HORDE
Horda
2009, Francja
horror, reż. Yannick Dahan, Benjamin Rocher





Chociaż zombie to niezwykle wdzięczny i często wykorzystywany przez filmowców temat, większość produkcji jest nudna i niewarta uwagi. Francuską Hordę można uznać za wyjątek. Nie dlatego, że jest to jakiś wybitny czy wyjątkowo trzymający w napięciu film. I tak przecież zawsze chodzi o to samo – odizolowana grupka ludzi musi zabić jak największą liczbę pojawiających się zewsząd żywych trupów. Nigdy nie ma sensu dochodzić, dlaczego nagle jest ich tak dużo i skąd obrońcy mają zapasy amunicji. Albo gdzie produkują pistolety, które potrafią oddać kilkadziesiąt strzałów bez wymiany magazynka. To drobiazgi. Horda różni się tym od licznych produkcji zza Oceanu, że zombie są wyjątkowo szybkie (bo zwykle chodzą jak pokraki i nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego szybsi ludzie nie potrafili im uciec), a fabuła filmu jest dość oryginalna. Po nieco przydługim wstępie obserwujemy czwórkę policjantów, którzy zamierzają pomścić śmierć partnera i dziarsko ruszają na zabarykadowanych w starym wieżowcu gangsterów. Działają bez żadnego wsparcia (trochę za bardzo napaleni jak na doświadczonych gliniarzy) więc szybko zostają pojmani. Wtedy budynek zostaje otoczony przez hordę krwiożerczych zombie. Jedyną szansą na przeżycie i wyjście cało z matni wydaje się połączenie sił z bandytami i wspólna walka z bezwzględnym wrogiem.
To może nieco naiwne, ale przynajmniej nietuzinkowe. Dobrze dobrane postacie, ponury klimat potęgowany przez obskurny wieżowiec, desperacja uciekinierów – to plusy filmu. Niestety, minusów jest równie dużo. Pal licho całe tłumy zombie (chyba się rozmnażają przez pączkowanie), bo w końcu ma ich być tytułowa horda, więc to można przeboleć. Ale niekończących się magazynków i idiotyzmu bohaterów już nie. Dlaczego przez minutę bez efektu strzelają w klatę zamiast w głowę? Gdy już wiedzą, że tylko rozwalenie mózgu zabija, w następnych scenach znów walą w klatę. Dialogi momentami zupełnie bezsensowne, a przecież aż się prosiło o ciekawą rozgrywkę psychologiczną między nienawidzącymi się stronami zmuszonymi do współpracy. Niestety, od pewnego momentu film nuży, nie buduje napięcia, a schematyczność razi po oczach (ucieczka grupki niezarażonych, zacieśnianie pętli, odpadanie kolejnych bohaterów, bezsensowne popisy walki wręcz, itd.). To niestety wada większości filmów o zombie. Horda zapowiadała się naprawdę ciekawie (po kilku nudnych minutach), ale potem wszystko się rozjechało, jakby scenariusz pisano na kolanie, w trakcie kręcenia kolejnych scen. Walka osamotnionego gliniarza na dachu samochodu z hordą zombie zakrawa na żart albo parodię, bo przy takiej szybkości żywych trupów facet nie miałby szans przeżyć nawet kilku sekund. Jeśli komuś to wszystko nie przeszkadza – może obejrzeć, ale to raczej film głównie dla fanów gatunku. Jednak uczciwie przyznam, że widziałem wiele znacznie gorszych filmów o zombie, na ogół rodem z Hollywood. Na ich tle Horda to arcydzieło.
To może nieco naiwne, ale przynajmniej nietuzinkowe. Dobrze dobrane postacie, ponury klimat potęgowany przez obskurny wieżowiec, desperacja uciekinierów – to plusy filmu. Niestety, minusów jest równie dużo. Pal licho całe tłumy zombie (chyba się rozmnażają przez pączkowanie), bo w końcu ma ich być tytułowa horda, więc to można przeboleć. Ale niekończących się magazynków i idiotyzmu bohaterów już nie. Dlaczego przez minutę bez efektu strzelają w klatę zamiast w głowę? Gdy już wiedzą, że tylko rozwalenie mózgu zabija, w następnych scenach znów walą w klatę. Dialogi momentami zupełnie bezsensowne, a przecież aż się prosiło o ciekawą rozgrywkę psychologiczną między nienawidzącymi się stronami zmuszonymi do współpracy. Niestety, od pewnego momentu film nuży, nie buduje napięcia, a schematyczność razi po oczach (ucieczka grupki niezarażonych, zacieśnianie pętli, odpadanie kolejnych bohaterów, bezsensowne popisy walki wręcz, itd.). To niestety wada większości filmów o zombie. Horda zapowiadała się naprawdę ciekawie (po kilku nudnych minutach), ale potem wszystko się rozjechało, jakby scenariusz pisano na kolanie, w trakcie kręcenia kolejnych scen. Walka osamotnionego gliniarza na dachu samochodu z hordą zombie zakrawa na żart albo parodię, bo przy takiej szybkości żywych trupów facet nie miałby szans przeżyć nawet kilku sekund. Jeśli komuś to wszystko nie przeszkadza – może obejrzeć, ale to raczej film głównie dla fanów gatunku. Jednak uczciwie przyznam, że widziałem wiele znacznie gorszych filmów o zombie, na ogół rodem z Hollywood. Na ich tle Horda to arcydzieło.