LOVELY BONES Nostalgia anioła

Lovely Bones Nostalgia anioła recenzjaLOVELY BONES
Nostalgia anioła

2009, Nowa Zelandia, USA, Wielka Brytania
dramat, fantasy, reż. Peter Jackson

altaltaltaltalt

Peter Jackson powoli staje się hollywoodzkim specjalistą od adaptacji. Niczym król Midas wszystko, czego dotknie, zamienia w złoto. Po Władcy PierścieniKing Kongu, a przed ekranizacją Hobbita, wziął na warsztat powieść amerykańskiej pisarki Alice Sebold z 2002 roku, opowiadającą historię brutalnego gwałtu, którego ofiarą w młodości padła sama autorka. Historię przedstawił w charakterystyczny dla siebie, malowniczy i widowiskowy sposób. Trochę zbyt kojarzący się z filmem o podobnej tematyce Między piekłem a niebem, ale jeśli się inspirować, to dobrymi dziełami. Jednak o wtórności nie może być mowy.
   Bohaterem opowieści jest 14-letna Susie, która zostaje zgwałcona i zamordowana przez swojego sąsiada. Jednak reżyser oszczędza nam scen brutalnych – przeciwnie, o śmierci opowiada w wyjątkowo przystępny sposób, jakby była ona tylko zmianą formy cielesnej na niematerialną. Kamera towarzyszy Susie w drodze po zaświatach, gdy jej dusza jest zawieszona gdzieś pomiędzy. Już nie na ziemi, ale jeszcze nie w niebie. Stamtąd Susie opowiada nam swoją historię. Obserwuje cierpienie rodziny i jej powolny rozpad, rozpacz ukochanego, wreszcie bezkarność i spokój mordercy. Jackson w swoim filmie cały czas balansuje pomiędzy światem realnym i astralnym, ale zdecydowanie faworyzując ten drugi. Tutaj trochę rozjechał się z książką, która bardziej skupia się na uczuciach rodziny i znajomych Susie. Swoją wizję życia po śmierci reżyser przedstawia w niezwykle barwny sposób. To duży atut jego filmu, chociaż trudno się oprzeć wrażeniu, że tych plastycznych obrazów jest po prostu zbyt wiele. Można dyskutować, czy w tej poruszającej opowieści potrzebne były wątki paranormalne (zmaterializowanie się ducha w fizycznej postaci). Moim zdaniem nie. Podobnie jak zbyt melodramatyczne sceny, które rażą swoją sztucznością. Przeszkadza też naiwna do bólu i bzdurna, pozbawiona logiki końcówka filmu – na pewno można to było znacznie lepiej rozwiązać. Ale poza tymi drobiazgami film ogląda się całkiem przyjemnie. To w dużej mierze zasługa niezłej obsady. O ile Rachel Weisz czy Susan Sarandon nie mają zbyt wiele do odegrania, o tyle rola Marka Wahlberga już budzi szacunek. Postać głównej bohaterki zagrana została przez Saoirse Ronan dość poprawnie, choć bez specjalnego błysku. Ale i tak najlepszy w filmie jest Stanley Tucci w roli mordercy.
   Nostalgia anioła, podobnie jak każdy film Petera Jacksona, to jazda obowiązkowa. Może nie imponuje aż tak jak Władca Pierścieni czy King Kong, niemniej jest pozycją zdecydowanie godną uwagi. To nie tylko uczta wizualna, ale wzruszający film wyzwalający u widza silne emocje.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: