Zakończył się ważny szczyt poświęcony budżetowi UE na lata 2014-20. Porozumienia nie osiągnięto i będzie potrzebne kolejne spotkanie polityków na początku przyszłego roku. W obecnej sytuacji rynkowej to nie powinno dziwić. Trudno się dogadać w sprawie dawania pieniędzy biedniejszym, rozwijającym się krajom, skoro nawet największe europejskie potęgi mają kłopoty. Dogadać się jednak trzeba, by silna Unia Europejska mogła być partnerem dla rządzących światem USA i Chin. Jak i na poprzednim szczycie, również i teraz najgłośniejszym płaczkiem okazał się premier Wielkiej Brytanii, David Cameron. Chociaż jego kraj jest wyjątkowo uprzywilejowany w UE (nie jest wcale jednym z największych płatników, a z korzyści przynależenia do Wspólnoty korzysta pełną gębą), Cameron gotów jest nawet na weto, byle tylko urwać więcej dla siebie. Inni go nie obchodzą. Z taką egoistyczną postawą nie ma czego szukać w UE. Powinien zostać z niej wyrzucony i porozumienie szybko by osiągnięto. Niestety, to tylko marzenie ściętej głowy. Brytyjczycy zawsze byli przeciwko wszystkim. Mentalnie już dawno nie należą ani do Unii, ani do Europy. Nie chodzi o to, że jeżdżą po innej stronie, mają inny system miar i wag czy olewają wspólną walutę. Oni po prostu mają tak wielkie i rozbujałe ego, że nie mieści się ono na tej małej Wyspie, którą zamieszkują i która na nieszczęście leży blisko naszego kontynentu. Synowie Albionu najwyraźniej zapomnieli, że czasy kolonialne dawno minęły. Dumni Brytyjczycy żyją sobie odizolowani w przekonaniu, że są najlepsi na świecie i nikogo nie potrzebują. Mylą się. Ich splendid isolation wcale nie jest splendid. Dla Europy byłoby lepiej, gdyby Wielka Brytania przynależała np. do Ameryki i nie bruździła na Starym Kontynencie. Cameron ma wewnętrzną antyeuropejską opozycję we własnym kraju i to pod nich musi grać, to ich musi zadowolić. Podobała mi się postawa Leszka Millera, który stwierdził, że skoro na Wyspach większość uważa, że Wielka Brytania powinna opuścić Unię Europejską, to „powinniśmy wyjąć białe chusteczki i powiedzieć na pożegnanie bye, bye”. Zdaniem polityka SLD oburzająca jest za to postawa Jarosława Kaczyńskiego popierającego stanowisko Camerona, z którym jest w jednej frakcji. „Kaczyński, albo tego nie rozumie, albo nienawiść do Tuska przesłania mu wzrok i wyobraził sobie, że to jest dobra okazja, żeby dokopać Tuskowi. Tylko, że to jest dokopywanie polskiej racji stanu. To jest skandaliczne, że były polski premier, szef największej partii opozycyjnej mówi, że aprobuje propozycję Davida Camerona, która w punkcie wyjścia zakłada cięcia w wysokości 200 mld euro. To działanie dziecka pijanego we mgle„, stwierdził Leszek Miller i dodał, że Jarosław Kaczyński dał się nabrać, że na tej propozycji stracą tylko bogatsze kraje, a Polska nie.
Cytuję Millera, bo nie chcę sam znęcać się nad Kaczyńskim, który znów nie wytrzymał i zamiast siedzieć cicho, próbuje udawać zbawcę Polski. Wyszło mu jak zwykle – niezdarnie i fajtłapowato. Czyżby uwierzył, że Cameron zawetuje cały unijny budżet, a pod stołem załatwi Polsce kopertę z 300 miliardami? Zapomniał, że nie jest już premierem i Cameron ma jego rady w… głębokim poważaniu. Zresztą panowie nawet nie rozmawiali (Cameron nie mówi po polsku) – Kaczyński wysłał list… Podbudował tym swoje ego – myślał biedaczek, że naprawdę coś załatwił i będzie mógł błysnąć przed Tuskiem, a tu nic z tego nie wyszło. Znów zrobił z siebie głupka i tyle.
Popracie dla rządu ogłosił Leszek Miller, któremu mgła smoleńska nie przesłania rozumu i czasami zdarza mu się mówić z sensem i w interesie kraju, a nie tylko własnej partii. „Zebraliśmy wszystkie informacje o sposobie myślenia naszych lewicowych przywódców, również to, co powiedział nam prezydent Hollande na indywidualnym spotkaniu, i to wszystko przekazałem Tuskowi z życzeniami powodzenia. Kiedy rząd walczy o pieniądze, cała opozycja powinna być z rządem”, powiedział Miller. Duże brawa. Tak się zachowuje prawdziwy lider opozycji.
Teraz czekam na narzekania posłów PiS, że Tusk nic nie wywalczył, że zgadzał się na ustępstwa, że nie zadbał o interesy Polski itd. Bo przecież PiS w osobie Kazimierza Marcinkiewicza załatwił Polsce ponad 59 miliardów 7 lat temu. Owszem, wtedy wszystko poszło sprawniej, bo też i czasy były inne, a ówczesna opozycja nie przeszkadzała. Gdy PiS negocjował budżet, nie było kryzysu, a Anglia przewodziła Unii, mając za sterami najbardziej proeuropejskiego angielskiego polityka. Tony Blair zrezygnował nawet z 13 mld rabatu brytyjskiego i połowa tych pieniędzy przypadła Polsce. Ale te czasy dawno minęły. Dzisiajkażdy patrzy na siebie i mniej dba o innych. Warto jednak pamiętać, że chociaż cięcia są nieuniknione, to nawet w okrojonej wersji funduszu spójności dostaniemy ponad 70 miliardów euro, czyli znacznie więcej niż mamy obecnie. Trzeba jednak poczekać do kolejnego szczytu. Może tym razem pan Jarosław nie będzie przeszkadzał i opowiadał dyrdymałów.
Cytuję Millera, bo nie chcę sam znęcać się nad Kaczyńskim, który znów nie wytrzymał i zamiast siedzieć cicho, próbuje udawać zbawcę Polski. Wyszło mu jak zwykle – niezdarnie i fajtłapowato. Czyżby uwierzył, że Cameron zawetuje cały unijny budżet, a pod stołem załatwi Polsce kopertę z 300 miliardami? Zapomniał, że nie jest już premierem i Cameron ma jego rady w… głębokim poważaniu. Zresztą panowie nawet nie rozmawiali (Cameron nie mówi po polsku) – Kaczyński wysłał list… Podbudował tym swoje ego – myślał biedaczek, że naprawdę coś załatwił i będzie mógł błysnąć przed Tuskiem, a tu nic z tego nie wyszło. Znów zrobił z siebie głupka i tyle.
Popracie dla rządu ogłosił Leszek Miller, któremu mgła smoleńska nie przesłania rozumu i czasami zdarza mu się mówić z sensem i w interesie kraju, a nie tylko własnej partii. „Zebraliśmy wszystkie informacje o sposobie myślenia naszych lewicowych przywódców, również to, co powiedział nam prezydent Hollande na indywidualnym spotkaniu, i to wszystko przekazałem Tuskowi z życzeniami powodzenia. Kiedy rząd walczy o pieniądze, cała opozycja powinna być z rządem”, powiedział Miller. Duże brawa. Tak się zachowuje prawdziwy lider opozycji.
Teraz czekam na narzekania posłów PiS, że Tusk nic nie wywalczył, że zgadzał się na ustępstwa, że nie zadbał o interesy Polski itd. Bo przecież PiS w osobie Kazimierza Marcinkiewicza załatwił Polsce ponad 59 miliardów 7 lat temu. Owszem, wtedy wszystko poszło sprawniej, bo też i czasy były inne, a ówczesna opozycja nie przeszkadzała. Gdy PiS negocjował budżet, nie było kryzysu, a Anglia przewodziła Unii, mając za sterami najbardziej proeuropejskiego angielskiego polityka. Tony Blair zrezygnował nawet z 13 mld rabatu brytyjskiego i połowa tych pieniędzy przypadła Polsce. Ale te czasy dawno minęły. Dzisiajkażdy patrzy na siebie i mniej dba o innych. Warto jednak pamiętać, że chociaż cięcia są nieuniknione, to nawet w okrojonej wersji funduszu spójności dostaniemy ponad 70 miliardów euro, czyli znacznie więcej niż mamy obecnie. Trzeba jednak poczekać do kolejnego szczytu. Może tym razem pan Jarosław nie będzie przeszkadzał i opowiadał dyrdymałów.