Zastanawiałem się, czy w ogóle komentować takie wydarzenie, jak wybór piłkarza czy trenera roku w ramach corocznego plebiscytu France Football i FIFA. Wypadałoby napisać kilka słów, bo w końcu to oficjalny wybór najlepszego piłkarza i trenera roku, którzy otrzymują tzw. Złotą Piłkę. Na ile obiektywny jest ten wybór to inna sprawa, ale oficjalny jak najbardziej. Kiedyś FIFA i France Football głosowali osobno, ale od 2010 roku plebiscyty Złota Piłka France Football i Piłkarz Roku FIFA zostały połączone. Wczoraj na gali w Zurychu wybrano najlepszą jedenastkę roku, najlepszego trenera i najlepszego zwodnika. Czy było jakieś zaskoczenie? Moim zdaniem nie.
W jedenastce roku znalazło się 11 zawodników z ligi hiszpańskiej: 6 z Barcelony, 4 z Realu + Falcao. Czy to żart? Czy to wybory najlepszych piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego? Nie, to podobno wybory najlepszych na świecie. Głosujący zgodnie uznali, że najlepsi grają w Hiszpanii, a są to: Casillas, Alves, Ramos, Piqué, Marcelo, Xabi Alonso, Xavi, Iniesta, Messi, Falcao i Cristiano Ronaldo. Jak widać, liga angielska, włoska czy niemiecka to według decydentów peryferia futbolu.
Trenerem roku wybrano Vicente Del Bosque, który z reprezentacją Hiszpanii obronił wywalczone 4 lata wcześniej mistrzostwo Europy. Hiszpanie wprawdzie rozegrali tylko jeden świetny mecz – ten w finale (bo wcześniej grali średnio), ale to wystarczyło. Mourinho takich meczów miał wiele, z Realem w 2012 roku pobił kilka rekordów ligowych, wygrał Primera División w stylu spektakularnym, jak nikt nigdy wcześniej w żadnej innej lidze, ale to było za mało dla jurorów. Mourinho zdobył nagrodę rok wcześniej, kiedy Real miał dużo gorszy sezon i nie wygrał ligi. Wygrał Puchar Króla, ale to trofeum łatwiejsze do zdobycia i mniej prestiżowe. Bez sensu? Ano bez sensu, ale tak właśnie jest z tą nagrodą.
I wreszcie najlepszy zawodnik i piłkarz roku. Lionel Messi. Po raz czwarty z rzędu. Cristiano Ronaldo po raz czwarty na drugim miejscu. I oczywiście rozpoczęła się długa dyskusja, kto bardziej zasługuje, kto jest lepszy, itd. Ja w to nie wchodzę. Obaj są świetni, obaj imponują tym, co robią. Messi ma to szczęście, że gra w drużynie o ustabilizowanej formie. Wprawdzie Barcelona musiała w roku 2012 uznać wyższość Realu i w lidze, i w Superpucharze, ale teraz gra jak z nut, podczas gdy Królewscy kompletnie zgubili formę i nie mogą jej odnaleźć. To z pewnością rzutowało na wynik głosowania. Pytanie brzmi inaczej – co decyduje o nagrodzie? Wyniki indywidualne czy wygrane tytuły? Jeśli wyniki indywidualne, to dlaczego rok temu wygrał Messi, skoro to Cristiano Ronaldo strzelił więcej goli i zdobył Złoty But (nagroda dla najlepszego europejskiego strzelca)? Wtedy powszechnie mówiono, że gole Cristiano Ronaldo nic Realowi nie dały, bo ligę wygrała Barcelona. W takim razie gole Messiego w roku 2012 nic Barcelonie nie dały, bo ligę wygrał Real. Logiczne. Ale nagrodę dostał i tak Messi. I będzie ją pewnie dostawał przez kilka kolejnych lat, bez względu na wyniki jego rywala, który nie jest lubiany w piłkarskiej centrali. Jeden z internautów tak to skomentował: „Wygraj najtrudniejszą ligę na świecie, strzel więcej bramek niż kilka drużyn razem wziętych, pociągnij swój nie najlepszy kraj jako kapitan do półfinału Mistrzostw Europy, natomiast klub do półfinału LM, a na koniec popatrz, jak ktoś inny odbiera Twoją nagrodę.” To emocjonalne słowa, ale coś w tym jest. Żeby nie było wątpliwości – nie ujmuję nic Argentyńczykowi, którego szczerze podziwiam. W tym roku pobił rekord strzelonych bramek i jego obecna forma naprawdę imponuje. Ale emocje związane ze Złotą Piłką praktycznie się skończyły bo towarzystwo wzajemniej adoracji zawsze wybierze swego, bez względu na inne okoliczności. Ile jeszcze? Czy za rok będzie identycznie?
W jedenastce roku znalazło się 11 zawodników z ligi hiszpańskiej: 6 z Barcelony, 4 z Realu + Falcao. Czy to żart? Czy to wybory najlepszych piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego? Nie, to podobno wybory najlepszych na świecie. Głosujący zgodnie uznali, że najlepsi grają w Hiszpanii, a są to: Casillas, Alves, Ramos, Piqué, Marcelo, Xabi Alonso, Xavi, Iniesta, Messi, Falcao i Cristiano Ronaldo. Jak widać, liga angielska, włoska czy niemiecka to według decydentów peryferia futbolu.
Trenerem roku wybrano Vicente Del Bosque, który z reprezentacją Hiszpanii obronił wywalczone 4 lata wcześniej mistrzostwo Europy. Hiszpanie wprawdzie rozegrali tylko jeden świetny mecz – ten w finale (bo wcześniej grali średnio), ale to wystarczyło. Mourinho takich meczów miał wiele, z Realem w 2012 roku pobił kilka rekordów ligowych, wygrał Primera División w stylu spektakularnym, jak nikt nigdy wcześniej w żadnej innej lidze, ale to było za mało dla jurorów. Mourinho zdobył nagrodę rok wcześniej, kiedy Real miał dużo gorszy sezon i nie wygrał ligi. Wygrał Puchar Króla, ale to trofeum łatwiejsze do zdobycia i mniej prestiżowe. Bez sensu? Ano bez sensu, ale tak właśnie jest z tą nagrodą.
I wreszcie najlepszy zawodnik i piłkarz roku. Lionel Messi. Po raz czwarty z rzędu. Cristiano Ronaldo po raz czwarty na drugim miejscu. I oczywiście rozpoczęła się długa dyskusja, kto bardziej zasługuje, kto jest lepszy, itd. Ja w to nie wchodzę. Obaj są świetni, obaj imponują tym, co robią. Messi ma to szczęście, że gra w drużynie o ustabilizowanej formie. Wprawdzie Barcelona musiała w roku 2012 uznać wyższość Realu i w lidze, i w Superpucharze, ale teraz gra jak z nut, podczas gdy Królewscy kompletnie zgubili formę i nie mogą jej odnaleźć. To z pewnością rzutowało na wynik głosowania. Pytanie brzmi inaczej – co decyduje o nagrodzie? Wyniki indywidualne czy wygrane tytuły? Jeśli wyniki indywidualne, to dlaczego rok temu wygrał Messi, skoro to Cristiano Ronaldo strzelił więcej goli i zdobył Złoty But (nagroda dla najlepszego europejskiego strzelca)? Wtedy powszechnie mówiono, że gole Cristiano Ronaldo nic Realowi nie dały, bo ligę wygrała Barcelona. W takim razie gole Messiego w roku 2012 nic Barcelonie nie dały, bo ligę wygrał Real. Logiczne. Ale nagrodę dostał i tak Messi. I będzie ją pewnie dostawał przez kilka kolejnych lat, bez względu na wyniki jego rywala, który nie jest lubiany w piłkarskiej centrali. Jeden z internautów tak to skomentował: „Wygraj najtrudniejszą ligę na świecie, strzel więcej bramek niż kilka drużyn razem wziętych, pociągnij swój nie najlepszy kraj jako kapitan do półfinału Mistrzostw Europy, natomiast klub do półfinału LM, a na koniec popatrz, jak ktoś inny odbiera Twoją nagrodę.” To emocjonalne słowa, ale coś w tym jest. Żeby nie było wątpliwości – nie ujmuję nic Argentyńczykowi, którego szczerze podziwiam. W tym roku pobił rekord strzelonych bramek i jego obecna forma naprawdę imponuje. Ale emocje związane ze Złotą Piłką praktycznie się skończyły bo towarzystwo wzajemniej adoracji zawsze wybierze swego, bez względu na inne okoliczności. Ile jeszcze? Czy za rok będzie identycznie?