak), ale jego mecze nie cieszą oka, jak to kiedyś bywało. Wydaje mi się jednak, że jeśli Portugalczyk poukłada sprawy w szatni, klub pozbędzie się zawodników niezadowolonych i sprzeda nieskutecznych (zwłaszcza obu beznadziejnych napastników), wszystko się zmieni i będziemy mogli znów cieszyć się wielką grą wielkiego klubu.
Nie postawiłbym pieniędzy na pozostanie Mourinho w Realu. Nie ma tutaj komfortu pracy, jaki miał we Włoszech czy w Anglii. Trudno dobrze pracować, gdy jest prowadzona przeciwko tobie medialna nagonka i złośliwa kampania mająca cię zdyskredytować. Mourinho jest wytrzymały, ale po jaką cholerę ma to wszystko znosić? Chyba tylko dlatego, że jest ambitny, a z Realem jeszcze nie osiągnął zamierzonych celów. Bez gruntownych zmian ich nie osiągnie. Podobno przedstawił ich zarys prezesowi. Jak to się zakończy – dowiemy się prawdopodobnie jeszcze w tym miesiącu. Ja trzymam kciuki za trenera. Najlepszego, jakiego pamiętam w Realu. Faceta z jajami. Faceta, który nie boi się złapać przeciwników za gardło. Faceta, który nie toleruje niesubordynacji w swojej ekipie. Który nie waha się posadzić na ławce gwiazdora bez formy. Faceta idealnego do tak wielkiego, legendarnego klubu jak Real Madryt.


? Liga hiszpańska – trzy lata z rzędu w imponującym stylu triumfowała Barcelona, Mourinho przerwał ten cykl – wygrał ligę w sposób, jaki nie zdarzył się nigdy żadnej drużynie w żadnej znaczącej lidze europejskiej;
? El Clásico – w erze Guardioli Real przegrał z Barceloną 5 kolejnych meczów ligowych, potem padł remis i znów porażka. 7 meczów bez wygranej! Były jeszcze porażki w Lidze Mistrzów i Superpucharze. Mourinho znalazł sposób na Barcelonę. Wygrał z nią Puchar Króla (2011) i Superpuchar (2012). Ostatnie (z obecnego sezonu) mecze z Barceloną, świeżo upieczonym mistrzem Hiszpanii, wyglądają następująco: 6 meczów, 1 porażka, 2 remisy i 3 zwycięstwa. Real wygrał Superpuchar, wyeliminował Katalończyków z Pucharu Króla wygrywając 3-1 na Camp Nou, wreszcie ograł przeciwnika w lidze.
? Puchar Króla – Real nie zdobył tego torfeum od 1993 roku. Wygrał je Mourinho w swoim pierwszym sezonie, w najbliższy piątek ma szansę powtórzyć to osiągnięcie.
? Liga Mistrzów – przed przyjściem Mourinho Real 6 razy z rzędu (!) odpadał w 1/8 finału, tracąc międzynarodowy prestiż i ostatecznie będąc losowanym z drugiego koszyka (!). Za Mourinho były 3 kolejne półfinały, i chociaż to nie spełnia ambicji trenera ani drużyny, to jednak Real powrócił na należne mu miejsce w hierarchii europejskiego futbolu. W ciągu ostatnich 21 lat przed Mourinho Real z 18 trenerami tylko 5 razy osiągnął półfinał. Teraz zrobił to 3 razy z rzędu z jednym trenerem.

Nie postawiłbym pieniędzy na pozostanie Mourinho w Realu. Nie ma tutaj komfortu pracy, jaki miał we Włoszech czy w Anglii. Trudno dobrze pracować, gdy jest prowadzona przeciwko tobie medialna nagonka i złośliwa kampania mająca cię zdyskredytować. Mourinho jest wytrzymały, ale po jaką cholerę ma to wszystko znosić? Chyba tylko dlatego, że jest ambitny, a z Realem jeszcze nie osiągnął zamierzonych celów. Bez gruntownych zmian ich nie osiągnie. Podobno przedstawił ich zarys prezesowi. Jak to się zakończy – dowiemy się prawdopodobnie jeszcze w tym miesiącu. Ja trzymam kciuki za trenera. Najlepszego, jakiego pamiętam w Realu. Faceta z jajami. Faceta, który nie boi się złapać przeciwników za gardło. Faceta, który nie toleruje niesubordynacji w swojej ekipie. Który nie waha się posadzić na ławce gwiazdora bez formy. Faceta idealnego do tak wielkiego, legendarnego klubu jak Real Madryt.