CLOUD ATLAS Atlas chmur

Cloud Atlas chmur recenzja Tykwer Wachowski BerryCLOUD ATLAS
Atlas chmur

2012, USA, Hongkong, Singapur, Niemcy
dramat, sci-fi, reż. Tom Tykwer, Lana Wachowski, Andy Wachowski

W przypadku Atlasu chmur odstąpiłem od swojej zasady, by przed seansem za dużo nie czytać o filmie i nie sugerować się opiniami innych. Co więc przeczytałem?
„Największe filmowe widowisko 2012 roku, oparte na bestsellerowej epopei Davida Mitchella”.
„Film ukazuje poczynania różnych – obcych, żyjących w różnych czasach ludzi – których działania mają wpływ na przeszłe, teraźniejsze i przyszłe wydarzenia. Jak dobry uczynek może w dalekiej przyszłości doprowadzić do rewolucji, a na pozór zwykły morderca może okazać się bohaterem.”
Tyle o treści. A opinie, jak zwykle, krańcowo różne:
„Pocięli kilka krótkich infantylnych historyjek i wymieszali bez ładu i składu.”
„Uraczono nas pseudofilozoficznym bełkotem gdzieś na miarę pensjonariusza zakładu dla psychicznie chorych.”
„Zabrakło dobrego pomysłu, silnego, wspólnego mianownika, łącznika i czystego przesłania. Wciśnięto widzowi niedopowiedzenia próbując mu wmówić, że to atut, że to jest głębia, ambicja, metafora dla intelektualistów! Wg mnie to kpina, brak solidnego pomysłu spajającego wątki zabija to dzieło.”
„Jeżeli wierzycie w wieczność w formie Reinkarnacji to naprawdę ten film Wam dużo otworzy w świadomości, jeżeli jednak wierzycie w nasze chrześcijańskie prawidła, to film okaże się dla Was bełkotem i szmirą.”

Wniosek jest jeden: na przyszłość lepiej nic nie czytać, bo i tak zdania będą podzielone. Celowo pominąłem liczne wypowiedzi w stylu „niestety trzeba dorosnąć żeby zrozumieć”, które źle świadczą o poziomie piszącego. On jeden geniusz zrozumiał, a reszta gawiedzi nie.
   Atlas chmur to trudne i wymagające kino. Czy to źle, jeśli komuś się nie podoba? Absolutnie nie. Tykwer i Wachowscy mieli pewną wizję i podzielili się nią z widzami. Nie każdego taka pokręcona historia musi przekonywać. Widząc jednak ich nazwiska z góry wiadomo, że łatwo nie będzie. Niemiecki reżyser od lat regularnie tworzy filmy nietuzinkowe, które cechuje specyficzna atmosfera. Z kolei bracia Wachowscy stworzyli Matrixa i potem przez dekadę nie musieli robić nic więcej. Obecnie to już nie bracia – Larry Wachowski oświadczył, że jest osobą transseksualną i zmienił płeć, teraz ma na imię Lana, a „bracia” zamienili się w „rodzeństwo”. Mniejsza z tym, skupmy się na filmie. Kooperacja twórców Matrixa i niemieckiego wizjonera musiała się odbić szerokim echem – nic dziwnego, że krytycy już z założenia pieją z zachwytu, nawet jeśli nie bardzo rozumieją przedstawiony film. Atlas chmur zachwyca w warstwie wizualnej, ale określanie go mianem największego widowiska roku jest mocno przesadzone. W dzisiejszych czasach dobre efekty stają się normą. Nie zawsze jest normą dobra gra aktorska – tutaj trzeba pochwalić występujących w kilku rolach Halle Berry i Toma Hanksa, z naciskiem na tego ostatniego. Choćby dla jego kreacji Atlas chmur warto obejrzeć. Z kolei nakreślona wyżej fabuła budzi mieszane uczucia. Przez połowę trzygodzinnego filmu przywyczajałem się do bohaterów rozrzuconych po różnych epokach, by dopiero potem z zainteresowaniem śledzić ich losy. Jednak dyskutowałbym nad znakomitym współgraniem ze sobą przedstawionych historii. Obserwujemy te same osoby na przestrzeni kilkuset lat – motyw reinkarnacji jest oczywisty, ale poza tym niewiele z tego wynika. Już słyszę cytowanego wcześniej pana mówiącego, że nie dorosłem i nie zrozumiałem. Być może. Ale na szczęście mam prawo do własnej opinii. Film mi się podobał, ale jestem daleki od zachwytów. Nie zamierzam doszukiwać się tu ukrytych znaczeń i dyskutować o życiu po śmierci. Może rzeczywiście, jak ktoś napisał „film nie jest dla wszystkich, lecz dla tych, którzy kształcą się spirytualnie i nie ukrywam (i nie obrażam krytyków), że dla tych co mają większą wiedzę intelektualną.” Co za głębokie stwierdzenie. Moja „wiedza intelektualna” pozwala polecić Atlas chmur z zastrzeżeniem, że jest to dość trudny, angażujący myślenie i wymagający skupienia seans. Na pewno dla wymagającego widza. Gdyby nie rozmach inscenizacyjny i nazwiska twórców Matrixa – byłoby to kino niszowe. Jednak Atlas chmur z hukiem wszedł na salony i zapewne zbierze dużo pochwał od krytyków. Również od tych, którym nie za bardzo przypadł do gustu. Nie wypada inaczej. Konia z rzędem temu, kto odważy się napisać w stylu cytowanych przeze mnie internautów.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: