WYGRANY

Wygrany recenzja Saniewski Gajos Szajda Żmuda TrzebiatowskaWYGRANY
2011, Polska, Szwajcaria, USA
dramat obyczajowy, reż. Wiesław Saniewski
wyst. Paweł Szajda, Janusza Gajos, Marta Żmuda Trzebiatowska

Mam dobrego kolegę, który z założenia nie ogląda filmów polskich, a nawet denerwuje się, gdy ja daję im wysokie oceny. Bo skoro takie świetne, to dlaczego nie jesteśmy drugim Hollywood? Ano kasy brak, drogi przyjacielu. Powiem więcej – dobrze, że nie jesteśmy. Ale obiecałem mu być bardziej wnikliwym przy rodzimych produkcjach. Różnica jest taka (i stąd niezłe oceny), że staram się omijać polskie komedie dla debili i recenzować tylko te filmy, które są tego warte. Przy produkcjach zachodnich piszę o wszystkim, co widziałem. A teraz do rzeczy.
   Wygrany opowiada historię amerykańskiego pianisty polskiego pochodzenia (Paweł Szajda), który w wyniku problemów osobistych (presja matki, odejście kobiety, naciski agenta) zrywa europejskie tournee, tracąc nie tylko pieniądze, ale szacunek środowiska i szansę na wielką karierę. Przypadkowo poznaje Franka (Janusz Gajos), namiętnego gracza i znawcę wyścigów konnych, który pokazuje mu zupełnie inny styl życia, wolny od zobowiązań i ograniczeń. Młody chłopak powoli odzyskuje wiarę w siebie. Pomaga w tym zauroczenie piękną Kornelią (Marta Żmuda Trzebiatowska). Więcej nie napiszę, bo móglłbym zbyt wiele zdradzić.
   Film na pewno godny uwagi. Znakomite aktorstwo Szajdy i przede wszystkim Gajosa, który niepodzielnie rządzi na ekranie – ale to żadne novum. Żmuda Trzebiatowska jest piękna i taka ma być, nie musi wybitnie grać. Zresztą nie ma wiele do zagrania – wątek miłosny jest potraktowany po macoszemu, a dolepiona na siłę scena łóżkowa niepotrzebna, bo z niczego nie wynika. Po prostu jest. Chyba po to, aby można było napisać na plakacie, że bohater „stracił wszystko, by wygrać miłość” – a to akurat nie jest prawdą. W ogóle wątków jest tu zbyt wiele, żaden nie doprowadzony do końca, co obniża ogólną notę. Historia może i ciekawa, choć dla mnie zbyt naiwna. Trudno uwierzyć, by pianista grający muzykę zwaną poważną był tak niepoważny i nieodpowiedzialny. Wprawdzie artyści bywają lekkoduchami, ale bez przesady. Senne tempo opowieści nieco nuży. Rozkminianie możliwości wygrywania na wyścigach konnych dość naciągane, zaś najciekawszy temat pogrążonego w wątpliwościach i rozterkach moralnych pianisty zaledwie muśnięty. Szkoda, bo motyw artysty wykorzystywanego przez pazernych menedżerów i sugestia głębokich układów w środowisku są wystarczająco nośne, by wypełnić cały film. Mimo tych uwag Wygrany z pewnością jest wart obejrzenia. Szału nie ma, ale i tak nieźle. Całości dopełnia świetnie dobrana muzyka, nie tylko ta chopinowska, bowiem liczne piosenki Elvisa Presleya również doskonale pasują do klimatu opowieści.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: