BLACK COUNTRY COMMUNION Afterglow

Black Country Communion Afterglow recenzjaBLACK COUNTRY COMMUNION
Afterglow
2012

Niedawno recenzowałem album Driving Towards The Daylights Joe Bonamassy – jednego z najbardziej aktywnych i zapracowanych muzyków sceny rockowej. To dobry moment, by przypomnieć inną ubiegłoroczną płytę tego genialnego gitarzysty, tym razem wydaną pod szyldem Black Country Communion. Oprócz niego tę supergrupę tworzą wokalista i basista Glenn Hughes (Deep Purple, Black Sabbath), perkusista Jason Bonham (syn wiadomo kogo) i klawiszowiec Derek Sheridan (Dream Theater). Zestaw znakomity i dokładnie taka sama muzyka. Czy kogoś dziwi, że Black Country Communion wskrzeszają ducha Deep Purple czy Whitesnake i przypominają hard rocka z czasów, kiedy muzyka była sztuką? Kiedy trzeba było umieć grać, a nie naciskać guziki na komputerze? To już trzeci studyjny album formacji, która nagrywa regularnie, co roku, niczym za dawnych lat, kiedy było to normą. Przed jesienną premierą chodziły słuchy, że to już ostatni album formacji. Mówi Glenn Hughes: „Chciałbym być w zespole, który może regularnie koncertować. Gdybym miał magiczną różdżkę, machnąłbym nią nad głową każdego z muzyków w kapeli i powiedział: 'hej, chłopaki zagramy 200 koncertów w przyszłym roku i staniemy się wielkim rock’n’rollowym zespołem’. To się jednak nigdy nie stanie. Pomyślałem, że jeśli ma to być nasz ostatni album, muszę stworzyć naprawdę dzikie i epickie kawałki. Dlatego jestem dumny z tej płyty.” Miejmy nadzieję, że muzycy zmienią zdanie, chociaż tempo pracy i zobowiązania koncertowe Bonamassy, który przeżywa znakomity moment w solowej karierze, uniemożliwiają jego pełne zaangażowanie się w projekt grupowy. Kończąc dywagacje cieszmy się tym, co jest – nowym albumem o tytule Afterglow (poświata, zorza). Echo i poświata dokonań starych mistrzów jest obecna nie tylko w warstwie muzycznej, ale i produkcyjnej, za którą odpowiada stary lis Kevin Shirley (współpracował m.in. z Black Crowes, Aerosmith, Led Zeppelin, Iron Maiden, Dream Theater i oczywiście z Bonamassą przy jego solowych projektach). Po tym długim wstępie już z góry wiadomo, czego oczekiwać. Afterglow może nie dorównuje debiutowi kapeli, ale i tak jest pełen hardrockowych smaczków. Znakomity wokal starego weterana Hughesa, dzikie solówki Bonamassy, piękne partie klawiszy mocniej zaznaczone niż na poprzednich płytach, liczne orientalne motywy kojarzące się z Led Zeppelin, jednym słowem wirtuozeria najwyższej próby. Do tego świetne kompozycje (większość materiału autorstwa Hughesa), z których na czoło wybijają się 7-minutowa, nieco psychodeliczna ballada The Circle, której nie powstydziłby się inny legendarny zespół Free; przebojowy, mocny Cry Freedom, w którym Hughes tworzy ciekawy duet wokalny z Bonamassą; funkujący Common Man z wymiatającą gitarą w końcówce; wieloczęściowy, pełen emocji utwór tytułowy Afterglow z uroczymi klawiszami i orkiestrową aranżacją; wreszcie zamykający całość w wielkim stylu mocny, z ciężkim riffem i genialną partią Sheridana Crawl. No i wymieniłem połowę utworów, a przecież pozostałe też są całkiem niezłe. Szkoda by było, gdyby Black Country Communion zakończyli działalność. Ale i tak wytrwali całkiem długo jak na supergrupę – tego typu twory to zwykle jedno-, góra dwupłytowe efemerydy.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: