
Jakie wnioski panowie posłowie wyciągnęli z tej całej sprawy? Ano nie najmądrzejsze. Najogólniej rzecz biorąc trzeba zwiększyć opiekuńczą rolę państwa i ograniczyć możliwość popełnienia błędu. Co za idiotyzm! Takie myślenie ogranicza także możliwość odniesienia sukcesu, bo dlaczego nie wolno mi zarabiać więcej niż kilka procent oferowane przez banki? Nie tędy droga, drodzy panowie. Nie chodzi o to, by znowu czegoś obywatelowi zabraniać. Już zabraniacie wystarczająco dużo. Nikomu nic do tego, co robię z moimi pieniędzmi. Jeśli chcę nimi napalić w piecu to moja sprawa. Jeśli chcę wręczyć komuś, kto obiecuje złote góry, to też mam prawo tak zadecydować. Ile ostrzeżeń byście nie wymyślili, ilu komisji nadzoru byście nie powołali, to i tak znajdą się ludzie, którzy podejmą ryzyko i źle zainwestują. Popełnią błąd i potem będą mieć pretensje do samego Pana Boga i wszystkich naokoło. Tak samo jest na giełdzie – ludzie bankrutują niemalże z dnia na dzień i nikt nie robi wielkiego szumu. Bo tam wolno? Przecież to państwo stworzyło warunki jej funkcjonowania! A ile pieniędzy straciliśmy przez państwowy ZUS? I to jest w porządku? Tylko jeden Marcin P. jest niedobry? Powtarzam: państwo nie jest od tego, by prowadzić wszystkich za rączkę, bo nie jesteśmy stadem bezwolnych baranów, by nami kierować, mówić która inwestycja tak, a która pod żadnym pozorem nie. Państwo jest od tego, by egzekwować dobre prawo. Tylko tyle i aż tyle. To naszym posłom jakoś umyka. Złodzieje i oszuści byli, są i będą. Chodzi o to, by oszust wiedział, że jak go złapią, to dobiorą mu się do dupy szybko i bardzo boleśnie. Prawo musi być skutecznie egzekwowane bo tylko nieuchronność kary może odstraszyć bandytę, złodzieja, oszusta, gwałciciela itp. To samo dotyczy innych sfer życia. Dlaczego w Niemczech kierowcy jeżdżą przepisowo? Bo mają mądre prawo i je egzekwują. Wiedzą, że znaki i ograniczenia mają jakiś sens. Nie znają atrap radarów czy policjantów zaczajonych w krzakach. Wiedzą, że łamanie przepisów się nie opłaca. Dlaczego w Anglii kibice boją się watrgnąć na boisko? Bo taki człowiek nie wypłaci się do końca życia. A u nas jest monitoring, ochrona, policja, i wszystko to nic nie daje. Przestępca może czuć się bezkarny. Właśnie to trzeba zmienić, drodzy posłowie. Marcin P. pownien był wiedzieć, że jeśli sprzeniewierzy cudze pieniądze, to nieuchronnie pójdzie siedzieć, a jeśli ucieknie za granicę – to i tak ABW go dopadnie. Straci nie tylko swój majątek, ale także żony, dzieci i wujka Kazia, któremu w ostatniej chwili przepisał dom i kilka aut. Nieuchronność kary! To jedyne zabezpieczenie. I powinno dotyczyć wszystkich, od gówniarza kradnącego rower, najemcy nie płacego czynszu czy kierowcy łamiącego przepisy, do prezesa firmy odmawiającej zapłaty podwykonawcy. Wszystkich bez wyjątku, bez względu na skalę. Oczywiście kara byłaby inna, ale jej nieuchronność jest absolutną podstawą. Tylko tak można nauczyć odpowiedzialności za własne czyny. Złodziej dwa razy się zastanowi zanim ukradnie. Oszust będzie kalkulował, czy warto ryzykować. A zwykły obywatel będzie miał możliwość wyboru – czy ma uwierzyć firmie obiecującej ponadprzeciętny zysk, czy też swoje pieniądze nadal trzymać w skarpecie.
Palenie na stosie Marcina P. jest jedynie tanim chwytem pod publikę. To taki Amber fałsz rządzących. Wiem, że zostali niejako do tego zmuszeni przez naciski mediów i opinii publicznej, bo przecież ludzie skoro mają chleb to domagają się igrzysk. Facet został uznany winnym zanim cokolwiek się wydarzyło. Przypomnę, że po bankructwie OLT Express banki wypowiedziały Marcinowi P. umowy o konta i nawet gdyby chciał wypłacać ludziom pieniądze, to nie bardzo miał jak. Czy chciał – to już inna sprawa. Ale trudno będzie udowodnić mu celowe oszustwo, bo przecież grał na obniżkę cen złota i nawet zabezpieczył się pewną ilością kruszcu. Tak samo makler może zainwestować cudze pieniądze w spółkę giełdową i wszystko stracić – to też nie oszustwo, bo działał w dobrej wierze. Ale czy to kogokolwiek zainteresuje? Czy podniesie się tumult? Raczej nie. I nikt mu nie udowodni, że celowo sprzeniewierzył środki. Oczywiście na Marcina P. natychmiast znaleziono inne paragrafy, chociaż przez trzy lata działał i nikt go nie niepokoił. Jak widać, wszystko jest względne. Na tym kończy się moja refleksja i zainteresowanie sprawą Amber Gold.