IMAGINE DRAGONS Night Visions

Imagine Dragons Night Visions recenzjaIMAGINE DRAGONS
Night Visions
2012

Z pewnym opóźnieniem, ale jednak niedawno trafił do Polski ubiegłoroczny debiutancki album amerykańskiej kapeli z Las Vegas. Debiutancki to w tym przypadku nieco zwodnicze określenie, bo grupa miała już na koncie cztery EP-ki. Imagine Dragons zdobyli popularność głównie za sprawą dwóch popularnych w USA seriali (Plotkara i Glee), w których wykorzystano ich piosenki. Tak czy inaczej sukces płyty w Ameryce był z góry zagwarantowany. Promujący ją singel It’s Time nominowano do MTV Music Award, zaś sam krążek trafił na szczyt listy sprzedaży iTunes i 2 miejsce listy Billboardu. Po jego wysłuchaniu zupełnie nie potrafię zrozumieć, dlaczego (a jeśli już zrozumiem, to najwyżej zapłaczę nad kondycją ludzkich gustów). Jak to czasem niewiele potrzeba…
Muzyka Imagine Dragons nie ma w sobie kompletnie nic, co mogłoby porwać wyrobionego słuchacza. Tylko kto dzisiaj jest „wyrobiony”? Czasy wirtuozów dawno minęły, a obecnie bardziej niż talent liczy się wygląd i atrakcyjny klip w telewizji. Jacy słuchacze – tacy muzycy, można by powiedzieć. I odwrotnie. Night Visions to zbiór podobnych do siebie, miałkich kompozycji, z których wyróżnić można co najwyżej opartą na chwytliwym refrenie Radioactive (wybraną na drugi singel) i może jeszcze Nothing Left To Say. Reszta nie jest nawet warta wspomnienia. A jednak ludzie kupują – więc może ja się mylę? Kwestia gustu. Moim zdaniem to puste, plastikowe granie. Nie ma tu dobrych melodii, więc skąd ten sukces? To proste – z telewizji. Z seriali. Jak pisałem – nie trzeba wiele. Ludziom można wszystko wmówić. Nawet to, że niedobre jest dobre. Trzeba to tylko często powtarzać. Serial jest idealnym rozwiązaniem. Ameryka już to kupiła – podczas koncertów sale są wypełnione po brzegi, ale czy to coś oznacza? Czy nobilituje wartość muzyki? Na Justina Biebera też chodzą, nawet u nas wywołał niedawno ekstazę młodych dziewczynek w Łodzi….
Imagine Dragons wykorzystali na debiutanckim albumie kilka utworów z wcześniejszych wydawnictw, co już samo w sobie jest zabiegiem mało etycznym – człowiek kupując nowa płytę chciałby płacić za premierowe piosenki, a nie te już wcześniej wydane. Inna sprawa, że starsze nagrania zespołu są dużo lepsze od tych nowych. Kiedyś było więcej gitar i trochę rocka, zamieniono to na klawisze i elekronikę, a melodie poszły w kierunku tandetnego popu. Ja trochę żałuję bo grupa zapowiadała się znacznie lepiej. Czy panowie wrócą do ambitniejszego grania? Nie sądzę, bo w dzisiejszym uproszczonym świecie to się nie opłaca. Szczerze mówiąc – kompletnie mnie to nie interesuje. Podobnie jak wspomniany wyżej Justin Bieber, którego kariery nie śledzę i płyt nie zamierzam oceniać.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: